O początku tzw. wojen hugenockich we Francji raz jeszcze

„(…) Królowa Elżbieta, tuż po jej wstąpieniu na tron, wysłała emisariuszy do władców Danii i Szwecji, książąt niemieckich i rządu Szwajcarii „oraz wszystkich państw odłączonych od Kościoła katolickiego”, proponując przymierze „nie tylko w celu obrony ich religii lecz także jej rozszerzania (…) i nie po to jedynie by zabezpieczyć swe własne interesy, ale by spowodować zamęt i szkodę w Koronie francuskiej. Aby przysposobić ludzkie umysły do tego projektu, posłała z Anglii do Niemiec czterech kaznodziejów angielskich, czterech niemieckich i jednego Francuza, aby, udając poruszenie religijnym zapałem i gorliwością, odwiedzili wiele miast i książąt, niekiedy głosząc samemu to co, jak uważali, mogło najbardziej pomóc ich celom, a czasem sprawiając by miejscowi kaznodzieje sami to robili.”

Tymczasem pewien Szkot i Francuz udali ze Szkocji do Anglii, a następnie do Paryża, gdzie na ich prośbę pospieszyło czterdziestu ministrów z Genewy. Zebrali się oni, wraz z innymi propagandzistami na utrzymaniu kalwińskiej wspólnoty w Genewie, w miejscu poza Paryżem, skąd wyruszyli do różnych, przypisanych poszczególnym osobom, regionów Francji, których nazwali się biskupami. Podczas, gdy trwała nasilona kampania obelg przeciw Kościołowi katolickiemu, księciu Franciszkowi Gwizjuszowi, jego bratu, kardynałowi Lotaryngii oraz królowej-matce Katarzynie Medycejskiej, planowano zgromadzenie broni i rekrutację żołnierzy. Następnie, 16 marca 1560 roku, miał zostać przeprowadzony marsz na dwór młodego Franciszka II. Książę Franciszek oraz kardynał jako przywódcy partii katolickiej i główni doradcy króla mieli zostać na miejscu zabici. Kalwin oświadczył że zgodne z prawem było zamordowanie tych, którzy przeszkadzali w głoszeniu ewangelii. Sam król miał zostać stracony, gdyby odmówił przyjęcia przedstawionych mu warunków. Jego matka miała zostać wygnana, jego trzej młodsi bracia i siostra – umieszczeni pod opieką nauczycieli, którzy uczyniliby z nich protestantów. Następnie po dwóch kaznodziejów miało zanieść ewangelię do każdego miasta kraju. Fundusze na powyższą kampanię zamierzano pozyskać, plądrując wyznaczone w tym celu zamożne kościoły, kohorty Reformy miały przeprowadzić tę akcję podczas marszu na królewski dwór.

Kardynał Lotaryngii powiedział Michielowi, weneckiemu ambasadorowi we Francji, że spisek ów zawiązano w Genewie, miesiąc po śmierci Henryka II oraz że w sprawę była zamieszana królowa Elżbieta. Stwierdzenie powyższe znajduje pewne potwierdzenie w liście Throckmortona, ambasadora rządu Cecila na dworze francuskim, z 13 lipca 1559 roku, to jest dzień po śmierci Henryka II, wskazującym, że nadszedł korzystny moment dla wszystkich, którzy pragnęli wywrzeć zemstę na Francji oraz sposobna chwila dla Anglii by pomyśleć o odzyskaniu Calais. (…)

Francja została pozostawiona w słabych, niedoświadczonych rękach młodego Franciszka II i jego żony Marii Stuart. Między nimi a międzynarodową grupą, która pragnęła ich zniszczyć lub kontrolować, stało stronnictwo katolickie Gwizjuszy, prowadzone przez kardynała Lotaryngii, wielkiego i wiernego męża stanu (choć nieco nazbyt ambitnego i zachłannego), który kochał Francję i Kościół, oraz jego brata – księcia Franciszka, który pokonawszy Albę pod Metzem i dokończywszy, poprzez odzyskanie Calais, dzieło świętej Joanny, stał się ulubieńcem ludu, szczególnie paryskiego. Kiedy dwór francuski, po wyjeździe księżniczki Izabeli do Hiszpanii, przeniósł się do Blois, tuż przed Bożym Narodzeniem roku 1559, potajemna intryga rozszerzała się po całej Europie. Jej potężna skala i wrogie zamiary nie ulegają wątpliwości. We Francji jej głównym inspiratorem był Ludwik de Bourbon, książę Conde, który powierzył wykonanie zdradzieckiego czynu szlachcicowi z Perigord, Barremu, panowi  La Renaudie, człowiekowi tak impulsywnemu i nieroztropnemu, jak on sam. Tyle się w ogólnych zarysach przyznaje. (…)

Prawnik – Franciszek Hotman przekazał plan spisku, uzyskany od swego teścia – Prevosta – pana Saint Germaine, Sturmowi i innym protestanckim wygnańcom w Strasburgu. Po wszystkim on i Sturm donieśli na siebie wzajemnie. 5 lutego 1560 roku przywódcy różnych frakcji spiskowych odbyli spotkanie. Trzy tygodnie później Sturm, Hotman i reszta donieśli Kalwinowi, że pod bronią znajduje się 40 tysięcy ludzi, gotowych by wyruszyć. Jest to bez wątpienia liczba przesadzona. Pomimo to, nieświadomej niczego młodej Marii Stuart oraz jej mężowi groziło bardzo realne niebezpieczeństwo.

Jednakże, stało się tak jak się Kalwin obawiał: tu i ówdzie wystąpiły przecieki. Szlachcic Pierre Avenelles przesłał królowi wiadomość o tajemniczych spotkaniach w domu kalwińskiego sąsiada. Jako znanemu wrogowi człowieka, którego zadenuncjował, nie uwierzono mu. Małgorzata Parmeńska, regent Niderlandów, odkryła tam pewne odgałęzienie spisku i poinformowała o tym Granvella, który z kolei przekazał nowinę królowi Franciszkowi. 12 lutego kardynał Lotaryngii jako pierwszy zorientował się co się dzieje. Książę Franciszek Gwizjusz zadziałał błyskawicznie. Ponieważ Blois było zbyt trudne do obrony przy tak małej ilości dostępnego wojska, próbował zwieść nieprzyjaciela, przenosząc króla i królową z lasu do lasu, z zamku do zamku, aż przybyli 22 lutego do dobrze umocnionego zamku Amboise, nad Loarą. Tam też Katarzyna Medycejska wezwała admirała Coligny (kuzyna Kondeusza i znanego hugenota), pod pretekstem że obawia się ataku floty angielskiej.

Dwa dni po tym jak królewska rodzina znalazła się w Amboise, ujawnił się Throckmorton. Przebywał w Metzu i innych miastach wschodniego pogranicza, jak uważali Gwizjusze – by znaleźć dogodne miejsce do napaści na Francję z terenów Niemiec.  Kardynał Lotaryngii niezwłocznie zawiódł ambasadora Cecila do króla i królowej matki. W obecności Coligny’ego, jego brata – kardynała Chatillon, Marii Stuart i innych, Lotaryńczyk oskarżył go o udział w spisku. Throckmorton zaprzeczył. Był niemal tak sprawny jak Cecil w ukrywaniu śladów. Rozpoczęły się aresztowania i wyznania na przesłuchaniach, niektóre uzyskane na torturach. Jak przyznaje Guizot (nie będący przyjacielem książąt lotaryńskich) dowody uzyskane przeciw Kondeuszowi były jednoznaczne. Grupy francuskich szlachciców rozpoczęły wypady z Amboise, by przechwycić nadciągających protestantów. La Renaudie, spiesząc się straszliwie by zmobilizować swe oddziały, najwyraźniej zamierzał dokonać rozpaczliwego ataku na Amboise, kiedy na drodze stanęły mu oddziały Gwizjuszy, pokonały i zabiły podczas walki. Jego ciało zabrano do Amboise i powieszono na szubienicy. Po licznych aresztowaniach nastąpiły przesłuchania i egzekucje. Kalwin wyparł się jakiegokolwiek udziału w spisku, o którym powiedział, że został nierozumnie zaplanowany i fatalnie wykonany.

Po raz kolejny książę Franciszek Gwizjusz został okrzyknięty wybawcą króla, Francji i Kościoła. Wpływy książąt lotaryńskich wydawały się zapewnione. Zdawało się że sprawa hugenocka otrzymała śmiertelny cios. A jednak tumult w Amboise, jak został określony w historii, stanowił jedynie początek długiego, krwawego ciągu wojen hugenockich, z których skutków Francja nigdy się nie podniosła, aż po dziś dzień. Pierwszym uderzeniem w supremację Gwizjuszy okazało się mianowanie kanclerzem Michela de l’Hopitala, który pozyskał zaufanie królowej matki i kardynała Lotaryngii. Deklarował się jako katolik, a jednak jednym z jego pierwszych aktów (kwiecień 1560) było uzyskanie od Katarzyny edyktu z Romorantin, który stanowił klin pozwalający na tolerancję dla nowych doktryn i zapobiegający wprowadzeniu Inkwizycji, co planowali Gwizjusze. Kondeusz został aresztowany podczas zebrania Stanów Generalnych w Orleanie i skazany na śmierć. L’Hopital ocalił mu życie, odmawiając podpisania nakazu egzekucji.

Kolejne i poważniejsze nieszczęście dla Gwizjuszy stanowiła  śmierć króla Franciszka II – 5 grudnia 1560 roku. Wieści o niej dotarły na dwór hiszpański tuż przed Bożym Narodzeniem i spowodowały nie tylko żałobę, lecz również głęboką obawę o to, co wydarzy się we Francji. Maria Stuart w ciągu jednej nocy straciła wszelkie znaczenie. Cała władza, którą posiadali jej wujowie, Gwizjusze, przeszła teraz w ręce królowej matki. Nowy król – Karol IX miał zaledwie dwanaście lat. Któż mógł wiedzieć co uczyni Katarzyna Medycejska? (…)

Katarzyna pragnęła władzy dla siebie. Bez wątpienia obawiała się utraty wszelkiej kontroli nad domem lotaryńskim. Jako katoliczka wzbraniała się oddać pola hugenotom, których przywódcy, co więcej, byli równie apodyktyczni co Gwizjusze, lecz posiadający znacznie mniej skrupułów. Jeśli chodzi o liczebność, nigdy nie stanowili znaczącej mniejszości we Francji. W rzeczywistości, pod koniec roku 1569 obejmowali zaledwie 1/30 całkowitej ludności. Ich siła rodziła się z wsparcia szlachty, zwłaszcza tych starych rodzin z południowych prowincji, gdzie katarzy wyprzedzili wiele doktryn Lutra i Kalwina o prawie 400 lat. Żadna forma protestantyzmu nigdy nie poczyniła wiele postępów we Francji jako religia. Kalwinizm występował raczej jako ruch polityczny. Warto zauważyć, że, podobnie jak protestantyzm angielski, nie miał charakteru ani narodowego, ani demokratycznego, lecz wkradł się potajemnie jako międzynarodowa siła, torując sobie drogę w bogatych rodach, zwykle powiązanych poprzez małżeństwa i interesy.

Można powiedzieć że znalazł wrota do Francji w pozbawionym zasad umyśle owej niemoralnej kobiety – Ludwiki Sabaudzkiej. Jej nonszalancki syn został królem Franciszkiem I, którego polityka i wojny osłabiły autorytet Kościoła, a którego protekcja wobec niektórych z pierwszych heretyckich kaznodziejów dała przyczółek najpierw luteranizmowi, a potem kalwinizmowi (choć sam potrafił też wysyłać luteran na stosy!). Jego córka – Małgorzata z Angouleme, została królową Nawarry – opiekunką głównych siewców herezji we Francji, dzieląc ze swą przyjaciółką Damą z Soubize, jej kuzynką Renatą francuską, księżną Ferrary oraz Gabrielą d’Etampes, kochanką jej brata króla, zaszczyt matkowania „Reformacji” w tymże kraju.

To z zepsutego dworu Małgorzaty wróciła do Anglii Anna Boleyn, przepełniona protestanckimi poglądami i pogańską moralnością. To pod jej opieką Lefevre bronił Reuchlina i pouczał Farela i Rousela. To jej córka Jeanne d’Albret została heretycką żoną nierozumnego króla Antoniego z Nawarry oraz matką Henryka z Bearne (późniejszego Henryka IV), zaś książę Kondeusz – jąkający się, śmiały, kaleki lecz elegancki, był bratem Antoniego. To na jej dworze wreszcie Ludwik de Montmorency wyrósł na tak zagorzałego kalwinistę. Była spokrewniona z konstablem Anne de Montmorency, który romansował z politycznym protestantyzmem, lecz pozostał katolikiem oraz z Montignym i jego bratem Hornesem – przywódcami buntu przeciw Filipowi II w Niderlandach. Jej rzeczywisty wpływ na dzieje Francji rozpoczął się wraz z poślubieniem generała Gasparda Coligny’ego starszego oraz potajemnymi naukami herezji, jakich udzielała swym dzieciom.

Z czwórki jej synów najstarszy Odet we wczesnej młodości został uczyniony kardynałem przez Medyceusza – papieża Klemensa VII, na prośbę Franciszka I. Choć nigdy nie został księdzem, głosował w dwóch papieskich konklawe i stanowił doskonały przykład owego zepsucia w Kościele, które potępiał tak żarliwie, po tym jak został z tegoż wyrzucony. Mieszkający w wielkim przepychu i wystawności, w Paryżu, był mecenasem Rabelaisa i Ronsarda, kochankiem Ysabel de Hauteville, oraz powodem wielkiego szemrania wśród ubogich przeciw Kościołowi, którego najświętsze nauki osobiście wyśmiewał. Od skandalu w roku 1558 było jasne że jest hugenotem. Nie chciał opuścić Kościoła, nawet po tym jak papież Paweł IV mianował go jednym z trzech Inkwizytorów Francji – niektórzy myśleli że po to, by zmusić go do ujawnienia się. Kiedy udzielił Komunii na sposób protestancki w swoim kościele, w Beauvais, w roku 1561, lud był tak rozwścieczony, że powstał i wyrzucił go z biskupstwa. Ekskomunikowany przez papieża Piusa IV w roku 1563, szukał pojednania, lecz ponownie popadł w błędy. W roku 1564 poślubił swą kochankę i otwarcie stał się częścią międzynarodowej lewicy.

Jego brat d’Andelot, dobry żołnierz, nie posiadał zdolności przywódczych. Kolejny brat – Gaspard, znany bardziej jako admirał Coligny był najbardziej wyróżniającym się członkiem rodziny, o królewskiej prezencji, przekonującej osobowości oraz genialnych zdolnościach intryganckich i organizatorskich, ustępując jedynie, przypuszczalnie, Cecilowi. (…) Stał się otwartym protestantem w roku 1559, po jego uwolnieniu, po bitwie pod Saint-Quentin. Katarzyna Medycejska lubiła go, lecz się go obawiała. Stanowił najwyraźniej mózg przewodni częściowo ujawnionego spisku, stosując wobec Francji taktykę wielkich antychrześcijańskich intryg średniowiecza oraz najnowszych ruchów antykatolickich, w tym wolnomularstwa i komunizmu.

Pewne światło na metody Chatillonów oraz powiązania między nimi a innymi „kluczowymi postaciami” międzynarodowego spisku rzuca list skierowany w lutym 1561 roku do Angielskiej Tajnej Rady przez Sir Nicholasa Throckmortona i Francisa Russella, earla Bedford, którzy przebywali wówczas w Ferrarze podczas swoistej misji na dwór heretyckiej księżnej – Renaty Walezjuszki. Zacytowali ją w sposób następujący: „rozmawiając z wami szczerze, głównym promotorem owej sprawy na tym Dworze [tj. francuskim] jest Admirał oraz jego brat, Kardynał Chatillon, albowiem bez nich, nic dobrego by się nie wydarzyło. Jeden działał z Królową Matką, drugi z Królem Nawarry”. Dodała że kardynał „współpracował z Królową Matką” aby usunąć nauczyciela młodego króla, najwyraźniej nazbyt katolickiego jak na jej gust, albowiem opisała go jako „bydlaka, źle nastawionego do religii.” Wysiłki hugenockiego kardynała nie poszły całkiem na darmo. Dwa lata później książę Kondeusz mógł chwalić się wobec ambasadora Cecila, sir Tomasza Smitha, protestanckimi ciągami Karola, mówiąc: „dlaczego wasza Królowa nie poślubi Arcychrześcijańskiego Króla? Jest bardziej przychylny Ewangelii, niż się to powszechnie przyjmuje, zaś unia między dwiema Koronami stanowiłaby miażdżący cios dla Papizmu.”

Mając wybór między tym podstępnym duchem prozelityzmu oraz pańską pewnością siebie Gwizjuszy, Katarzyna Medycejska zwróciła się ku trzeciemu stronnictwu, złożonemu, jak się wydawało, z katolików zajmujących stanowisko neutralne i popierających tolerancję dla wszystkich. Byli to katolicy polityczni, ludzie kompromisu, którzy czuli wstręt do sporów i rozlewu krwi, mężowie posiadający majątek i poważanie. We Francji nazywano ich Les Politiques, w Hiszpanii – los politicos. Cabrera niewątpliwie wyraża przeważającą w Hiszpanii opinię, gdy bez ogródek wskazuje, że byli „gorsi niż heretycy, albowiem podążyliby i za heretykami, i za katolikami, stosownie do tego co mogli uzyskać.” Katarzynie Medycejskiej wydawali się zapewniać jedyną nadzieję na ucieczkę od przemocy z prawej i lewej strony. Prostota ich programu przyciągała. Proponowali oni jako stan docelowy, aby umożliwić kalwinistom i katolikom życie obok siebie, poprzez przyznanie kalwinistom tego, czego żądali, wolności kultu, uznając że to o co proszą jest wszystkim czego naprawdę pragną.

Przywódcą owego stronnictwa liberalnych katolików był Michel de l’Hopital. Jego urząd dawał mu unikalne uprawnienia. Jako kanclerz Francji wykonywał zarówno funkcje prawodawcze, jak i wykonawcze, był też głównym sędzią narodu oraz strażnikiem pieczęci. Michel de l’Hopital należał do tych inteligentnych ludzi o niejasnym pochodzeniu, zawdzięczających wszystko samemu sobie, którzy odegrali tak uderzającą rolę w dziejach XVI stulecia. Jego ojciec był medykiem, bankierem i człowiekiem od wszystkiego u Karola de Bourbona. Młody Michel, podobnie jak Tomasz Cromwell, podróżował wiele po Europie zanim osiedlił się w Paryżu i został polecony na urząd kanclerza przez ówcześnie pełniącego tę funkcję Oliviera, tuż przed jego śmiercią. (…) Rodzina l’Hopitala była wieloreligijna. Choć on sam codziennie chodził na Mszę i przyjmował sakramenty, jego żona Maria Morin była protestantką, podobnie jak jego córka i zięć. Przekonał on królową matkę i być może także samego siebie, że ma na celu wyłącznie prawdziwe dobro Kościoła katolickiego w pełnej pokoju Francji. Jednakże nie można zaprzeczać, że jego wpływy doprowadziły do tej właśnie przemocy, której Katarzyna chciała uniknąć, oddając ją w ręce Coligny’ego i kalwinistów. (…)

Na przykład l’Hopital i Coligny, wymusili na królowej matce zjazd dostojników w Fontainebleau. Podczas zebrania l’Hopital poparł propozycję by zwołać synod narodowy do spraw reformy Kościoła, która prowadziłaby nieuchronnie do utworzenia kościoła galikańskiego, przypuszczalnie tak oddzielonego od Rzymu jak kościół angielski. Gwizjusze i inni katolicy prawego skrzydła dzielnie stawili opór. Jednakże Politiques mieli większość w zgromadzeniu, tworząc coś w rodzaju „frontu ludowego” z hugenotami. Przegłosowali zwołanie Stanów Generalnych do Meaux na grudzień 1560 roku oraz synodu narodowego na 21 stycznia 1561 roku. L’Hopital otworzył Stany Generalne, żywiołowo atakując Kościół i duchowieństwo. (…)

L’Hopital, Coligny i kardynał Chatillon przekonali królową matkę aby zaprosiła z Genewy czołowych kaznodziejów kalwińskich na publiczną dysputę z ważniejszymi katolikami, w nadziei uzyskania jakiegoś zadowalającego kompromisu. Wielki mówca Teodor Beza, „który potrafił równie łatwo przywłaszczyć sobie czyjąś żonę jak czyjąś parafię, i bardziej parał się amorami niż miłością chrześcijańską, jak mówią ci, którzy go dobrze poznali”, pojawił się publicznie we Francji z listem żelaznym i „kolejnym przekazanym mu przez Królową Anglii.” Mnich apostata – Piotr Męczennik za zgodą Katarzyny udał się do Poissy. 8 września 1561 roku Suriano doniósł doży i weneckiemu senatowi o postępach tej sprawy. Nuncjusz papieski, kardynał d’Este z Ferrary oraz kardynał d’Armagnac mieli wziąć udział w dyspucie i gdyby Beza mówił o reformie życia oraz naprawie nadużyć w Kościele, nie tylko słuchać, „lecz przyjmować wszystkie użyteczne propozycje jakie były czynione.” Jednakże, na wypadek przemowy o „dogmatach lub innych rzeczach, stanowiących sedno naszej Wiary” – nie słuchać i nie odpowiadać, chyba że na piśmie, albowiem dla katolika objawienie chrześcijańskie jako takie nie może być przedmiotem dyskusji.

Jak dodał przenikliwy ambasador: „Jeśli okaże się prawdą to co Królowa mi powiedziała, że nie będzie dyskusji na temat dogmatów, wszystko przebiegnie spokojnie. Jednak nie wierzę że Jej Wysokość rozumie co oznacza to słowo: dogmaty. Zaprawdę, obawiam się, że podobnie jak inni tutaj, którzy codziennie nalegają na prowadzenie dysput o religii, myli dogmaty z obrzędami i nadużyciami, jak gdyby były jedną i tą samą rzeczą. Królowa ponadto zapewniła mnie, że, po pierwsze, w religii nie zostaną wprowadzone żadne zmiany, po drugie, że posłuszeństwo wobec Jego Świątobliwości pozostanie niezmienne oraz, po trzecie, że nie zostanie podjęta żadna próba przejęcia mienia Kościoła.”

Debatę w Poissy otworzył o oznaczonym czasie l’Hopital. Beza przedstawił stanowisko kalwińskie. Kardynał Lotaryngii odpowiedział mu. Królowa, jak napisał Suriano, była „bardzo zadowolona” z odpowiedzi, albowiem kardynał jasno wskazał że: (1) król był jedynie członkiem Kościoła, nie jego głową, dlatego nie mógł rozsądzać kwestii religii, (2) heretycy mylili się w kwestii tego „co należy rozumieć pod pojęciem Kościoła” oraz (3) Chrystus jest prawdziwie obecny w Najświętszym Sakramencie, w której to kwestii niemożliwy jest żaden kompromis bez poświęcenia samego chrześcijaństwa. Nawet książę Kondeusz powiedział kardynałowi d’Armagnac, że był „bardzo ukontentowany” wywodem Gwizjusza. Podobnie Jakub Lainez, generał jezuitów, odparł zarzuty Bezy i Piotra Męczennika, co wywołało radość katolików.

Na dworze Filipa II wiadomości o powyższym wydarzeniu nie zostały dobrze przyjęte. Jak rozumował król – nawet jeśli heretycy zostali zawstydzeni, rozgłosili swą sprawę i zwiększyli prestiż, pojawiając się w królewskiej obecności. Dalsze wydarzenia potwierdziły trafność owego pesymistycznego spojrzenia. Wkrótce potem, w całej Francji, kalwińska machina propagandowa rozsiała pogłoskę, że Beza wygrał w Poissy oraz że rząd ugiął się pod żądaniem wolności kultu. Hugenoci, posiadający dobre finansowanie, wzięli w ręce broń i, pod sztandarami Kondeusza i Coligny’ego, rozpoczęli marsz przez kraj do punktów zbiorczych, często prowadzeni przez uzbrojonych po zęby kaznodziejów.

Podczas gdy ci ostatni grzmieli przeciw Nierządnicy Babilońskiej, nawołując do rzezi z zapałem bardziej właściwym mahometanom niż ludziom określającym siebie jako chrześcijanie, Filip II i papież czynili wszystko co w ich mocy aby zebrać Sobór w Trydencie oraz wprowadzić prawdziwą reformę nadużyć, których dotyczyły biadania heretyków. Pierwsi delegaci oczekiwali niecierpliwie na miejscu już od kwietnia. Jednak nadal nie pozwolono biskupom Francji, Anglii czy Szkocji na pojawienie się w Trydencie. Wszystkie siły protestanckich wpływów w Paryżu i Londynie zostały rzucone przeciw Soborowi. Jak napisał Suriano do doży 15 sierpnia: ” podczas gdy Biskupi, prowadzeni przez Ducha Świętego, zajmują się reformą własnych i cudzych uchybień, heretycy, kierowani całkiem odmiennym duchem pobudzają złe namiętności we wszystkich częściach królestwa.” W Gaskonii i Langwedocji, jeszcze przed spotkaniem w Poissy, zaczęli plądrować domy biskupów i kościoły, niszczyć ołtarze oraz wizerunki Chrystusa i świętych oraz pozbawiać katolików broni.

W kolejnych tygodniach po dyspucie nawałnica nienawiści, która zbierała się przez tak długi okres, wybuchła z całą swą furią. Niemal jednocześnie, jak na uzgodniony sygnał, dobrze zorganizowane bandy kalwinistów rzuciły się na katolickie kościoły, konwenty, szkoły i biblioteki. W Montpellier splądrowali wszystkie 60 kościołów i klasztorów, zabijając 150 księży i zakonników. W Nimes zgromadzili przed katedrą wielki stos z figur oraz relikwii i tańczyli wokół niego, podczas gdy płonął, krzycząc że nie będzie już więcej Mszy i idolatrów, a potem rzucili się do niszczenia i grabieży kościołów. W Montauban wywlekli z konwentu ubogie siostry św. Klary, wystawili je pół-nagie na szyderstwa opłaconego tłumu, obrzucali je obelgami i radzili by wyszły za mąż. W grudniu, w  Castres, Reformowany Konsystorz czy też Sanhedryn nakazał by urzędnicy miejscy zaprowadzili każdego kogo znajdą na ulicach, na hugenockie nauki. Księży odrywano od ołtarzy, klaryski wychłostano, chłopów pędzono biczem aby słuchali jak kaznodzieje o osobliwej nosowej intonacji grzmią przeciw Mszy, Spowiedzi i papieżowi. Pola i winnice przy katolickich wioskach, które odmówiły słuchania tych nauk, były palone lub wycinane. W ciągu roku kalwiniści, według jednego z ich własnych szacunków, zamordowali cztery tysiące księży, zakonników i zakonnic, przegnali lub sponiewierali 12 tysiące mniszek, splądrowali 20 tysięcy kościołów i zniszczyli dwa tysiące klasztorów z bezcennymi bibliotekami i dziełami sztuki. Przepadł nieodwracalnie unikalny zbiór manuskryptów pradawnego opactwa w Cluny, podobnie jak wiele innych. Święte naczynia z kościołów przetapiano aby opłacić niemieckich najemników, których wzywano aby nie okazywali litości.

W wielu z tych potworności czynny udział wziął Coligny. Okazywał, zwłaszcza wobec księży i zakonnic, tak chłodne i mściwe okrucieństwo, że katolicy zaczęli nazywać go Holofernesem. W niektórych miejscach ofiarom wypruwano wnętrzności, wypychano sianem i dawano jako pokarm koniom hugenockich żołnierzy. Setki miast i wsi zostało spalonych. Lyon i jego dochodowy handel legły w ruinie. Owa starożytna furia, starannie pielęgnowana, nie oszczędzała nawet umarłych. Nie tylko zniszczono nagrobek Wilhelma Zdobywcy, lecz obdarzone czcią ciała świętych mężów i niewiast, którzy spędzili swe życie w służbie Bogu i ubogim zostały wywleczone z grobów, podeptane, spalone i wrzucone do rzeki. Motłoch zrzucił figurę świętej Joanny z mostu w Orleanie. Inni jeszcze fanatycy rzucili do Loary szczątki świętych Ireneusza i Marcina z Tours. W Poitiers zniszczyli relikwie świętego Hilarego oraz cenne księgi spisane jego ręką. Po otwarciu grobu świętego Franciszka z Paoli w Plessis-les-Tours, odkryto że ciało jest całe i uniknęło zepsucia, mimo iż minęło ponad pół wieku. Zamiast zadziwić się nad tą osobliwością, przywiązano je do sznura i wleczono przez ulice, a następnie spalono. Resztki kości świętego zostały następnie znalezione przez katolików i umieszczone w różnych kościołach zakonu minimitów.

Nie tylko ci, którzy oddali swe życie za Chrystusa, lecz również sam Chrystus, wydawał się szczególnym obiektem nienawiści owych ludzi, którzy nazywali siebie chrześcijanami i nauczali potępienia niemowląt oraz predestynacji wielu dusz do piekła. Podobnie jak podczas wszystkich rewolucji antychrześcijańskich pluto na posągi Zbawiciela, obalano je i niszczono. Często obiektem ataku i urągania stawało się Ciało Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. W Nimes, Paryżu i innych miejscach, włamywano się do tabernakulów, wyrzucano z nich i deptano Hostie – stopami ludzkimi i końskimi kopytami. Choć wszystkich tych okropieństw dokonywała nieliczna mniejszość w przeważająco katolickim kraju, wszystkie siły centralnej i miejscowej administracji wydawały się sparaliżowane i pełne niemocy. Hugenoci uzyskali większość w Stanach Generalnych i zwolenników w parlamencie paryskim. Wydawali się że zajmują wszystkie ważne pozycje aby czuć się bezpiecznie i skierować na boczny tor wszelkie próby ich ukarania.

Za namową l’Hopitala Katarzyna wydała w styczniu 1562 roku edykt przyznający kalwinistom prawo do kultu poza murami miast, pod warunkiem że kościoły zostaną zwrócone, zaś obie strony powstrzymają się od przemocy. Miało to ułagodzić hugenotów, lecz nie odniosło takiego skutku. Uznając powyższe słusznie za kapitulację, hugenoci uradowali się na wieść o pierwszym przełamaniu jedności Kościoła z Państwem we Francji. Tuż potem zniszczyli katedrę w mieście Bezy, wyrzucając całe duchowieństwo.

W pewnym rejonie Gaskonii, w promieniu 40 mil nie można było znaleźć księdza. Coraz więcej zakonnic wywlekano z konwentów, coraz więcej tabernakulów otwierano i profanowano. W lutym, tuż po otwarciu Soboru w Trydencie (na który dzięki determinacji ich przywódcy – kardynała Lotaryngii przybyli także przedstawiciele Francji) siedemdziesięciu kalwińskich kaznodziejów spotkało się na uroczystym synodzie w Nimes, przyjmując plan zniszczenia wszystkich kościołów katolickich w mieście i diecezji. Szybko zaczęli go wdrażać w życie, paląc katedrę i wypędzając wszystkich księży. Rządy terroru nie były wynikiem emocjonalnego, nieprzemyślanego działania bezmyślnego motłochu, lecz starannie opracowanym programem grabieży, destrukcji i zabijania.

Wielu katolików, którzy wspierali stronnictwo Coligny’ego z politycznych powodów, na przykład sporu z Gwizjuszami, wycofało teraz swoje poparcie. Konstabl Anne de Montmorency opuścił Politiques, przenosząc się do frakcji katolickiej. Antoni z Nawarry wrócił do Wiary, przyłączył się do księcia Franciszka i zaproponował powołanie Inkwizycji by zaleczyć rany Francji. Jednak było już za późno na tak pokojowe środki. W marcu widzimy jak Tomasz Gresham, dobrze poinformowany przez swoich agentów, pisze do Cecila z Antwerpii, iż „nadeszły tu wieści, że książę Kondeusz rządzi Królestwem oraz że monseigneur Chatillon jest wielkim panem Francji (…) zaś Mons Dandelot jest głównym kapitanem całej francuskiej jazdy.” Kardynał Lotaryngii oraz inni członkowie parlamentu paryskiego uciekli. W Niderlandach spodziewają się zwycięstwa Kondeusza i Gresham wyraża radosną nadzieję że tak będzie.

Gwizjusz wyruszył teraz pod namową Antoniego z Nawarry do Paryża, biorąc ze sobą, pod zbrojną eskortą swe dzieci oraz swą chorą małżonkę, piękną córkę Renaty francuskiej i księcia Herkulesa d’Este z Ferrary, o których Ronsard śpiewał: Venus la sainte en ses grâces habìte[1]. Pod Vassy kawalkada natknęła się na partię sześciuset, może siedmiuset kalwinistów, w większości uzbrojonych, którzy odbywali zebranie w stodole. Między częścią ludzi Gwizjusza oraz hugenotami wywiązała się sprzeczka. Gdy książę pojawił się by usunąć problem, jeden z kalwinistów zranił go. Grupa jego ludzi, wściekła, runęła na heretyków, zabijając dwunastu na miejscu i raniąc czterdziestu tak bardzo, że wkrótce zmarli.

Beza i inni hałaśliwi propagandziści kalwinizmu wykorzystali owo nieszczęsne wydarzenie, które przypuszczalnie było nieuniknione, zważywszy na prowokację jaką stanowiły kalwińskie rządy terroru, aby okrzyknąć je „Masakrą w Vassy”, aż w końcu zostało ono wyolbrzymione do rozmiarów dokonanej z zimną krwią rzezi setek szlachetnych i bezbronnych hugenotów. Co zwraca jeszcze większą uwagę – tak wielu obecnych historyków datuje wojny hugenockie od tego zdarzenia, zamiast od tumultu w Amboise. Beza ogłosił krucjatę przeciw katolikom. Kondeusz podjął kolejną próbę pojmania młodego króla – nieudaną. Tymczasem Gwizjusz wmaszerował do Paryża, gdzie został przyjęty radosnym entuzjazmem mieszkańców. Kupcy ofiarowali mu dwa miliony liwrów na obronę Wiary i przywrócenie spokoju w mieście. Książę odmówił, oświadczając, że przybył by oddać się do dyspozycji króla. Ze wszystkich głównych postaci pierwszej z ośmiu krwawych wojen hugenockich, ów człowiek widocznie się wyróżnia – spokojem, odwagą, lojalnością, patriotyzmem i oddaniem, heroiczna osobowość, z pewnością jedna z najwspanialszych w dziejach Francji.

Katarzyna Medycejska, obecnie – do głębi przerażona, skierowała rozpaczliwe apele do Filipa II i papieża. (…) Papież Pius IV zgodził się pomóc Katarzynie pod warunkiem dymisji l’Hopitala. Gdy to uczyniła, przesłał jej 25 tysięcy skudów, które pożyczył na dziesięć procent. List l’Hopitala do papieża, z protestem, że jest dobrym katolikiem, jak się wydaje nie zmienił opinii Ojca Świętego o jego polityce. Chatillonowie zawarli już wcześniej dość satysfakcjonujące porozumienie z inną kobietą o królewskiej godności – Elżbietą i człowiekiem odpowiadającym za jej interesy – Cecilem. Kardynał Chatillon przeprowadził wstępne negocjacje, zaś jego brat – admirał Coligny wysłał przedstawicieli by podpisali niesławny traktat z Hampton Court, z 12 września 1562 roku, w którym zdradził swój kraj aby uzyskać korzyści dla sekty hugenockiej. W zamian za zapłatę 100 tysięcy złotych koron, które miały być wypłacone we Frankfurcie lub Strasburgu oraz posiłki wojskowe, zgodził się na zwrot Anglikom Calais. Jako zabezpieczenie powyższego wydał port Havre de Grace, który Anglicy skwapliwie obsadzili.

Francuscy protestanci mieli podobne międzynarodowe nastawienie jak angielscy protestanci, którzy wydali Calais w ręce zwyczajowego wroga swego kraju. W każdym z tych wypadków protestanci byli gotowi do poświęcenia swego kraju na ołtarzu międzynarodowej sekty, czy też mówiąc bardziej ściśle – międzynarodowej nienawiści wobec Kościoła katolickiego i katolików, albowiem powyższe łączyło wszystkie różne frakcje dysydenckie. Dla kogoś przyzwyczajonego do lektury zwyczajowych komunałów o patriotyzmie protestantów i podporządkowaniu katolików politycznym interesom Rzymu oraz nonsensu przypisującego Reformację „nacjonalizmowi”, może niemal wydawać się szokiem odkrycie, że, patrząc ogólnie, to katolicy byli aż nazbyt skłonni przedkładać patriotyzm nad swe obowiązki wobec Kościoła, podczas gdy protestanci, od samego początki, byli zjednoczeni międzynarodowym politycznym sojuszem, który rzadko opierał się wszelkiego rodzaju zdradom interesów narodowych, stając na krawędzi rezygnacji z władzy narodowej nad współrodakami. A jednak to Coligny staje się bohaterem w popularnych dziełach historycznych i biograficznych, zaś o Gwizjuszach zawsze wspomina się z rodzajem niechęci.

W każdym razie, Anglicy zajęli Hawr i brali teraz aktywny udział w wojnie francuskiej. Cztery tysiące przyłączyło się przed końcem 1562 roku do buntowników Kondeusza w Orleanie. Inni obsadzili Rouen oraz Dieppe. Przez nadchodzące lata miasta hugenockie były bardziej lojalne wobec Elżbiety niż własnego kraju. Kondeusz zwrócił się z apelem do niemieckich protestantów, którzy zaczęli mu wysyłać żołnierzy. Książę Franciszek Gwizjusz z trzema tysiącami jazdy, trzema tysiącami wybornej piechoty, dwunastoma tysiącami piechoty francuskiej oraz sześcioma tysiącami Szwajcarów ruszył by podjąć oblężenie Kondeusza i Coligny’ego w Orleanie. 19 grudnia armia katolicka, podobnie jak kiedyś święta Joanna, przekroczyła rzekę. Gwizjusz znajdował się na czele z Hiszpanami i Gaskończykami.  Za nimi podążały francuska piechota i jazda.

Nieprzyjaciel oczekiwał ich, w szyku bojowym, w rejonie Dreux. Ostrzał katolickiej artylerii był nieskuteczny i hugenoci, mimo braku kawalerii, zaatakowali tak zaciekle, że zmusili do odwrotu Szwajcarów i jazdę konstabla Montmorency’ego. Wiktoria wydawała się w zasięgu ręki. Zaczęli nawet śpiewać triumfalne pieśni, gdy hiszpańska piechota przypuściła kontr-uderzenie z tak wielkim skutkiem, że szale zostały odwrócone i zwycięstwo ocalone, choć nie bez ciężkich strat. Wśród poległych znalazł się marszałek de Saint Andre. Wsparcie Filipa II okazało się decydujące.

Na wieść o tym zwycięstwie papież Pius IV odprawił 3 stycznia roku 1563 uroczystą Mszę dziękczynną w kościele San Spirito oraz napisał do francuskich katolików, wzywając ich aby wykorzystali swoje powodzenie. Książę Franciszek postanowił tak uczynić, oblegając Orlean. Niechybnie zająłby tę główną twierdzę hugenocką i zakończył wojnę, gdyby nie zdradziecki postrzał zatrutą kulą z arkebuza kalwinisty na służbie pana de Soubize – niejakiego Pultrota de Mere, który w powyższym celu wstąpił do katolickiej armii.

Pełne żalu lamenty rozległy się w Paryżu i innych miastach katolickich. Przywódcy i kaznodzieje hugenoccy głośno pochwalili zbrodnię. Pultrota pojmano i zaprowadzono do jego ofiary. Książę przebaczył mu i powiedział, że modli się do Boga aby również mu wybaczył. Morderca wyjawił że został zaangażowany przez admirała Coligny’ego, Teodora Bezę i de Soubize’a i otrzymał za zabójstwo sto koron. Przywołał wypowiedź fanatycznego Bezy że królowa, król, jego bracia, wszyscy Gwizjusze i papiescy legaci muszą zginąć. Gwizjusz zmarł niedługo potem (27 lutego 1562 roku) „jak dobry chrześcijanin, wspaniały książę i wielki dowódca” – napisał Barbaro Wenecjanom, przyjąwszy wszystkie sakramenty, „ufny w miłosierdzie Boże i nie lękający się śmierci.”

Owa niegodziwa zbrodnia zniszczyła całe dzieło Gwizjuszy i ich przyjaciół, pozostawiając stronnictwo katolickie bez przywódcy. Brat księcia, kardynał Lotaryngii był uzdolniony, odważny i o nieposzlakowanej opinii, lecz przebywał na Soborze w Trydencie. Montmorency był więźniem. Antoni Nawarski i marszałek de Saint Andre polegli. L’Hopital, człowiek kompromisów, powrócił z wygnania do stronnictwa Katarzyny Medycejskiej. Przestraszona królowa złożyła kolejną upokarzającą kapitulację wobec hugenotów, przyznając im, w traktacie z Amboise (marzec 1563) amnestię i wolność wyznania. (…) Dzięki sztuczkom damy dworu Kondeusz został pozyskany przez stronnictwo Politiques.

Kardynał Chatillon wrócił na dwór ze swym bratem admirałem. Michela l’Hopitala, ponownie w łaskach, widziano na Mszy każdego ranka. Konstabl, który miał w zwyczaju odmawianie Różańca, gdy rozmawiał lub wydawał rozkazy swoim żołnierzom lub koniowi, został zwolniony. Zapanowała cisza w trakcie burzy i wszystko pozornie wydawało się pełne zgody. Jednak katolicy wciąż powtarzali na kształt litanii: „od wykałaczki admirała, paciorków konstabla, Mszy kanclerza, czerwonego kapelusza Chatillona, libera nos, Domine[2]! Albowiem rujnowali nas i będą rujnować.” (…)

przypisy:

[1] fr. Wenus święta żyje w jej wdziękach

[2] łac. wybaw nas, Panie!

fragmenty książki: T. Walsh: Phillip II, tłum. wł.

Miejsca, których nie udało się obejrzeć

… z powodu pogody, zmęczenia, problemów ze znalezieniem noclegów i takich tam. Wrzucam, bo może kogoś zainteresuje.

BURGUNDIA

AUTUN, Miejscem, które nie udało się nam odwiedzić, a było w planie była przede wszystkim dawna siedziba diecezji – Autun z katedrą św. Łazarza. Do Autun jedzie się głównie po to by obejrzeć ten romański portal. Tym razem się nie udało.

NEVERS. Z uwagi na dość długi etap jazdy w dolinę Loary byliśmy zmuszeni pominąć Nevers ze zniszczonym częściowo przez rewolucję romańskim kościołem św. Szczepana (zdemolowano jego trzy wieże) – najstarszym zachowanym kościołem z kamiennymi sklepieniami (koniec XI w.) oraz, oczywiście znajdujące się w mieście sanktuarium z relikwiami św. Bernardetty od objawień w Lourdes.

GUEDELON. Napięte ramy czasowe sprawiły również, że minęliśmy plac budowy zamku w Guedelon.

REJON LOARY

CHAUVIGNY / POITIERS. Niemiłosierny deszcz jaki lał od rana podczas wyjazdu do Fontgombault sprawił, że plan dnia został ograniczony i z Saint-Savin pojechaliśmy z powrotem do Loches. Dlatego ominęły nas typowo średniowieczne klimaty w Chauvigny. No i oczywiście romańskie cacuszko to jest Notre-Dame de la Grande w niedalekim Poitiers.

Jak wspomniałem przejazdem minęliśmy też Tours i Blois.

NORMANDIA

ETRETAT. Paskudna normandzka pogoda nie pozwoliła na wypad na oddalone o ok. 70 km od naszego miejsca noclegu klify Etretat.

PIKARDIA

CORBIE. Mała miejscowość ok. 10 km na wschód od Amiens z pozostałościami zrujnowanego przez rewolucję opactwa benedyktyńskiego. Gdyby nie końcowe zakupy w Amiens, może by się udało.

WIDOK NA REJON CALAIS

WIDOK NA REJON CALAIS

Czemu te figury są bez głów? – prolog

W szeregu wpisów na niniejszym blogu znaleźć można adnotacje, że widoczne przypadki wandalizmu a to jakiejś katedry, a to opactwa są o dwa stulecia starsze niż rewolucja epoki zwanej oświeceniem i pochodzą z etapu rewolucji odrodzeniowej tudzież renesansowej. Zresztą „wielka” rewolucja francuska i „mniejsze” jej XIX-wieczne siostry (których czołowe osiągnięcia, opisano pokrótce tutaj) lubiły się odwoływać do XVI-wiecznych korzeni, używając m.in. retoryki rewanżu za noc św. Bartłomieja. Renesansowa moda na wandalizm nie jest zresztą wynalazkiem bynajmniej francuskim, gdyż zakwitła wcześniej, podobnie jak tak zwana reformacja, w krajach Rzeszy, wreszcie na Wyspach Brytyjskich. Reformacja owa wkrótce zaczęła mnożyć czy może raczej dzielić, w idącą dziś w tysiące, liczbę denominacji i klanów wyznaniowych, w myśl zasady, iż każdy kto posiadł umiejętność czytania miał prawo założyć swój własny „kościół”. Jedna cecha jednakowoż była dla owych denominacji wspólna – „protest” wobec „Babilonu” czyli Kościoła rzymskiego, jego duchowieństwa, a w szczególności zgromadzeń zakonnych. Protest, który u świeckich protektorów reformatorów miał podłoże machiaweliczno-pragmatyczne, gdyż wiązał się z możliwością wielkiego skoku „na kasę” to jest majątki kościelne. I tak, zanim doszło do szerszego wejścia ideologii reformacyjnej do Francji, niedawny obrońca wiary katolickiej przed Lutrem, Henryk VIII Tudor zburzył, splądrował lub zawłaszczył około 800 klasztorów i domów zakonnych oraz ich dobra. Majątek ów nie posłużył bynajmniej ulżeniu ludu pracującego miast i wsi jego królestwa, który to element ideologiczny miał się pojawić dopiero na dalszym etapie rewolucji. Król zmierzał ponadto do zapewnienia sobie następstwa w postaci syna, co w dłuższej perspektywie, jak wiemy, doprowadziło do rządów niewiast Marii i Elżbiety oraz wygaśnięcia domu Tudorów.

Powstanie kwestii hugenockiej we Francji było okolicznością związaną w znacznej mierze z geopolitycznym położeniem tego królestwa. Najpierw, w bezpośrednim sąsiedztwie protestanckich krajów Rzeszy i silnych ośrodków tej ideologii w Strasburgu i Genewie, potem także – w sąsiedztwie przez Angielski Kanał z Anglią wspomnianego Henryka VIII i Elżbiety I. Królowie Franciszek I i Henryk II, ustawicznie wchodzący w spory z globalizującym się cesarstwem Habsburgów, upatrywali naturalnych sojuszników w stojących w opozycji do Karola V luterańskich książętach niemieckich. Na powyższe nakładały się uwarunkowania wewnętrzne – na południu, w Królestwie Nawarry, ale i francuskim pograniczu żyli jeszcze potomkowie dawnych, średniowiecznych herezji – albigensów i waldensów. Siostra Franciszka I – Małgorzata została żoną króla Nawarry, tworząc wobec brata swoiste lobby innowierców. Franciszek, który jeszcze w roku 1516 skupiał się na podporządkowaniu sobie papiestwa, wymuszając po pomyślnej kampanii włoskiej na Leonie X korzystny konkordat, nie podejmował radykalnych kroków przeciw protestantom. Jednocześnie, w celu utrzymania ładu wewnątrz kraju wspierał stojącą na straży wiary katolickiej Sorbonę i paryski parlament.

Tymczasem, w krajach Rzeszy obok pragmatycznego protestantyzmu książąt, reformacja zaczęła się rozwijać w skrajne, rewolucyjne ruchawki, takie jak w Munsterze w roku 1535, który stał się komuną pod szyldem Nowej Jerozolimy. Franciszek I zareagował i podjął decyzję o wygnaniu „reformatorów” ze swojego królestwa. Na banicję mieli blisko – do wspomnianego Strasburga i Genewy, skąd właśnie do Francji przenikały idee, zwłaszcza kalwińskie, prowadząc do powstania, zwłaszcza na południu pokaźnych skupisk późniejszych hugenotów. Następca Franciszka I – Henryk II był na tyle zaniepokojony skalą tego zjawiska, które wkraczało już do takich miast jak Orlean, Lyon czy Paryż, że zarządził powołanie specjalnego trybunału inkwizycyjnego do walki z herezją. Świeckie ramię przejmowało po procesach uznanych za winnych i dochodziło do wykonywania wyroków śmierci. Powyższe nie przeszkadzało królowi to prowadzić politycznych układów z protestanckimi państwami Rzeszy, a potem z Anglią przeciw cesarzowi. Tymczasem liczba hugenotów rosła. Podobnie, jak w krajach niemieckich, aktywną ich część stanowili byli księża, zachęceni rozluźnieniem dyscypliny obyczajowej. W roku 1559 społeczność hugenocka była na tyle silna, że zorganizowała w maju swój zjazd w Paryżu, a rok później próbowała dokonać zamachu stanu w Amboise (o czym szerzej w tym wątku). Już w okresie tegoż zamachu dochodziło do ataków na katolickie kościoły i ceremonie, np. w roku 1559 w Poitiers, kiedy splądrowano kaplicę jakobitów, w roku 1560 Rouen, gdzie na wiosnę doszło do rozruchów i niszczenia obiektów sakralnych, w Montpellier czy w Tournai, gdzie protestant wyrwał Hostię księdzu podczas podniesienia i ją połamał.

Przedwczesna śmierć Franciszka II oraz manewry polityczne Katarzyny Medycejskiej, która obawiając się zbytniej dominacji pro-katolickich Gwizjuszy, bezpośrednio po zamachu w Amboise oraz następujących latach 1561-1562 wykonała szereg przyjaznych ruchów w stronę hugenotów, doprowadziły do jeszcze wzrostu ich znaczenia. Równolegle, jeszcze przed wybuchem rebelii hugenockiej roku dochodziło do regularnych ataków, np. w grudniu roku 1560 doszło do rozruchów i niszczenia kościołów w Meaux i okolicach, a oblężonego w pałacu biskupa uwolnili dopiero przysłani z Paryża żołnierze królewscy. W roku 1561 w Albiac doszło do ataku na klasztor i zniszczenia przechowywanych tam relikwii, w Paryżu napadnięto na piekarza wypiekającego opłatki, zabijając go, doszło również do ataku na kościół św. Medarda. We wspomnianym Rouen, w latach 1560-61 zanotowano dziewięć tumultów wywołanych przez hugenotów (por. P. Benedict: Rouen during Wars of Religion), szczególnie atakowano figury poświęcone Dziewicy Maryi, w kraju dochodziło do prób przejmowania kościołów w miastach i poza nimi. Winni oczywiście trafiali do więzienia, co dodatkowo wzmagało napięcie.

Tzw. masakra w Vassy w dniu 1 marca roku 1562, kiedy to przyboczni księcia de Guise wdali się w starcia z próbującymi obejść postanowienia edyktu tolerancyjnego hugenotami, stała się pretekstem do wybuchu całego ciągu rebelii, w których hugenoci sięgali po pomoc protestanckich państw ościennych – Anglii i Palatynatu, m.in. oddając Anglikom we władanie normandzkie porty. Rok 1562 to jednocześnie obejmująca już całą niemal Francję fala ataków na kościoły, które grabiono, palono i bezczeszczono. Mimo początkowych niepowodzeń protestantów w kampanii roku 1562 r., szanse zostały wyrównane przez zabójstwo dowodzącego armią królewską księcia de Guise. W roku 1563, w Amboise Katarzyna Medycejska ponownie przyznała ograniczoną możliwość kultu hugenotom. W roku 1567 Katarzyna zmieniła jednak znowu front – zbliżenie z Hiszpanią oznaczało odsunięcie protestanckich sojuszników. W tym samym roku, przywódcy sił kalwińskich – książę Conde i admirał Coligny podjęli próbę kolejnego zamachu stanu – pojmania króla w Monceau (Meaux). Okazała się ona nieudaną wskutek interwencji Szwajcarów konstabla de Montmorency, podobnie jak oblężenie Paryża, które po ucieczce króla z Monceau do stolicy podjęli hugenoci. We wrześniu roku 1567 doszło też do rzezi katolików w Nimes. Ta faza konfliktu, podczas której m.in. hugenoci spustoszyli Blois, zakończyła się rozejmem w Longjumeau w marcu roku 1568, potwierdzającym edykt z Amboise z roku 1563. Jednak wobec groźby sojuszy hugenotów z Anglikami i protestanckimi książętami Rzeszy (kontyngent Jana Kazimierza – syna palatyna reńskiego Fryderyka III wspomagał hugenotów podczas starć) Karol IX zdecydował się na zakazanie kalwińskich praktyk religijnych. Spowodowało to we wrześniu roku 1568 trzeci etap konfliktu, podczas którego hugenoci uzyskali wsparcie Anglii, protestanckich Niderlandów i części księstw niemieckich (w tym pomoc militarną księstwa Dwóch Mostów), zaś król uzyskał pomoc Hiszpanii i papiestwa.

W międzyczasie interweniował zdecydowanie w Kościele francuskim papież Pius V, usuwając siedmiu francuskich biskupów, którzy sprzyjali hugenotom. W bitwie pod Jarnac w marcu roku 1569 hugenoci zostali rozbici, a książę Conde zginął. Admirał Coligny otrzymał tymczasem wsparcie nowego króla Nawarry – Henryka, który liczył na następstwo tronu Francji. Strona katolicka pod wodzą brata Karola – Henryka, księcia Anjou oraz młodego księcia de Guise odniosła kolejne zwycięstwo pod Montcontour, ale Karol IX i Katarzyna Medycejska, także z obawy o wzrost znaczenia brata zdecydowali się zawrzeć traktat roku 1570, który dawał hugenotom szeroką możliwość sprawowania kultu we Francji (poza Paryżem) oraz powierzał im pod opiekę cztery twierdze królestwa – La Rochelle, Montauban, Cognac oraz La Charite-sur-Loire. Traktatowi sprzeciwił się papież i… paryski parlament. Natomiast, Coligny z wroga królewskiego numer 1 stał się doradcą młodego Karola IX, nakłaniając go do zbliżenia z Anglią i wsparcia zbuntowanej przeciw cesarzowi części Niderlandów.

Na wiosnę roku 1572 francuscy hugenoci postanowili wspomóc rebelię w Niderlandach, organizując armię pod wodzą Ludwika księcia Nassau, która w maju wkroczyła do tego kraju i zaatakowała miasta katolickie. Cała prowokacja była obliczona nie tyle na trwałe sukcesy, co na wywołanie wojny Francji z Hiszpanią, której pragnął Coligny. Karol IX pod jego namową zdecydował się wydać swoją siostrę Małgorzatę za protestanta Henryka Nawarry, co wobec bezdzietności Karola (oraz jego brata) i starego prawa salickiego dawało temuż pretensje do tronu Francji w przyszłości. W takim kontekście historycznym – przy okazji wspomnianego ślubu doszło w sierpniu 1572 roku, w Paryżu do wspomnianej na wstępie nocy św. Bartłomieja.

Małżeństwu Henryka z Małgorzatą, które miało utrwalić zwycięstwo hugenockiej rewolucji we Francji sprzeciwiało się wielu Francuzów, w tym także Katarzyna Medycejska. Królowa matka, wykonując kolejny już zwrot, podjęła próbę rozwiązania kwestii awanturniczego doradcy syna w typowym dla ówczesnej epoki stylu – to jest w taki sam sposób, w jaki hugenoci usunęli 9 lat wcześniej Franciszka de Guise. Próba zabójstwa Coligny’ego 22 sierpnia nie udała się. Gdy wyszła na jaw – matka przekonała syna, że hugenoci spiskują przeciw jego życiu, co było tym łatwiejsze, że zaledwie 5 lat wcześniej Coligny z Kondeuszem próbowali porwać Karola. W nocy z 23 na 24 sierpnia król wysłał żołnierzy na miasto, których wsparli paryżanie. Uderzyli oni na kilka tysięcy hugenotów, którzy przybyli do Paryża na ślub. Ponad 1000 z nich, w tym Coligny znalazło tej nocy śmierć.  Do stolic zagranicznych poszły depesze o spisku na życie króla, powstrzymanym przez Karola – w Rzymie oddzwoniono na wieść o tym Te Deum. Wykorzystała to niezwłocznie propaganda kalwińska, rozgłaszając, iż papież Grzegorz XIII ucieszył się z paryskiej rzezi. Niemieccy luteranie, którzy na zwolenników Kalwina patrzyli jak na zdrajców, niezbyt się masakrą przejęli. Rzezie wybuchły też w innych miastach, co dodatkowo zaogniło sytuację.

Doszło tymczasem do jej kolejnego zwrotu. Postanowiono, że książę Akwitanii Henryk, brat Karola, który właśnie próbował zdobyć oddane wcześniej hugenotom La Rochelle, będzie kandydował w wolnej elekcji na tron polski. Wobec tych planów niezwłocznie ponownie doprowadzono do rozejmu z hugenotami, popartego powtórzeniem postanowień tolerancyjnych. W roku 1575, po śmierci swojego brata Karola IX, jak wiemy, Henryk  uciekł z Polski i wstąpił jako Henryk III na tron francuski. Kierując się być może wzorcami polskimi (tzw. konfederacja warszawska) potwierdził on w roku 1576 swobody hugenotów. Powyższe wywołało sprzeciw w parlamencie paryskim, który na przywódcę frakcji katolickiej wysunął Franciszka de Guise. W roku 1577 Henryk III odwołał wcześniejszy edykt, co spowodowało wybuch kolejnej odsłony zbrojnego konfliktu, podczas którego nowego księcia Conde wsparł cierpliwie zmierzający do tronu francuskiego Henryk Nawarry, poparty oczywiście przez Anglię. W roku 1585 papież Sykstus V ekskomunikował księcia Conde i Henryka Nawarry, co krzyżowało jego plany do tronu Francji. Henryk  złożył protest w Rzymie i odwołał się do parlamentu francuskiego. Nie próżnował jednocześnie w polu i w roku 1587 wygrał bitwę pod Coutras. Liga katolicka utrzymywała szereg ważnych miast takich jak Paryż, Lyon, Reims, Orlean i Bourges. Utrzymywała również poparcie króla.

W roku 1588 Henryk III Walezy dokonał jednak kolejnej wolty. Zaniepokojony wzrostem znaczenia księcia de Guise, którego popierały wspomniane miasta, zlecił morderstwo w Blois księcia i jego brata arcybiskupa Lyonu oraz zawarł sojusz z Henrykiem Nawarry. Brat zabitego Karol Lotaryński stanął wtedy na czele armii, papież Sykstus V potępił mord, zaś Sorbona ogłosiła że naród nie jest winny posłuszeństwa królowi mordercy. Henryk III ruszył z Henrykiem Nawarry na Paryż, jednak podczas oblężenia, parę miesięcy po mordzie – spotkał go podobny los. Zginął z ręki zamachowca. Okoliczność powyższa oznaczała spełnienie się marzeń Henryka Nawarry, który ogłosił się królem Francji. Gdy uznały go jedynie państwa protestanckie doszedł do wniosku, że „Paryż wart jest Mszy” – złożył publiczną pokutę i przejście na katolicyzm, zobowiązując się m.in. do wprowadzenia we Francji reform Soboru trydenckiego. Hugenoci, którzy doprowadzili Henryka do tronu, byli rozczarowani.

Wymogli jednak na królu ogłoszenie w roku 1598 tzw. edyktu nantejskiego, zapewniającego im nie tylko wolność religijną, ale i własne uczelnie w Montauban, Montpelier, Sedanie oraz Samur, utrzymywane na koszt państwa. Z drugiej strony zobowiązywali się do zaprzestania prześladowań katolików w prowincjach, gdzie mieli polityczną przewagę oraz zwrotu zawłaszczonych kościołów. Henryk, który planował wojnę z cesarstwem przy wsparciu protestanckich księstw Rzeszy, przymykał jednak oko na naruszenia  tych ostatnich ustaleń. Zginął od ciosu zamachowca   w maju roku 1610, podczas przygotowań do wojny z Habsburgami, której pretekstem wszczęcia był spór o sukcesję w księstwie Cleves.  Był to kolejny, kilkunasty już zamach na jego życie. Posprzeczali się również książęta protestanccy w kwestii samej sukcesji – jeden z pretendentów do stolca, elektor brandenburski, nie zgodził się na propozycję małżeństwa swojej córki z drugim kandydatem – księciem Norymbergi, na co ten ostatni… przeszedł na katolicyzm i poparł Habsburgów. Wojna i to potężna, przygotowywana aktywnie przez antyrzymską propagandę, wybuchła dopiero 8 lat później. Początkowo Francja nie wzięła w niej udziału.

Król i dziewica (III)

część pierwsza

część druga

IX. Już cztery dni po koronacji – 21 lipca 1429 roku Joanna wyruszyła z królem Karolem, przy wsparciu nowo przybyłych ochotników na Paryż. Pod koniec lipca zajęto m.in. Soissons i Chateau Thierry, a 25 sierpnia wojsko stanęło pod murami Paryża. W międzyczasie Burgundczycy zdecydowali się zawrzeć z Karolem najpierw 14-dniowy, a potem 4-miesięczny rozejm, jak się potem okazało – wyłącznie w celu ochłonięcia z zaskoczenia i odbudowy sił własnych. 8 września rozpoczął się szturm na Paryż. Rana od bełtu z kuszy, jaką w udo odniosła Joanna pod jego murami, skłoniła jednak wojsko do odstąpienia spod stolicy. Mimo protestów Joanny, Karol zdecydował wycofać się na z góry upatrzone pozycje w dolinie Loary, rozpuścił też zebraną wcześniej armię. Na początku listopada, widząc bezczynność władcy Joanna wyruszyła z małymi siłami w pole. Odniesiono trochę małych sukcesów, ale oblężenie prawie miesięczne oblężenie położonego niedaleko od Bourges La Charite-sur-Loire nie przyniosło powodzenia.

Karol VII był najwyraźniej zadowolony ze stanu posiadania i nie planował na razie kolejnych kampanii. Joannę i jej rodzinę uszlachcił pod koniec grudnia, ale przeciw planom wojennym oponował. W rezultacie Joanna rozważała nawet opuszczenie Francji – w marcu 1430 roku podyktowała list do husytów, wskazując, iż osobiście stanie na czele krucjaty jeżeli nie powrócą do wiary katolickiej. Po koniec marca opuściła bierny dwór królewski i znalazła się w dolinie Marny, gdzie prowadzono walki z oddziałami najemników wspierających stronę angielską. Zajęto miasto Melun. W tym samym czasie Burgundczycy zakończyli niepotrzebny już im rozejm i przystąpili do oblężenia Compiegne, gdzie Joanna udała się z odsieczą na czele niewielkich sił. Dnia 24 maja brała udział w wycieczce na burgundzki obóz, która została zaskoczona przez przeważające siły przeciwnika. Podczas odwrotu obrońcy podnieśli przedwcześniej most zwodzony i Dziewica została wzięta do niewoli przez kapitana oddziału burgundzkiego hrabiego – Jeana de Luxemburga. Compiegne broniło się dalej.

X. Burgundią rządził wówczas książę Filip zwany Dobrym, władca, dziś byśmy powiedzieli pragmatyczny, który po pojmaniu Joanny oczekiwał, jak się wydaje, na oferty od obu zainteresowanych stron – Karola i księcia Bedford. Król Karol nie zdecydował się na interwencję w jej sprawie. Tymczasem, w pozostającym w rękach angielskich Paryżu zebrali się uczeni Sorbony, występując do księcia Filipa o wydanie dziewczyny celem jej przebadania w procesie inkwizycyjnym pod podejrzeniem herezji. Uznanie Joanny za heretyczkę prowadziłoby do podważenia legalności koronacji Karola VII dokonanej pod jej wpływem, co mogłoby odwrócić losy wojny na korzyść Henryka VI angielskiego. Uczonych paryskich wspierał wyrzucony ze swojej diecezji, sprzyjający Anglikom, biskup Beauvais Pierre Cauchon, który w okresie po zabójstwie w roku 1407 księcia Orleanu, poprzedzającym interwencję Henryka V, stanął po stronie burgundzkiego Jana bez Lęku. Później był wysłannikiem burgundzkim na sobór w Konstancji i jednym z architektów traktatu w Troyes ofiarującego następstwo tronu Francji zwycięzcy spod Agincourt, a także autorem uczonej rozprawy uzasadniającej wyłączenie od dziedziczenia delfina Karola. Pełnił potem funkcję doradcy królewskiego Henryka VI, a za swe zasługi otrzymał biskupstwo Beauvais. Po koronacji Karola VII w Reims Cauchon uciekł pod opiekę angielską do stolicy Normandii – Rouen. Stamtąd słał listy o przekazaniu mu Joanny, pod pretekstem ujęcia jej na terenie jego poprzedniej diecezji. Do osób broniących Joanny należeli natomiast sławny teolog Jean Gerson, arcybiskup Tours Jacques Gelu oraz późniejszy biskup Meaux – Pierre de Versailles. W październiku Joanna próbowała uciec z wieży, gdzie ją więziono, ale spadła z wysokości i ją ponownie schwytano.

XI. Od maja 1630 kiedy pojmano Joannę pod Compiegne Burgundczycy zwlekali z jej przekazaniem Anglikom, sprzedając ją dopiero w listopadzie tego roku za sumę dziesięciu tysięcy funtów. Transakcji dobił Jean de Luxembourg, hrabia de Ligny. 25 grudnia Dziewicę przywieziono do Rouen, gdzie wspomniany biskup Cauchon, liczący na usunięcie Karola VII od władzy, przygotowywał proces, uzyskując od miejscowego biskupa teren kościelny na jego przeprowadzenie. Towarzysze broni Joanny próbowali kilkakrotnie bezskutecznie uderzenia na Rouen – raz zimą, dwa razy na wiosnę, w tym pod koniec maja 1431 roku. Nie odstraszyło to jednak Anglików. Wstępna faza procesu Dziewicy rozpoczęła się w Rouen 9 stycznia 1431 roku – przewodniczył mu Cauchon jako sędzia inkwizycyjny (choć proces, jak i zarzucane Joannie rzekome czyny heretyckie miały miejsce poza jego diecezją), inkwizytor generalny Francji dominikanin Jean Graverent odmówił w nim udziału, przysyłając zastępstwo. Asesorów starannie wybrano z opcji pro-angielskiej. Powołano członków uniwersytetu w Paryżu oraz prawników kościelnych, a nawet kilku duchownych angielskich. Już na początkowym etapie naruszono procedurę – Joannę umieszczono w świeckim więzieniu, pod angielską strażą, nie przyznano jej obrońcy, nie przeprowadzano publicznych przesłuchań. Joanna trzymała się dzielnie – 1 marca zapowiedziała sędziom, że nim siedem lat minie poniosą większą stratę niż Orlean (w roku 1436 Karol VII zdobył Paryż).

Faza dochodzeniowa procesu trwała do 26 marca. Następnego dnia Joannie odczytano zawierający siedemdziesiąt punktów akt oskarżenia. Oskarżano ją między innymi o czary, herezję, bluźnierstwa, apostazję i bałwochwalstwo, a także nawoływanie do wojny. Zasięgnięto opinii biegłych teologów ze sprzyjającej Anglikom Sorbony, którzy uznali, że wizje pochodzą od szatana (na ich orzeczeniu opierał się być może reżyser Luc Besson, pokazując swoją diaboliczną wizję wizji Joanny na początku kręconego filmu). Joanna odpowiadała niewzruszona sędziom, powołując się na swoje wizje. Zagrożono jej torturami i śmiercią, jeżeli nie ich wyrzeknie się wizji. Przebieg procesu, zwłaszcza jego ostatnie dni pokazywał, że Anglicy w porozumieniu z Cauchonem przygotowywali mord sądowy i to z naruszeniem procedur.

24 maja, na terenie cmentarza Saint-Ouen w Rouen Joannie postawiono wybór albo wyparcie się wizji i męskiego odzienia albo stos. Odrzucono jej prośby o apelację do papieża. Wreszcie, gdy zaczęto czytanie wyroku Joanna się poddała i złożyła krzyżyk na oświadczeniu o wyparciu się błędów. W zamian za powyższe Cauchon miał jej obiecać, iż przeniosą ją do kościelnego więzienia. Dokładne okoliczności złożenia powyższego oświadczenia ani jego treść nie są jasne – z zeznań świadków procesu rehabilitacyjnego wynika, że niepiśmienna Joanna postawiła krzyżyk na innym, znacznie krótszym oświadczeniu niż zostało następnie umieszczone w aktach procesu. Ostatecznie przeznaczono Joannie pokutę w więzieniu oraz odprowadzono ponownie pod straż Anglików. Jak wynika z relacji świadków Anglicy nie byli zadowoleni z takiego przebiegu wypadków, a nawet zwrócili się przeciw Cauchonowi, który wydawał się usatysfakcjonowany. I teraz następuje szereg wypadków, z których wynika że nacisk angielski odniósł skutek. 28 maja doniesiono sędziom, że przebywająca w więzieniu Joanna ponownie przybrała męski ubiór, co uznano za znak powrotu do dawnych błędów. Paru słów wyjaśnienia wymaga kwestia tego męskiego ubioru, który Joanna nosiła podczas wypraw, i w angielskim więzieniu, głównie z obawy przed gwałtem. Jak zanotowano w aktach procesu pod datą 28 maja – Joanna skorzystała z męskiego ubioru, gdyż było to właściwe wśród mężczyzn (tj. angielskich strażników) i wyjaśniła, że jeśli znalazłaby się, zgodnie z obietnicą Cauchona, w kościelnym więzieniu nie uczyniłaby tego. Oświadczyła również, że obiecano jej także uczestnictwo w Mszy świętej co naruszono (27 maja była niedziela). Natomiast, jak relacjonował świadek procesu rehabilitacyjnego Jean Massieu, w feralny poniedziałek angielscy strażnicy zmusili Joannę do wdziania męskiego ubioru, zabierając jej niewieście szaty i pozostawiając wybór – albo ubierze się w męski ubiór albo pozostanie naga.

Przesłuchiwana 28 maja Joanna miała oświadczyć, zgodnie z aktami procesu, że jej oświadczenie z 24 maja zostało złożone pod wpływem strachu przed ogniem i głosy pochodzące od Boga (tu sporządzający protokół zanotował na marginesie: responsio mortifera czyli niosąca śmierć odpowiedź) czyniły jej z tego powodu wyrzuty, że skazała się na potępienie by ocalić życie, że nie zrozumiała do końca podpisywanego oświadczenia, wreszcie, że może przywdziać szaty niewieście, ale nic więcej. 29 maja sędziowie i asesorzy zebrali się w kaplicy pałacu biskupiego w Rouen aby podjąć decyzję. Opat klasztoru św. Trójcy w Fecamp w imieniu asesorów przekazał sugestię by Joannie przeczytać jeszcze raz jej błędy tak by zrozumiała i skłaniać do wyrzeczenia się ich, na co sędziowie się nie zgodzili. Cauchon i Jean Lemaitre, zastępujący głównego inkwizytora Francji Graverenda, odczytali nakaz by Joanna stawiła się nazajutrz na rynku w Rouen celem ogłoszenia jej heretyczką, która powróciła do błędu i obłożoną ekskomuniką. Mimo nakazu tej treści Cauchon zgodził się by Joanna wyspowiadała się i…. przyjęła Komunię świętą. Według świadków – podczas ostatniego widzenia w więzieniu miała wprost obwinić biskupa Cauchona za to, że umiera, gdyż nie przeniósł jej do kościelnego więzienia i wydał na pastwę Anglików. Odwołała się przy tym do Najwyższego Sędziego.

Dnia 30 maja 1429 roku, w wigilię święta Bożego Ciała na rynku w Rouen miała miejsce egzekucja Joanny. Przed spaleniem, na głowę wsadzono Joannie zwyczajową papierową mitrę herezjarchy i odczytano wyrok ogłaszający ją heretyczką i ekskomunikowaną, co stało w jaskrawej sprzeczności z udzieleniem jej tego samego ranka Komunii. Ani Anglicy ani Cauchon nie zadbali również o formalny wyrok „świeckiego ramienia” Ostatnimi słowami Joanny było kilkakrotnie powtórzone imię Jezus. 8 dni po egzekucji, w czwartek w oktawie Bożego Ciała Cauchon mimo, że proces i jego akta zostały zamknięte, dodał do niego dokument niepodpisany przez nieobecnych już notariuszy procesowych stwierdzający rzekome wypowiedzi Joanny z dnia jej egzekucji o tym, że głosy, które słyszała mogły pochodzić od złego oraz dotyczący wizji korony przyniesionej przez anioła Karolowi, której podania szczegółów Joanna się wcześniej podczas procesu wzbraniała. Zdania co do tego dokumentu są podzielone – jedni widzą w nim wobec okoliczności w jakich powstał (post factum bez udziału notariuszy procesowych) i braku podpisów rzekomych uczestników fałszywkę stworzoną przez Cauchona na żądanie Anglików (który zrozumiał że się zagalopował i stworzył męczennika) by wesprzeć tezę o szatańskim pochodzeniu tytułu królewskiego Karola, inni uważają go za prawdopodobny – z uwagi na zgodę Cauchona na udzielenie Joannie ostatnich sakramentów, choć stojący w sprzeczności z oświadczeniami Joanny z 28 maja.

XII. W grudniu roku 1431, w katedrze Notre-Dame, w trzymanym przez Anglików Paryżu, odbyła się wymarzona przez biskupa Cauchona koronacja 10-letniego Henryka VI na króla Francji. Henryk nie zdążył jednak nawet osiągnąć pełnoletniości, liczonej jako wiek 16 lat, gdy Filip Dobry burgundzki postanowił zmienić strony i w roku 1435 zawarł porozumienie z Karolem VII. W roku 1436 Anglicy musieli opuścić Paryż. Henryk okazał się zresztą słabym królem, któremu przypisywano okresy szaleństwa. W roku 1445 zgodził się na oddanie Karolowi VII Akwitanii i prowincji Maine w zamian za małżeństwo z kuzynką Karola Małgorzatą Andegaweńską. W roku 1440 wrócił z niewoli pod Agincourt Karol, książę Orleanu. W roku 1442 zmarł w Rouen, wykrwawiony przez swojego balwierza, bez szans na przyjęcie ostatniego namaszczenia biskup Cauchon, który mimo zasług nie doczekał się arcybiskupstwa Rouen i musiał się zadowolić infułą w Lisieux. W tym samym roku zmarł przypuszczalnie autor zarzutów przeciw Joannie i ostatniego skierowanego do niej kazania – Nicolas Midi, który od roku 1434 chorował na trąd. W listopadzie roku 1449, wykorzystując niesnaski w Anglii, Karol VII wkroczył do Normandii i zajął Rouen, podejmując w lutym następnego roku inicjatywę celem wszczęcia procesu rehabilitacyjnego Joanny. Czy król kierował się własnym sumieniem, czy jedynie chęcią usunięcia jakiegokolwiek cienia ze swojej koronacji – do końca nie wiemy. Proces ten prowadzony przez władze kościelne ruszył za zgodą papieża Kaliksta III w roku 1455 trwał do lipca roku 1456. Zakończył się uznaniem męczeństwa Joanny oraz nieważności poprzedniego procesu i oświadczenia Joanny z 24 maja 1429. 7 lipca w pałacu arcybiskupim w Rouen, w obecności rodziny Joanny, ogłoszono werdykt wskazujący, iż biskup Cauchon oraz inni uczestnicy procesu działali w niegodziwym zamiarze, formułując fałszywe oskarżenia. W kwietniu roku 1909 papież św. Pius X beatyfikował Dziewicę Orleańską, w maju roku 1920 została kanonizowana przez papieża Benedykta XV.

Król i dziewica (II)

część pierwsza tu

V. O zmierzchu dnia 29 kwietnia Roku Pańskiego 1429, w piątek Joanna wjechała do otoczonego z trzech stron miasta Orlean ze swoim sztandarem przedstawiającym Chrystusa i lilie. Towarzyszyli jej bękart po księciu Orleanu – Dunois, bracia Joanny Jean i Pierre oraz nieodłączny La Hire. Dziewicę witały tłumy mieszkańców, którzy uważali ją za posłańca rzeczywiście zesłanego przez Boga by ocalić miasto przed Anglikacmi. Orlean był wówczas otoczony z trzech stron siecią okopów i fortyfikacji utworzonych przez Anglików, z wykorzystaniem  istniejących kościołów oraz wież obronnych: począwszy od kościoła Saint-Loup na wschodzie przez Saint-Jean-le-Blanc, wieże Tourelles i dalsze umocnienia aż po Saint-Pouair. Joanna chciała natychmiast rozpocząć ich zdobywanie, lecz Dunois zwlekał, czekając aż reszta wojsk przez Blois dotrze pod Orlean. Pod miastem toczono tymczasem zwyczajowe harce, zaś Joanna posłała listy do dowodzącego Anglikami Johna Talbota z wezwaniem by się wycofał. Anglicy po raz kolejny pokazali, że nie interesują ich cywilizowane zwyczaje wojenne (m.in. pod Agincourt Henryk V kazał wyrżnąć francuskich jeńców) – jednego z posłańców uwięziono, zagrażając że zostanie spalony na stosie. Drugiego odesłano, obrzucając go obelgami, z odpowiedzią by czarownica wracała do swych krów.

Nie zniechęcona Joanna podjęła 30 kwietnia osobistą próbę kontaktu z Anglikami, udając się na wysepkę La Belle Croix przy zniszczonym moście na Loarze, na odległość głosu od trzymanego przez Anglików bastionu Les Tourelles. Wezwała jego dowódcę Wilhelma Glasdale do poddania, na co spotkała się ponownie z ripostą by udała się do swych krów oraz groźbą spalenia na stosie. W pierwszomajową niedzielę obowiązywał rozejm Boży (Treuga Dei) i Dunois wyruszył do Blois by spotkać się z resztą wojska, w którym, pod nieobecność Joanny, upadło morale i rozpoczęły się dezercje. Joanna, której tymczasem przydano eskortę by chroniła ją od rozentuzjazmowanego tłumu orleańczyków, udała się ponownie ku angielskim liniom na rozmowy – ponownie bez rezultatu. 2 maja, pod nieobecność Dunoisa, zaraz po Mszy św. udała się na przegląd umocnień angielskich na zachód od miasta, by powrócić na popołudniowe nieszpory. Dnia 3 maja dostrzeżono z miasta wreszcie przednią straż wojsk zbliżających się od Blois i pod wieczór odbyto uroczystą procesję. Następnego dnia Joanna na czele kilkuset żołnierzy wyruszyła z Orleanu na spotkanie z siłami Dunoisa, wprowadzając je do miasta wraz z zaopatrzeniem – bez ataków ze strony angielskiej. Wkrótce okazało się, iż ta bezczynność wiązała się z faktem, że dowodzący Anglikami Talbot czekał na własne posiłki – pod wodzą Johna Fastolfa.

Joanna nie przejęła się powyższym i czekała na sygnał do ataku. Dunois tymczasem postanowił rozpocząć jeszcze tego samego dnia bez niej, wraz z częścią sił uderzając na fortyfikacje Saint-Loup. Gdy Joanna dowiedziała się o tym, zrugała swego pazia Ludwika de Coutes, że nie powiadomił jej o rozlaniu krwi francuskiej, chwyciła sztandar, wsiadła na konia i runęła ku wschodniej bramie Orleanu. Zobaczyła tam rannych znoszonych z placu boju oraz pozostawione przy drodze trupy. Miała wtedy powiedzieć, że zawsze gdy ogląda rozlaną krew francuską włosy jeżą się jej na głowie. Dotarła na czas. Gdy żołnierze bezskutecznie od prawie trzech godzin próbujący zdobyć Saint-Loup zobaczyli Joannę, ruszyli na wroga, a obrona angielska nagle załamała się. Talbot próbował wysłać jej odsiecz, ale została zatrzymana. Resztka obrońców, w tym niektórzy w strojach duchownych, wycofała się na dzwonnicę kościoła Saint-Loup, a Joanna powstrzymała ich rzeź. Litowała się też nad zabitymi wrogami, zwłaszcza z tego powodu, że nie mogli przed śmiercią się wyspowiadać.

Tego samego dnia zapowiedziała, że w ciągu pięciu następnych dni oblężenie Orleanu zostanie zakończone – właściwie w grę wchodziły trzy dni walki, albowiem 5 maja, w czwartek było święto Wniebowstąpienia Pańskiego i ponownie rozejm Boży, zaś 8 maja wypadała niedziela. Mimo święta Joanna nie próżnowała i przesłała Anglikom pocztą „strzelniczą” jeszcze jedno wezwanie do odstąpienia od miasta. Nie przyniosło ono ponownie skutku i spotkało się wyłącznie z szyderstwami. Tymczasem, dowódcy francuscy zebrali się ponownie bez Joanny, na naradzie – powiadamiając ją jedynie częściowo o podjętych decyzjach. Przyjęty plan przewidywał atak nazajutrz na umocnienia św. Wawrzyńca, który miał odciągnąć Anglików od kierunku południowego i umożliwić właściwy szturm przez Loarę na bastion St. Jean-le-Blanc. Joannie powiedziano  o pierwszej części zamiarów, jednak zorientowała się, że właściwy cel ataku jest inny.

6 maja rano uderzono przez rzekę na umocniony przez Anglików klasztor augustianów, broniący podejścia do bastionu Tourelles oraz wspomniany kościół St. Jean-le-Blanc na brzegu Loary, skąd Anglicy ostrzeliwali Orlean kamiennymi kulami z bombardy. Zaatakowano go z przybrzeżnej łachy przez coś w rodzaju mostu pontonowego – Anglicy, widząc zaciekłość przeciwnika, wycofali się do klasztoru. Ten niespodziewany sukces wywołał… zakłopotanie Francuzów. Dopiero, gdy Joanna i La Hire znaleźli się na południowym brzegu Loary zdołali zachęcić żołnierzy by poszli za ciosem i ścigali Anglików do klasztoru.  Ten po krótkiej walce padł, niedobitki obrońców wycofały się do Les Tourelles, zaś Joanna została z wojskiem na noc pod tym ostatnim bastionem mimo, iż rada wojenna oczekiwała, że wycofają się do miasta. Poprosiła również spowiednika ojca Pasquerela by został przy niej, zapowiadając, że rano poleje się jej krew.

7 maja, podczas trwającego cały dzień od świtu szturmu na umocnienia Tourelles, Joanna odniosła ranę od strzały, która utkwiła jej między szyją a ramieniem. Towarzyszący jej Pasquerel relacjonował później, że niektórzy żołnierze oferowali jej „zamówienie” rany, czemu Joanna sprzeciwiła się, woląc umrzeć niż dokonać czegoś przeciw woli Bożej. Jak później powiedziała – pojawiła się jej św. Katarzyna, która asystowała jej w cierpieniu. Rana Joanny wpłynęła oczywiście na morale Francuzów, których atak załamał się i przed zmierzchem postanowiono odwołać szturm. Joanna zasmucona tą decyzją udała się do pobliskiej winnicy na krótką modlitwę, po czym wróciła ze swoim sztandarem do szeregów, zachęcając żołnierzy do boju. Ci podjęli wezwanie i bez większego oporu zajęli Les Tourelles, zwłaszcza że od północy uderzył na umocnienia angielskie równolegle przez zniszczony most i drewniane kładki oddział pod wodzą joannity ojca Nicholasa de Giresmes. Połączenie między tymi umocnieniami a Tourelles przerwał odważny rybak, który podpalił swoją łódź i doprowadził do pożaru zwodzonego mostu fortu. Resztki załogi, w tym dowódca Wilhelm Glasdale, który wcześniej znieważył Joannę, próbowali wydostać się z warowni, na co Joanna miała wezwać dowódcę by poddał się Królowi Nieba, a ten mimo bluźnierstw okaże mu łaskę. Most się załamał a uciekający Anglicy utonęli w wodach rzeki.

Upadek Les Tourelles, świętowany dzwonami kościołów i uroczystym Te Deum, oznaczał koniec oblężenia Orleanu. Anglicy wycofali się następnego dnia, w niedzielę 8 maja. Przed odwrotem ustawili się w bojowym szyku – było to posunięcie, które miało przypuszczalnie na celu sprowokowanie Francuzów do naruszenia rozejmu Bożego. Joanna zabroniła jednak surowo swoim by ulegli powyższemu, a po godzinie ostatecznie przeciwnik odtrąbił odwrót. Anglików nie ścigano z uwagi na dzień święty, choć, jak zanotowano w kronice miejskiej, były pojedyncze przypadki samowolnych ataków na angielską straż tylną. W ocalałym mieście odprawiono tymczasem procesję dziękczynną. Wyzwolenie od Anglików uważano za cud, co potwierdzali znawcy sztuki wojennej, w tym książę Alencon, oglądający zdobyte umocnienia.

VII. Wieści o zwycięstwie nad Anglikami rozniosły się szybko po Francji. Książę Bretanii Jan V wysłał pod Orlean swojego spowiednika ojca Milbeau, który miał zapytać Joannę czy działa z rozkazu Bożego. Po otrzymaniu odpowiedzi twierdzącej książę postanowił wycofać się z sojuszu z Anglikami. 14 maja wygnany z Paryża teolog Jan Gerson wydał traktat „De Mirabili Victoria Cujusdam Puellae”, wskazujący iż misja Joanny stanowi dzieło Boże. Sojusznicy napływali do obozu Joanny, zbroili się jednak i przeciwnicy – książę Bedford w Normandii zbierał żołnierzy, książę Burgundii, licząc na zwycięstwo Anglików i związane z tym profity, ponownie aktywnie włączał się do sojuszu. Wyzwolenie Orleanu nie wyczerpywało zadania Joanny i nie mogła poprzestać na tym sukcesie. Dnia 9 maja udała się do Loches, gdzie 11 maja spotkała się z delfinem. Padła przed nim na kolana oraz wezwała go by jak najszybciej udał się do Reims.  Tam miano go namaścić, a na jego skronie nałożyć koronę, bowiem taka była wola Niebios.

Ostatecznie Karol postanowił  ruszyć do Reims i rozpoczęły się przygotowania do wyprawy. 23 maja Joanna wyruszyła z Loches do Remorantin, gdzie zbierały się wojska. 9 czerwca z oddziałem księcia Alencon dotarła do Orleanu, gdzie dołączyły do niej siły Dunoisa. Cała armia licząca około 5 tysięcy ludzi podeszła 11 czerwca pod trzymaną przez hrabiego Suffolk fortecę Jargeau na południowym brzegu Loary. Tu, widząc wahanie dowódców, którzy ujrzeli umocniony zamek, Joanna zagrzała swoich do boju, wskazując, że sam Bóg sprawował będzie nad swoim dziełem pieczę. Pierwszy atak, podjęty przez niedoświadczonych ochotników, nie powiódł się, rozpoczęto zatem ostrzeliwanie murów z bombardy zwanej na cześć Joanny „Pasterką” przyciągniętej z Orleanu. Po zaledwie kilku strzałach zniszczyła ona największą wieżę, przygotowując w ten sposób szturm, który rozpoczął się następnego dnia rano. Joanna odniosła podczas niego niewielki uszczerbek, trafiona w głowę rzuconym z murów kamieniem, który rozbił się o jej hełm. Powstała, pokazując, że nic się jej nie stało i wołając, że Bóg przeznaczył Anglikom klęskę. Na te słowa Francuzi podjęli na nowo szturm, który zakończył się całkowitym ich zwycięstwem. Następnego dnia Joanna triumfalnie wjechała do Orleanu, by 15 czerwca ponownie wyruszyć z Alenconem w pole. Pod Meung nagłym atakiem zajęto umocniony most, następnego dnia siły Joanny stanęły pod Beaugency, które to miasto 17 czerwca załoga zdecydowała się poddać. Alencon kapitulację przyjął pod warunkiem, że przez następne 10 dni Anglicy nie skierują broni przeciw Francuzom.

Tymczasem, z północy zbliżały się oddziały Johna Fastolfa, który połączył się z Johnem Talbotem. Na wieść o tym Joanna przyjęła pomoc pozostającego w niełasce delfina konstabla Richemonta. Już 17 czerwca obie armie: Joanny i angielska nawiązały kontakt wzrokowy – Fastolf przygotował obronną palisadę i zachęcał przez posłańców Francuzów by wyszli w pole. Otrzymał odpowiedź, że mogą liczyć na to następnego dnia. Joanna była pewna sukcesu i według współczesnej relacji powiedziała, że jej żołnierze będą potrzebować dobrych ostróg by dogonić uciekającego nieprzyjaciela. Odwrót, jaki rozpoczęli następnego dnia Anglicy, przekonał Francuzów o prawdziwości tych słów – ruszono za nieprzyjacielem, dopadając go pod miasteczkiem Patay. Tam jazda francuska rozbiła groźnych angielskich łuczników, którzy próbowali ostrzeliwać się pod osłoną żywopłotów. Jak zanotowano, Francuzom pomógł „przypadek” – konna straż przednia spłoszyła jelenia w pobliskich lasach, który pobiegł prosto ku tyłom angielskim. Anglicy, nieświadomi bliskości wroga zaczęli się okrzykiwać, co zdradziło ich pozycję. Nagła szarża konnicy z niewielkimi stratami po stronie francuskiej zmiotła następnie linie angielskie. Sam Talbot, któremu Fastolf ponoć odradzał przyjęcie bitwy w tych warunkach, dostał się do niewoli i miał zasłynąć kwestią o zmiennych kolejach wojny. Fastolf, który ze swoimi spieszył tymczasem na pomoc awangardzie Talbota, wpadł na uciekających jej żołnierzy, co spotęgowało zamieszanie, a jego właśni ludzie przyłączyli się do odwrotu. Za umykającym przeciwnikiem podążyła jazda francuska, ścigając go aż do Janville, ponad 20 kilometrów na północny wschód od Patay. Tu czekała Anglików niemiła niespodzianka – zastali bramy miasta zamknięte, albowiem w międzyczasie w miasteczku wybuchło powstanie i miejscowy komendant zdecydował się poddać. Resztki sił Fastolfa ścigano do późnej nocy.

Straty francuskie w bitwie pod Patay były znikome – Anglicy stracili ponad 2000 zabitych i wziętych do niewoli. Efekt psychologiczny był jeszcze większy – załogi niektórych zamków porzuciły swe posterunki i uciekły. Dla Joanny, która wróciła tymczasem do Orleanu, i Karola droga w górę Loary była otwarta. Pojawiły się jednak głosy doradców by porzucić przekazany przez Joannę plan i zająć się rozbiciem sił Bedforda w Normandii. W obozie powstały również niesnaski związane z decyzją Karola o odprawieniu konstabla Richmonta mimo jego zasług pod Patay. Sam Karol zwlekał z przybyciem pod Orlean, wreszcie Joanna wyjechała mu naprzeciw po to by usłyszeć radę by lepiej odpoczęła po wojennych trudach. 22 czerwca delfin odbył jednak ostatecznie radę wojenną ze swoimi dowódcami oraz dał zgodę na wymarsz wojsk z Orleanu. Joanna wyruszyła z miasta rankiem 24 czerwca, Karol czekał na nich w Gien, skąd rozesłano wieści o dalszym pochodzie.

VIII. Marsz na Reims rozpoczął się w święto Apostołów Piotra i Pawła – 29 czerwca. Idąca w przedniej straży Joanna zaraz na jego początku pogoniła idące za żołnierzami prostytutki, płazując je mieczem. Pochodem zainteresowali się oczywiście Burgundczycy, choć część dowódców lekceważyła otwarcie „Armaniaków i ich Dziewicę”, którzy tymczasem stanęli pod murami Auxerre. Do szturmu na miasto ani nawet pokazu determinacji nie doszło, jak wskazywali współcześni kronikarze, z powodu łapówek wręczonych przez mieszkańców jednemu z zauszników delfina. 4 lipca uzgodniono więc, że Auxerre zachowa neutralność i przyjmie takie same warunki, jak pozostające na dalszej drodze Troyes, Chalons i Reims (do czego ostatecznie nie doszło) oraz sprzeda żywność dla wojsk Karola. Z Auxerre wojsko skierowało się pod Saint-Florentin, które z kolei się poddało, wreszcie pod Troyes, do którego mieszkańców 4 lipca Joanna wysłała wezwanie do uznania prawowitego władcy Francji. Miasto obsadzał wtedy około 500-osobowy garnizon angielski, który 5 lipca próbował atakować przednie straże wojsk Karola, ale został przepędzony.

Oblężenie szło jednak słabo. Brakowało machin i artylerii, krucho też było z żywnością – armia żywiła się fasolą, którą w wielkiej ilości posiali ostatniej wiosny mieszkańcy okolic pod wpływem franciszkańskiego kaznodziei, brata Richarda, który nauczał najpierw w Paryżu, skąd wypędzili go Anglicy, a potem zwiastował nadejście ciężkich czasów właśnie w Szampanii. Co ciekawe, Joannę uważał wówczas za zwiedzioną przez szatana, mimo to mimowolnie przyczynił się do przetrwania jej wojsk na wspomnianej fasoli. Sytuacja nie przedstawiała się jednak dobrze i zebrana rada wojenna chciała podjąć decyzję o zdjęciu oblężenia Troyes, nie konsultując się po raz kolejny z Joanną. Dopiero jeden z członków rady – Robert le Macon sprzeciwił się temu i wskazał, że od początku wyprawy wiadome było, że na ludzki rozum nie mają wystarczających środków do oblegania miast. Jednak przecież ruszyli na Reims z wiarą w posłannictwo Joanny – wypadałoby ją zatem spytać czy dalej jest przekonana o swej słuszności. Joanna odparła na to, że jeśli Karol pozostanie pod Troyes – wpadnie ono w jego ręce w ciągu dwóch – trzech dni ku zdumieniu zdradzieckich Burgundczyków. Następnie ruszyła pod mury organizować naprędce narzędzia oblężnicze i stanowiska ostrzału. Obrońcy byli pod takim wrażeniem tych przygotowań, że następnego dnia podjęli układy. Doprowadziły one 8 lipca do porozumienia, na mocy którego załoga angielsko-burgundzka mogła opuścić miasto z bronią i uprzednio wziętymi jeńcami, natomiast mieszkańcom Karol darował winy. Joanna nie chciała się zgodzić na to by Anglicy odeszli z francuskimi więźniami, zmuszając Karola by utargował się o okup za nich.

9 lipca Joanna wjechała do Troyes, skąd, po kilkudniowym odpoczynku, pochód ruszył dalej na północ. 14 lipca stanął pod Chalons, które bez walki otworzyło przed Karolem i Joanną swe bramy. Już następnego dnia wojsko skierowało się ku bliskiemu już Reims. Karol jeszcze się wahał, nie mając wystarczającej ilości artylerii i zatrzymał swe wojska przy zamku Sept-Saulx. Joanna zapewniła go, że mieszkańcy Reims wyjdą mu naprzeciw z otwartymi rękoma. Tak się też stało, gdyż na wieść o zbliżaniu się wojsk Karola burgundzcy dowódcy załogi miasta opuścili je wraz z garnizonem. 16 lipca, w sobotę mieszkańcy Reims wręczyli delfinowi klucze do miasta – w samą porę by nazajutrz, w niedzielę mogło dojść do koronacji.

17 lipca 1429 roku, w niedzielę, w wypełnionej ludźmi katedrze w Reims zakończyła się powierzona Joannie misja. Delfin Karol został namaszczony olejem ze świętej ampuły przechowywanej w opactwie Saint-Remi. Opat Jean Canard w eskorcie czwórki rycerzy wysokich rodów wniósł ampułę do katedry. Ceremonia sakry królewskiej trwała kilka godzin – mniej więcej od 9 rano do 2 po południu. Wreszcie arcybiskup Reims włożył koronę na skronie Karola, zabrzmiały fanfary, a tłum zaczął wołać: „Noel!”, które to zawołanie przywodziło pamięć koronacji Wielkiego imiennika delfina z początku IX wieku. Joanna trzymała się tuż przy boku króla, niosąc swój sztandar, a po koronacji upadła na kolana i objęła jego nogi, płacząc ze szczęścia, że nareszcie wypełniła wolę Boga.

c.d.n.

Król i dziewica (I)

I. Historycy określają okres, w którym doszło do wystąpienia Joanny d’Arc, jako czas konfliktu we Francji między stronnictwami Armaniaków i Burgundczyków, którzy sprzymierzyli się z Anglikami. Jest to optyka całkowicie obca bohaterce tej opowieści, dla której istniał tylko jeden władca, wyznaczony przez Boga, którego należało doprowadzić przed ołtarz katedry w Reims by namaścić świętymi olejem jako prawowitego króla Francji. Inny pretendent i interwenienci nie pochodzili od Boga, a jeśli tak – to byli związani z tą drugą stroną. Patrząc na sprawę z szerszej, „ponadpaństwowej” perspektywy historycznej – wielce wymowny jest fakt, iż równo 100 lat po tym jak zwycięska udała się spod Orleanu do Loches by nakłonić ostatecznie delfina Karola do koronacji w Reims, w londyńskim opactwie dominikanów rozpoczął się pewien proces, który miał wyjąć monarchę angielskiego z łona tego Kościoła, do którego całym sercem i duszą Joanna należała.

Jehanne d’Arc urodziła się przed świętem Trzech Króli roku 1412, w okresie interludium ciągnącego się konfliktu, nazwanego potem wojną stuletnią, rozpoczętego, jak pisał Maurice Druon w swoim powieściowym cyklu o królach przeklętych przez „wilczycę” Izabelę, a właściwie pretensje Edwarda III do tronu Francji. Konflikt ten wybuchł na nowo trzy lata po narodzeniu Joanny wraz z wyprawą młodego króla Henryka V do Normandii, który postanowił wmieszać się w konflikt domowy wywołany zamordowaniem w roku 1407 księcia Orleanu. W czasie tejże ekspedycji, dość niespodziewanie, okazała armia francuska została zdziesiątkowana przez angielskich łuczników i piechotę na polach pod Agincourt. Zwycięstwo powyższe, które pozbawiło Francuzów większości arystokracji i doświadczonych rycerzy, poparte zostało sukcesami kolejnej wyprawy Henryka z lat 1417-18. Dało w efekcie Lancastrowi rękę córki szalonego króla Karola VI Katarzyny oraz uzyskanie traktatem z Troyes roku 1420 następstwa tronu Francji, kosztem wydziedziczonego tym samym delfina Karola. Aktorzy powyższej sceny zaczęli jednak szybko odchodzić – w roku 1419 został zamordowany Jan bez Lęku – książę burgundzki, który zlecił w roku 1407 zabójstwo księcia Orleanu. Henryk V zmarł w roku 1422, w wieku 35 lat, pozostawiając małoletniego następcę Henryka VI. W tym samym roku zszedł świeżo upieczony teść Lancastra – szalony Karol VI. Sprawa sukcesji francuskiej ponownie stanęła otworem, choć nad Sekwaną rządził twardo w sojuszu z Burgundczykami regent John z Bedfordu. W roku 1423 Anglicy odnieśli kolejne sukcesy, pokonując szkockich sprzymierzeńców delfina Karola. Ten ostatni wycofał się do Bourges, próbując na próżno wyzyskać nieporozumienia między Anglikami a Burgundczykami. Nazywany pogardliwie królem tego miasta nie miał większych widoków na szybkie powodzenie.

Wszystkie te sprawy wielkiej polityki nie zaprzątały głowy kilkuletniej Joanny z Arc, wychowującej się w Lotaryngii nad Mozą, w rodzinnym Domremy. Pełniła ona wówczas rolę pastuszki. Jak zeznawali świadkowie na jej procesie rehabilitacyjnym, bardzo pobożnej, która kiedy słyszała kościelne dzwony, padała na kolana i odmawiała modlitwy po łacinie nauczone przez matkę. Wszystko odmieniło się w lecie 1424 roku, gdy Jehanne doznała wizji świetlistej postaci a w otoczeniu innych aniołów, która przedstawiła się jako św. Michał Archanioł (Joanna odmawiała potem podawania szczegółów oglądanych postaci). Głos św. Michała był głosem wiodącym w otrzymywanych przez Joannę przekazach, pojawiały się też wizje i głosy wielkich patronek epoki średniowiecza, zapowiedzianych przez Archanioła: św. Katarzyny Aleksandryjskiej oraz św. Małgorzaty Antiocheńskiej. Wizje powtarzały się, a przekaz był coraz bardziej wyraźny. Jednym z jego bohaterów był pojmany pod Agincourt Karol, syn zamordowanego w roku 1407 przez Burgundczyków księcia Orleanu. I właśnie Orlean stał się później miejscem, gdzie wizje Joanny spotkały się z ziemską rzeczywistością.

II. Dnia 12 lutego 1429 roku sir John Fastolf, nazwany potem dla pośmiewiska Falstaffem, stoczył zwycięską, przesławną bitwę pod Rouvray – w obronie konwoju około 300 wozów z solonymi, postnymi śledziami, wiezionymi pod oblegany Orlean. Ofensywa angielska na to miasto była efektem odnowienia sojuszy Bedforda z Bretanią oraz Burgundią i miała na celu ostateczne wyeliminowanie delfina Karola nawet z tej części Francji jaka mu pozostała. Naruszała jednocześnie obowiązujące zwyczaje, albowiem, jak wspomniano, władca Orleanu siedział od bitwy pod Agincourt w angielskim lochu, co powodowało, iż nie mógł bronić swojej dziedziny. Anglicy poczynili jednak kolejny kroczek ku wojnie totalnej i w październiku roku 1428 ponad 4-tysięczne wojsko stanęło pod Orleanem. Oblężenie rozpoczęło się niedobrym znakiem – pomysłodawca wyprawy lord Salisbury zmarł na gangrenę tuż po jego rozpoczęciu. Przedłużyło się na zimę, ale Anglicy liczyli że osamotnione miasto wkrótce padnie. Falstaff, walcząc skutecznie w obronie jadących dla oblegających śledzi, nie zdawał sobie jednak sprawy, że równolegle został uruchomiony ciąg wypadków, który miał doprowadzić do końca jego karierę wojskową oraz rządy angielskie we Francji.

Już w maju 1428 roku dziewczyna z Domremy, zwana Jehanne, postanowiła opowiedzieć o swoich wizjach panu Robertowi de Baudricourt, dowódcy załogi miasteczka Vaucouleurs, położonego ok. 20 kilometrów na północ od Domremy. Rycerza Roberta wskazały Joannie głosy jako osobę, która udzieli jej wsparcia na trudną podróż do oddalonego o 500 kilometrów miasta, gdzie przebywał Karol. Robert nie był skłonny do wiary w opowieść dziewczyny – kazał wręcz swoim przybocznym odprowadzić ją do ojca by sprawił jej porządne lanie. Niepokoiła go jednocześnie aktywność burgundzka – w lipcu wojska tego księstwa przeszły doliną Mozy, zmuszając mieszkańców Domremy do schronienia się w niedalekim Neufchateau. Wieści spod Orleanu wieszczyły rychły upadek króla z Bourges. Nastała zima i Joanna ponownie, pod koniec stycznia roku 1429 udała się do Vaucouleurs. Postaci z wizji wskazywały, iż sam Bóg wszechmogący oczekuje by ruszyła z odsieczą pod oblężony Orlean i doprowadziła delfina Karola do Reims na sakrę i koronację. Rycerz Robert ponownie nie chciał jej wysłuchać, choć ludzie przypominali sobie o dawnej przepowiedni, iż Francja znajdzie się w ruinie przez niewiastę i podniesie się przez dziewicę z pogranicza Lotaryngii. Wieści o wystąpieniu niezwykłej 17-letniej dziewczyny, która, choć niepiśmienna, przemawiała w imieniu Króla Niebios, dotarły tymczasem na drugą stronę Mozy, do Nancy w Lotaryngii, gdzie rezydował miejscowy książę Karol II. Książę sympatyzował z Anglikami, a osobę wizjonerki, o której usłyszał, chciał wykorzystać do własnych, prozaicznych celów – wyleczenia się z choroby. Joanna skarciła go za naganny tryb życia i widząc, że Karol jej nie wesprze pomocą, choć dał jej kilka franków, wróciła do Vaulcouleurs. 12 lutego 1429 roku, to jest wtedy, gdy John Falstoff siedział okrakiem ze swoimi łucznikami na beczkach z postnymi śledziami, podjęła trzecią, ostatnią, jak się okazało, próbę rozmowy z Robertem de Baudricourt.

Wieść głosi, że przekonała rycerza Roberta wieścią właśnie o „śledziowej” klęsce pod Rouvray zanim dotarła ona jeszcze w naturalny sposób nad Mozę. Robert przydał Joannie sześcioosobową eskortę pod wodzą Bertranda de Poulengy i Jeana de Metz, z którą ruszyła w niebezpieczną, 11-dniową drogę do Chinon, gdzie tymczasem wobec oblężenia Orleanu przeniósł się Karol. Dał jej także list polecający do delfina. Joanna przywdziała na podróż strój męski. Przedzierając się przez obszar kontrolowany przez Burgundczyków grupka znajdowała schronienie w przyjaznych opactwach. Joanna dbała przy tym by nie zaniedbywać uczestnictwa w Mszach świętych oraz postnych – weszła nawet do zajętego przez stronnictwo burgundzkie Auxerre by uczestniczyć w Mszy św. w miejscowej katedrze. Przez kolejne rzeki kierowała się na południowy-zachód, aż do miasta Gien nad Loarą znajdującego się już w posiadaniu delfina. Wieści o przybyciu Dziewicy i powierzonej jej przez Boga misji rozeszły się szeroko, docierając do oddalonego o nieco ponad 50 km Orleanu. Jego obrońcy, pod wodzą Dunoisa – bękarta zamordowanego w roku 1407 księcia, wdali się tymczasem w negocjacje z Burgundczykami odnośnie poddania miasta zwierzchnictwu Filipa Dobrego, ale wyłącznie do czasu uwolnienia z angielskiej niewoli Karola Orleańskiego. Takiemu rozwiązaniu sprzeciwili się jednak Anglicy, którzy nie po to z narażeniem życia śledzie nad Loarę zwozili, by niepewny sojusznik zebrał spadłe owoce oblężenia. W rewanżu wspierające Anglików oddziały burgundzkie wycofały się spod miasta. Joanna tymczasem ruszyła z Gien w dalszą, bezpieczną już drogę  do Chinon, zatrzymując się m.in. w Sainte-Catherine-de-Fierbois aby wysłuchać trzech Mszy św. i wysłać listy do swojego króla.

III. Do Chinon wjechała ostatecznie 4 marca roku 1429 i tu spędziła dwa dni w oczekiwaniu na audiencję, podczas których była przepytywana przez urzędników oraz duchownych wysłanych przez delfina. Nikomu nie znana wcześniej dziewczyna z dalekiej Lotaryngii, o której wieść gminna już zaczęła roznosić legendy. Gdy uzyskała posłuchanie w sali zamku Milieu w Chinon, wypełnionej ciekawymi Dziewicy dworzanami i rycerzami, nastąpiła sławetna scena, podczas której Joanna rozpoznała zamaskowanego delfina, którego wskazał jej głos. Przedstawiła się Karolowi jako Joanna Dziewica, z której Król Niebieski uczynił posłańca aby poprowadziła delfina do Reims, gdzie zostanie namaszczony świętym olejem, koronowany i konsekrowany na króla Francji. Gdy Karol się wahał Joanna powiedziała mu o wydarzeniu, które tylko on znał, co miało go przekonać o prawdziwości jej słów. Według szambelana delfina – pana na Boisy tajemnica ta dotyczyła modlitwy jaką Karol odmówił 1 listopada poprzedniego roku, na wieść o oblężeniu Orleanu, w której poprosił Boga by pozwolił mu wstąpić na tron jeśli był prawowitym jego dziedzicem bądź ukarał go za jego zuchwałe wystąpienie jeśli nie był.

Delfin był, jak wspomniano, pod wrażeniem wystąpienia Dziewicy, jednak postanowił ją poddać dalszemu przepytywaniu w Poitiers przez komisję złożoną z duchownych i uczonych teologów paryskich. Tam też, w Wielkim Tygodniu, podyktowała słynny list do króla Anglii wzywający go by oddał posłanej przez Boga Dziewicy klucze do wszystkich dobrych miast, które zajął. W razie nie posłuchania wezwania Dziewica oświadczała, że ona i jej żołnierze z woli Króla Niebios usuną Anglików siłą. Tych ostatnich, oblegających Orlean, wzywała (tłum. z wersji ang. za: http://www.fordham.edu/halsall/source/joanofarc.asp) „Wy, łucznicy, szlachetni towarzysze broni i wszyscy ludzie zgromadzeni pod Orleanem, powiadam wam w imię Boga, wracajcie do swojego kraju; jeśli tego nie uczynicie, strzeżcie się Dziewicy i szkód jakie poniesiecie. Nie próbujcie tu zostawać, bo nie macie żadnych praw we Francji ani przyznanych przez Boga, Króla Nieba, ani przez Syna z Maryi Dziewicy. To Karolowi, prawowitemu dziedzicowi, Bóg powierzył Francj, i niebawem wkroczy on do Paryża z wielką siłą. Jeśli nie uwierzycie tym wieściom pochodzącym od Boga i Dziewicy, gdziekolwiek się spotkamy, obaczymy kto ma słuszność – Bóg czy wy”.

Po ponad trzech tygodniach badań, podczas których stosowano m.in. tzw. pytania krzyżowe, komisja z udziałem arcybiskupa Reims – Regnaulta de Chartres uznała, że Joanna jest zdrowa na umyśle, a jej słowa nie zawierają nic sprzecznego z wiarą katolicką. W rezultacie rekomendowano Karolowi by pozwolił jej wyruszyć pod Orlean. Joanna wyznała później swemu spowiednikowi, że nie była zadowolona z przedłużających się przesłuchań, wstrzymujących wykonanie zadania, z którym została posłana. W międzyczasie zjednała sobie nie tylko członków komisji, ale również m.in. poznała swojego przyszłego dowódcę, zięcia Karola Orleańskiego – Jeana, księcia de Alencon oraz jego małżonkę, również Joannę. Przekonany werdyktem uczonych delfin Karol podjął decyzję o wyprawie pod Orlean i powierzył Joannie jej dowództwo.

Wojska zbierały się w Tours, gdzie przygotowane też sztandary i proporce, w których pojawiały się motywy Chrystusa, pana Świata, oraz dzierżącego lilię anioła. W Tours Joanna poznała też swojego spowiednika augustianina Jeana Pasquerela, który odprawiał potem przy niej Msze święte. Przyjechali również jej bracia Jean i Pierre. Przygotowano też dla Joanny nowy miecz, znaleziony w kościele św. Katarzyny, którą darzyła wielką czcią. Znajdował się on dotychczas w Ste-Catherine-de-Fierbois i wedle tradycji został złożony tam przez Karola Młota jako wotum po zwycięstwie nad muzułmanami pod Poitiers (Tours) w roku 732. Wykonano wreszcie dla Dziewicy zbroję z płyt ze lśniącej, jasnej stali.

IV. Na Orlean droga wiodła doliną Loary – najpierw do Blois, gdzie ściągano zaopatrzenie. Joanna skupiła się tymczasem na utrzymaniu w ryzach wojska: gromiła ciągnące za nim markietanki i kochanki frontowe, zakazała dokonywania grabieży okolicznych posiadłości, wymagała od swoich dowódców by zaprzestali przekleństw oraz by żołnierze uczestniczyli regularnie w Mszach św. i odbywali spowiedź. Jak wskazywała to właśnie grzechy Francuzów pozwalały na dotychczasowe przewagi Anglików. Dowódcy podporządkowali się ponoć, nawet gaskoński najemnik La Hire, znany wcześniej z rozlicznych grabieży udał się do spowiedzi i zaprzestał bluźnierstw. Stał się on potem jednym z największych zwolenników Joanny, wspierając ją w późniejszych trudnych chwilach na dworze. Wojsku w Blois towarzyszył też arcybiskup Reims i szereg duchownych, których Joanna zachęcała do wspólnej modlitwy pod sztandarem Chrystusa.

Pod koniec kwietnia około 4-tysięczne wojsko ruszyło wreszcie spod Blois południowym brzegiem Loary, jak doradził Bastard Orleański – by nie zatrzymywać się na linii trzymanych przez Anglików warowni na brzegu północnym. Według planu dowódców przez rzekę miano po 3-dniowym marszu przeprawić się powyżej Orleanu i podejść do miasta od wschodu, gdzie nie było oblężniczych fortyfikacji angielskich. Wymarsz był uroczysty – ojciec Pasquerel zanotował, że śpiewano „Veni Creator Spiritus” i inne hymny. Wojska prowadziła Joanna w pełnej zbroi z trzymanym w dłoni sztandarem. Według relacji podczas pierwszej nocy spała w owej zbroi, a podczas kolejnych w kompletnym ubraniu. Mimo to dobrze znosiła niewygody. Pod Orleanem Joanna zorientowała się wreszcie, iż wojsko ciągnie do miasta okrężną drogą. Spotkała się z bastardem Dunoisem, czyniąc mu zarzuty, że nie posłuchał woli Bożej nakazującej prostą drogą iść ku miastu. Przeprawiano wtedy żołnierzy przez Loarę, wiatr był niepomyślny, a łodzi – zbyt mało by przeprawić wszystkich. Jak relacjonował potem Dunois, gdy Joanna stwierdziła, że mimo nieposłuszeństwa Bóg okaże mu miłosierdzie, wiatr zmienił kierunek, co umożliwiło postawienie żagli i ominięcie angielskiego posterunku w kościele Saint-Loup. Jednak wobec braku łodzi Dunois przekonał Joannę by zostawiając większość żołnierzy na lewym brzegu Loary z niewielkim oddziałkiem wkroczyła do miasta. Miało to podnieść morale jego obrońców. Joanna zgodziła się jednak dopiero, gdy uzyskała od swoich dowódców zapewnienie, że będą wracać przez Blois bez gwałtów i udadzą się niezwłocznie pod Orlean.

c.d.

Rouen: katedra

Historia. Niespójność architektury katedry Notre-Dame w Rouen doskonale obrazuje jej dzieje. Stoi ona na miejscu poprzednich kościołów biskupich – począwszy od tego pierwszego, z początków IV wieku (z roku 314 pochodzi wzmianka o miejscowym biskupstwie), przez katedrę z czasów św. Ouena (Dadona), którą wizytował Karol Wielki i którą spalili Wikingowie. Kolejny kościół był świadkiem chrztu księcia Normanów Rollona (911) i jego pogrzebu (931). Tę katedrę powiększył książę normandzki Ryszard I –  po nieudanej próbie oblężenia miasta przez Franków wspartych wojskami Ottona I w roku 946. Rozbudowano ją w 2 połowie XI wieku, a pożar wywołany uderzeniem pioruna zniszczył tę katedrę w roku 1110. Następna katedra spłonęła w znacznej części podczas pożaru miasta w roku 1200.

I właśnie wtedy, za arcybiskupa Gautiera, na początku XIII wieku, pod wpływem francuskiego gotyku, w stolicy Normandii podjęto decyzję o wzniesieniu obecnej świątyni sięgającej niebieskich wyżyn. Jej budowa przebiegała w różnych stylach. Po pierwsze, wykorzystano zachowane z pożaru elementy poprzedniego kościoła, w tym wieżę Saint-Romain – pierwotnie z XII stulecia. Prezbiterium zakończone w latach 30-tych XIII stulecia nosiło znamiona najnowszych trendów gotyckiego stylu. Nawa główna autorstwa innego architekta, ukończona w roku 1237 kiedy to konsekrowano całość, odpowiadała natomiast stylistyce wcześniejszej, XII-wiecznej katedry. Również krużganek prezbiterium z trzema kaplicami stanowił powtórzenie rozwiązania z poprzedniej konstrukcji. Uwagę zwraca pozorny poczwórny podział ścian nawy głównej oraz typowa dla architektury normandzkiej wieża na skrzyżowaniu transeptu z nawą główną (odbudowana po pożarze od pioruna w XI w.). Na przełomie XIII i XIV stulecia doszło do przebudowy obu fasad transeptu w stylu naśladującym rozwiązanie z paryskiej Notre-Dame, wzbogacone o bardziej efektowną szatę rzeźbiarską. W dekoracji tej z kolei naśladowano centralne założenie z katedry w Reims (Ukoronowanie Najświętszej Marii Panny). W XIV wieku dodano kaplice przy nawach bocznych, odbudowano także po pożarze iglicę wieży nad transeptem.

Dalsze prace prowadzono przy katedrze w drugiej połowie XV stulecia. Przebudowano zwieńczenie wieży północno-zachodniej (Saint Romain), która osiągnęła 82 metry i rozpoczęto budowę 75-metrowej tzw. „Wieży Maślanej” (Tour de Beurre) zakończoną w roku 1507. Według miejscowej tradycji część środków na postawienie tej ostatniej pozyskano z udzielania dyspens na spożycie masła w okresie Wielkiego Postu w zamian za inny rodzaj ofiary – pieniężny. Inna wersja podaje, że nazwę przyjęto od „maślanego” koloru kamienia wieży. Po postawieniu wieży południowo-zachodniej próbowano poprzez przebudowę zachodniej fasady w l. 1509-1530 usunąć powstały brak harmonii. Fasada zachodnia osiągnęła w ten sposób szerokość prawie 62 metrów, największą we Francji. W l. 1538-1557 dokonano odbudowy zwieńczenia wieży nad transeptem, która sięgnęła 128 metrów. W 2 połowie XVI wieku katedra stała się kilkakrotnie celem aktów bezczeszczenia i wandalizmu ze strony miejscowych kalwinistów, którzy niszczyli rzeźby, nagrobki, stalle i witraże. W roku 1789, wraz z ustawą Talleyranda i Mirabeau, kościół przeszedł na majątek rewolucyjnego państwa, które rozpoczęło wyprzedaż zgromadzonego tu wyposażenia – część po prostu przetopiono na cele finansowe i militarne. Sam budynek zamieniono, mimo protestów mieszkańców, na świątynię Rozumu oraz miejsce wydarzeń „kulturalnych”.

Plac przed katedrą przemianowano na plac Rozumu, zlikwidowano również przykościelny cmentarz. W roku 1796 mieszkańcy Rouen wymogli na władzach powrót katedry do funkcji sakralnych. W roku 1822 kolejny pożar od pioruna zniszczył iglicę wieży nad transeptem. Odbudowywano ją kilkadziesiąt lat aż do roku 1876 – wzniosła się na wysokość 151 metrów i stanowiła wówczas najwyższy budynek na świecie. Nie mogło się to podobać to Gustawowi Eiffelowi i jego kolegom z postępowych lóż, którzy niedługo potem, na setną rocznicę wybuchu „wielkiej” rewolucji francuskiej przygotowali żelazne „cudo” w Paryżu, jak deklarowali – tymczasową dekorację wystawy, która pozostała jednak w centrum stolicy (w międzyczasie wysokość wieży w Rouen „pobiła” katedra w Kolonii wznosząc się na wysokość wieży nieco ponad 157 metrów). Podczas nalotów RAF w kwietniu 1944 roku na katedrę w Rouen spadło kilka bomb – uszkadzając południową nawę oraz dwie z rozet (na szczęście jedna z bomb nie wybuchła). Kolejny nalot, tym razem amerykański – przed inwazją w Normandii, na początku czerwca 1944 roku doprowadził do pożaru wieży północno-zachodniej (Saint-Romain). Odbudowa katedry po zniszczeniach wojennych trwała aż do roku 1956. Ostatnia z dziejowych katastrof miała miejsce w roku 1999, kiedy to silna wichura zwaliła jedną z neogotyckich, XIX-wiecznych wieżyczek wieży nad transeptem, która runęła na dach prezbiterium oraz uszkodziła pozostałe. Wieżyczki odbudowano w l. 2010-2012.

Architektura i rzeźba. Opisany wyżej brak spójności architektonicznej katedry oznacza jednocześnie jednak brak monotonii. Był on jednocześnie jedną z przyczyn wyboru tego właśnie kościoła jako temat znanej serii malowideł z roku 1893 autorstwa Claude Moneta. W niejednolitej fasadzie uwagę przykuwa jej najstarszy element – wczesnogotycka wieża Saint-Romain, element XII-wiecznej katedry. Jak się przypuszcza funkcjonowała ona wówczas jako wolnostojąca dzwonnica, połączona z fasadą przy budowie obecnej katedry w XIII wieku. Patronem wieży jest biskup Rouen z 1 poł. VI stulecia, z czasów panowania merowińskiego króla Dagoberta I – Romanus. Według tradycji miał on poskromić węża (czy też gargulca) znad Sekwany. Obecny kształt szczytu wieża otrzymała w 2 poł. XV stulecia, odbudowano go po zniszczeniach roku 1944. Podobnie „doczepiona” do bryły katedry wydaje się być omawiana już wyżej „Maślana” Wieża z przełomu XV i XVI wieku, różniąca się barwą od reszty fasady. Oprócz tego fasadę zdobią cztery mniejsze wieżyczki. Portale wejściowe drzwi bocznych są połączeniem wczesnego gotyku z 2 połowy XII stulecia i XIII-wiecznych tympanonów. Ten po lewej (od strony wieży Saint-Romain) przedstawia sceny z życia dwóch świętych Janów – Ewangelisty (na górze) i św. Jana Chrzciciela. Portal drzwi prawych przedstawiający Chrystusa Tronującego oraz męczeństwo św. Szczepana nosi ślady uszkodzeń przez hugenotów. Ślady takie nosi również portal środkowego wejścia, który jest późniejszy i pochodzi z 1 połowy XVI wieku, kiedy to „dostosowywano” fasadę do Maślanej Wieży. Jest on poświęcony patronce katedry – Najświętszej Marii Pannie i przedstawia tzw. Drzewo Jessego.

Rozetę portalu odbudowano po zniszczeniach II wojny światowej. Portalu „bibliotecznego” przy północnym transepcie z powodu prac remontowych przy wieży Saint-Romain niestety nie oglądaliśmy. Wg przewodników przedstawia on scenę Sądu Ostatecznego w towarzyszeniu aniołów, apostołów i męczenników oraz mądrych i głupich panien z ewangelicznej przypowieści. Portal transeptu południowego na tympanonie przedstawia z kolei Misterium Paschalne – mękę i śmierć Chrystusa, złożenie do grobu, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Na podstawie portyku południowego przedstawiono historie ze Starego Testamentu – Hioba, Jakuba, Józefa i Judyty oraz przypowieść o bogaczu i biedaku. Szczyt portyku zdobi Ukoronowanie NMP, a na filarze dzielącym drzwi stoi okazały Chrystus. Towarzyszą mu figury Apostołów i Diakonów w niszach. Patrząc dalej w stronę prezbiterium, oprócz potężnej 151-metrowej wieży nad transeptem uwagę zwraca pozłacana figura Matki Bożej z roku 1541, wieńcząca kaplicę Notre-Dame. Elewacje katedry zdobią również pomniejsze, interesujące detale kamieniarskie.

Wnętrze. W długim na 136 metrów wnętrzu roueńskiej katedry (przy czym sama nawa zajmuje zaledwie 60 metrów, a jej wysokość wynosi ok. 27 metrów) zwróćmy uwagę na rzeźby proroków i świętych w obejściu prezbiterium, sarkofag, gdzie złożono serce Ryszarda Lwie Serce (przy południowej części transeptu), nagrobek Hrolfa – Rollona, epitafia św. Maurille’a – miejscowego arcybiskupa, syna Rollona – Wilhelma i biskupa Wilhelma z Estouteville, a także XIII/XV-wieczne witraże. Brakuje nagrobka księcia Bedfordu, spiritus movens, skazania Joanny d’Arc, który został zniszczony w roku 1562 przez hugenotów. Pokancerowali oni również figury apostołów, świętych, proroków i biskupów z fasady, ustawione dziś w galerię w obejściu prezbiterium. Pod wieżą Saint-Romain znajduje się dawne baptysterium, w przyziemiu Wieży Maślanej – dawny kościółek Saint-Etienne. W północnej części transeptu widoczna jest klatka schodowa prowadząca dawniej do biblioteki, wzniesiona w 2 poł. XV wieku i nadbudowana tuż przed rewolucją francuską – w roku 1788, z zachowaniem gotyckiego stylu. W prezbiterium widać z kolei odnowione po zniszczeniach rewolucji (podpalono wtedy wyposażenie kościoła) rzeźbione, XV-wieczne stalle.

MAPA

LINKI

KATEDRA W MAPPINGGOTHIC.ORG

PANORAMA WNĘTRZA

GALERIA

Rouen: miasto

Do Rouen, dawnej stolicy Normandii, bodaj najładniejszego i najciekawszego miasta na naszej trasie, trafiliśmy chyba w najgorszą możliwą pogodę. Zaczęło lać i to tak, że nie dało się teoretycznie robić zdjęć plenerowych, bo deszcz zalewał obiektyw. Rouen jest miastem na tyle dużym (łącznie w aglomeracji ponad 500 tys. mieszkańców) i ważnym komunikacyjnie, że gps gubi w nim, w kluczowych miejscach drogę – mieliśmy więc okazję przejechać się, nolens volens, w korku przez most Flauberta na południowy brzeg Sekwany i to zarówno w drodze tam, jak i powrotnej. Zaparkowaliśmy tam, gdzie większość Francuzów, to jest na granicy miejskiej strefy płatnej – na wypełnionym, darmowym parkingu przy placu de Boulingrin, ok. 600 metrów od dawnego opactwa Saint Ouen i 400 metrów od kościoła Saint-Vivien, który znajdował się na okrężnej trasie turystycznej, ładnie opisanej w anglojęzycznych folderach z mapką centrum. Wkrótce też deszcz przestał nam przeszkadzać. Opis miasta podzielono tu na trzy części – osobno zostanie opisana katedra Notre-Dame i osobno opactwo Saint-Ouen, a to z uwagi na obfitość zabytków i historii.

Historia. Zacząć wypada od jej początku, a mianowicie od czasów starożytnych, kiedy mieszkało tutaj galijskie plemię w osadzie Ratumacos. Rzymianie przezwali ją Rotomagus i rozbudowali tak znacznie, iż stała się drugim największym po Lugdunum czyli Lyonie miastem Galii Zaalpejskiej. Istniał tu m.in. amfiteatr i okazałe łaźnie. Tę znaczącą pozycję miejscowość utrzymała także w okresie upadku Cesarstwa i najazdów ludów germańskich. Znajdowała się tu, od końca IV wieku, siedziba stałego biskupstwa założonego przez św. Wiktryka, który przywiózł tu relikwie otrzymane od św. Ambrożego z Mediolanu, budując pierwszą katedrę. Potem Rouen stanowiło stolicę rządzonej przez Merowingów Neustrii. W 1 połowie IX wieku dolinę Sekwany zaczęły pustoszyć normańskie najazdy, których celem były głównie pozbawione obwarowań opactwa i miasteczka. Samo Rouen zostało spalone przez bandę Oscherusa w maju 841 roku. Splądrowano je ponownie 15 lat później. Wikingom tak spodobała się ta okolica, że grupa ich osiedliła się tu, a ich wódz Hrolfr (Rollon) przyjął w roku 911 chrzest i uznał zwierzchnictwo lenne króla Franków w zamian za tytuł miejscowego hrabiego. Po śmierci w roku 931 spoczął w miejscowej katedrze. Problem normandzki próbowano rozwiązać jeszcze raz siłowo – w roku 946 wojska Ottona I, sprzymierzone z królem zachodniofrankijskim obległy miasto, ale bez powodzenia. W ciągu tegoż samego stulecia normańskie hrabstwo przekształciło się w księstwo, którego władca w roku 1066 sięgnął po koronę Anglii. Z tegoż, X wieku pochodzi też opis Rouen (Rudhum) autorstwa znanego nam agenta Umajadów z Kordowy – Ibrahima ibn Jakuba jako stolicy kraju rolniczego i ośrodka rybackiego.

Na początku XII stulecia Rouen liczyło około 30 000 mieszkańców, było ważnym portem i ośrodkiem handlowym, kontrolując m.in. przewóz towarów Sekwaną do Paryża. Należało do największych miast w Europie. W roku 1150 zbudowano stały most przez Sekwanę i rozpoczęto rozbudowę miejskich murów. Statki z Anglii przywoziły do Rouen wełnę i odzież, wracały z francuskim winem i zbożem. To znaczenie sprawiło, że na początku kolejnego stulecia postanowiono podjąć rywalizację z innymi miastami we wznoszeniu katedr po pożarze w roku 1200 dotychczasowego kościoła biskupiego. W międzyczasie, w czerwcu roku 1204 król Filip August, wykorzystując nieład w Anglii za rządów Jana bez Ziemi zajął Rouen i przyłączył Normandię do królestwa Francji. W roku 1291 w 40-tysięcznym wówczas mieście wybuchły zamieszki, podczas których zamordowano burmistrza – w rewanżu król Filip Piękny zniósł przywileje miejskie, pozwalając mieszczanom je… odkupić trzy lata później. W roku 1306, podczas wielkiego głodu, król kazał się wynieść miejscowym żydom, którzy osiedlili się tu w dużej, około 5-tysięcznej grupie (ok. 15 % ludności miasta).

Podczas kluczowego okresu wojny stuletniej, po kilkumiesięcznym oblężeniu, w czasie którego zmarła znaczna część mieszkańców, Rouen uznało w styczniu 1419 roku zwierzchność Henryka V Lancastera, dla którego był to powrót miasta do anglo-normandzkiej macierzy. Nie obyło się bez dalszych aktów odwagi – kanonik Robert de Livet obłożył ekskomuniką angielskiego monarchę, za co spędził kilka lat w jego lochach po drugiej stronie Kanału. Po nagłej śmierci Henryka w roku 1422, Rouen stało się siedzibą regenta angielskiego we Francji księcia Bedford. Na jesieni 1430 roku odkupił on od sojuszników burgundzkich pojmaną przez nich Joannę d’Arc i sprowadził ją na proces do bezpiecznego miasta, jakim było dla Anglików Rouen. Po kilkumiesięcznym procesie z udziałem wyselekcjonowanych duchownych i teologów, popleczników Bedforda, została ona skazana na dożywotnią pokutę, a potem – pod pretekstem naruszenia jej warunków i przywdziania męskiego ubioru, spalona bez wyroku na rynku w Rouen 30 maja 1431 roku. Karol VII Walezjusz nie spieszył się na odsiecz Joannie i zajął Rouen dopiero 18 lat później. Przyłączenie do Francji dało nowy impuls do rozwoju miasta i przysporzyło mu nowych dominant w postaci m.in. kościołów Saint-Ouen i Saint-Maclou. Na początku XVI wieku, wraz z epoką odkryć geograficznych rola Rouen jako portu dodatkowo wzrosła – wypływały stąd statki do wybrzeży Brazylii. Od roku 1499 działał (z krótką przerwą aż do rewolucji) lokalny parlament normandzki.

W 1 połowie XVI stulecia do Rouen zawitała moda na kalwinizm – ponad 20 % mieszkańców miasta przyjęła „reformatorskie” nowinki. Ta mniejszość, nazwana później hugenotami, odegrała wiodącą rolę w okresie niepokojów 2 połowy XVI wieku. W roku 1560 przy okazji tzw. tumultu w Amboise doszło do pierwszych ataków na kościoły. 15 kwietnia roku 1562 hugenoci uderzyli na ratusz oraz zamek, zajmując te obiekty i wyrzucając królewskiego namiestnika oraz połowę (trzech) członków magistratu wiernych katolicyzmowi. Na początku maja doszło do bezczeszczenia i niszczenia na szeroką skalę miejscowych kościołów. 10 maja umknęli przed furią hugenocką sędziowie Parlamentu Normandzkiego. Katolicy schronili się w fortyfikacjach św. Katarzyny na wzgórzach ponad miastem. Tak szeroko zakrojona akcja nie była by możliwa bez wsparcia z zewnątrz. We wrześniu angielscy żołnierze wysłani przez Elżbietę II wylądowali u ujścia Sekwany. Próba eskalacji konfliktu nie powiodła się jednak – pod koniec października francuskie wojska królewskie odzyskały Rouen, plądrując przy tym miasto, a pod murami zginął ówczesny król Nawarry Antoni Burbon. Fala protestanckiego ikonoklazmu wybuchła ponownie w marcu 1563 roku, kiedy to zniszczono kościół Saint-Eloi. Pod koniec sierpnia 1572 doszło do zamieszek wywołanych wieściami o nocy św. Bartłomieja – doszło do zabójstw więźniów hugenockich. W czasie wojny dotyczącej sukcesji po Henryku III Rouen stało po stronie Ligi Katolickiej, broniąc się na przełomie 1591 i 1592 roku udanie, przy wsparciu oddziałów hiszpańskich, przed księciem Nawarry, późniejszym Henrykiem IV. W roku 1646 w Rouen mieszkał sławny uczony Blais Pascal, w roku 1670 miasto odwiedził niesławny król Polski Michał Korybut Wiśniowiecki. W 2 połowie XVIII wieku zburzono dawne mury miejskie i utworzono na nich bulwary. Podczas wielkiej rewolucji w mieście – doszło do szeregu aktów – zniszczono m.in. dawne opactwo Saint-Ouen. Rouen ucierpiało również znacznie podczas II wojny światowej, zarówno w czasie inwazji niemieckiej, na początku czerwca 1940 roku, jak i w czasie bombardowań alianckich na wiosnę 1944 roku oraz późniejszych walk o Normandię. Mimo to zabytków w mieście, jak wspomniałem, zatrzęsienie.

Saint-Vivien. Pierwszym, do którego doszliśmy ulicą de la Porte des Champs, był kościół Saint-Vivien wzniesiony w miejscu dawnej, XIII-wiecznej kaplicy pobliskiego opactwa Saint-Ouen. Została ona całkowicie przebudowana w roku 1358 z dodaniem dzwonnicy i rozbudowana w XV wieku. W roku 1562 dotarli tu kalwiniści w swoim obrazoburczym szale. W tym samym stuleciu do konstrukcji dodano trzecią nawę – obecnie wszystkie trzy są wyraźnie oddzielone. Całość przebudowano w XVII wieku. Pod koniec XIX w. wzniesiono neogotycki portyk kościoła.

Saint-Maclou. Od kościoła Saint-Vivien udaliśmy się do pobliskiego Saint-Ouen, a ponieważ był jeszcze zamknięty – do położonego na osi katedry kościoła Saint-Maclou. Kościół Saint-Maclou jest przykładem późnego gotyku zwanego „płomienistym” (flamboyant). Jego budowę rozpoczęto niedługo po spaleniu na pobliskim placu du Vieux-Marche Joanny d’Arc, około roku 1434. Stanął w miejscu mniejszej świątyni z XIII w., niemal na tyłach roueńskiej katedry. Budowa bazyliki trwała do roku 1517, choć kamienna, neogotycka iglica wieży, sięgająca 83 metrów wysokości, pochodzi z 1868 roku (oryginalna, zniszczona w roku 1736 była wykonana z drewna). Część rzeźb zniszczono w roku 1562, podczas powstania hugenockiego w mieście. Kościół doznał uszczerbku także podczas rewolucji francuskiej, kiedy to również niszczono figury wewnątrz bazyliki oraz w czasie alianckich bombardowań w czerwcu 1944 roku. Niestety podczas naszej wizyty był zamknięty, nawet po 14, poprzestaliśmy zatem na obejrzeniu fasady z portykiem i drewnianymi, rzeźbionymi renesansowymi drzwiami. Centralny portal wejściowy zdobi typowa kompozycja Sądu Ostatecznego. Tył kościoła jest zaniedbany i oczekuje na remont.

Ossuarium. Ciekawy przykład renesansowego budownictwa znajdujemy w zaułku na północ od kościoła. Aster Saint-Maclou to XVI-wieczne rozwinięcie średniowiecznych ossuariów na masową skalę, spowodowaną powtarzającymi się epidemiami dżumy. Czworoboczny obiekt, drewniany, na kamiennej podmurówce, otaczający dziedziniec o wymiarach 32 na 48 metrów, wzniesiono w latach 1526-1533. Posiada ciekawie zdobione, choć makabrycznymi motywami, drewniane kolumny, poniszczone przez hugenotów w maju 1562 roku. W roku 1658 do całości dodano kaplicę św. Michała. Część budynków zaczęto też wykorzystywać jako szkołę. Cmentarz zamknięto ostatecznie w roku 1781. W roku 1792 dotarli tu rewolucyjni wandale, niszcząc symbole chrześcijańskie. Obecnie znajduje się tu miejscowa akademia sztuk pięknych.

Domy. Ossuarium to nie jedyny przykład drewnianego budownictwa w Rouen. Mimo zniszczeń wojennych sporo tu starych domów, częściowo drewnianych, z XIV-XVII stulecia (według znawców około dwustu zabytkowych i prawie 2000 stylowych). Prawie setka podchodzi z okresu średniowiecza – ich przykłady znajdziemy m.in. przy Rue du Gros Horloge czy Rue Saint-Roman (między Saint-Maclou a katedrą) oraz bocznych zaułkach. Wspomnianą uliczką dochodzimy do katedry i placu przed nią. W zachodniej części katedralnego placu znajduje się efektowny budynek, który obecnie zajmuje m.in. informacja turystyczna. To renesansowy dawny dom pieniężny, wzniesiony w latach 1509-1540. Stąd właśnie ponoć Monet malował swoje wrażenia katedry w Rouen.

Zegar. Od katedry prosta ulica w stronę placu du Vieux Marché przechodzi przez bramę z zegarem zwanym Gros Horloge. Towarzyszy mu gotycka wieża dzwonna z końca XV wieku, wzniesiona po pożarze poprzedniej podczas rozruchów w roku 1382. Mechanizm samego zegara należy do najstarszych we Francji – zainstalowano go w roku 1389. Sam wygląd tarcz, wychodzących na obie fasady bramy jest późniejszy, renesansowy, z lat 1527-29 – złociste słońce wysyła 24 promieni na niebieskie tło. Jest to zegar astronomiczny – pokazuje fazy księżyca, dni tygodnia oznaczone symbolami. Poniżej zegara znajduje się dawne godło Rouen – zwycięski Baranek paschalny na czerwonym tle. Po zachodniej stronie bramy znajduje się barokowa fontanna z roku 1743 z Alfeusem i nimfą Aretuzą. Wewnątrz zegarowych pomieszczeń znajduje się małe muzeum, gdzie można zobaczyć pracownię zegarmistrza, dzwony i maszynerię, widać stamtąd też katedrę w Rouen. Przy zegarze znajduje się też dawny gotycki budynek ratusza.

Place du Vieux-Marche. Od Gros Horloge blisko już na historyczny rynek Rouen – place du Vieux-Marche, przy końcu tej samej ulicy. To tu spalono 30 maja 1431 roku Dziewicę Orleańską. Publiczne egzekucje wykonywano tu zresztą aż do roku 1836. Dziś plac otaczają stare, na wpół drewniane domki. W środku znajdują się nikłe ruiny dawnego kościoła św. Zbawiciela z XI w., zniszczonego w maju roku 1562 przez hugenotów, zamkniętego w roku 1791 przez kolejne pokolenie rewolucjonistów, wykorzystywanego potem jako pomieszczenia przemysłowe i rozebranego w roku 1795. Obok stoi coś, co w założeniu ma przypominać łódź wikingów albo rybę. Albo połączenie jednego z drugim. To wzniesiony w roku 1979 kościół św. Joanny z Arc, do którego przylega, pod jednym dachem, hala targowa z unoszącymi się zapachami mięsa i ryb. Na szczęście w środku kościoła nie jest aż tak źle – uwagę przykuwają piękne witraże ze zniszczonego podczas działań wojennych roku 1944 kościoła św. Wincentego wykonane w latach 1520-1530.

Pałac Bourgtheroulde. Nieco na południe od placu du Vieux Marché stoi renesansowy Hotel Bourgtheroulde, pełniący dziś funkcję… hotelu. Dawną rezydencję rodziny Le Roux, potem Bourgtheroulde wzniesiono w XVI wieku. Na fasadzie pałacu zauważymy normańskie lamparty wspierające herb rodziny Bourgtheroulde oraz jeżozwierza – symbol króla Ludwika XII. Na południe od pałacu znajduje się dawny gotycki kościół Saint-Eloi wzniesiony w XIII wieku i przebudowany na początku XVI stulecia. W marcu 1563 roku splądrowali go hugenoci. Został jednak odbudowany do roku 1580. Podczas rewolucji francuskiej został przerobiony na magazyn zbożowy dla wojska, w roku 1803 w akcie swoistej ironii dziejowej Napoleon Bonaparte przekazał go protestantom.

Parlament normandzki. Wracając z placu, na którym spalono Joannę z d’Arc w stronę opactwa Saint-Ouen mijamy dawny budynek pałacu sądowego. Wzniesiono go w latach 1499-1508 w stylu późnogotyckim wymieszanym nieco z renesansem, ale był potem w XIX w. przebudowywany w duchu neogotyku, został też w znacznej części zniszczony podczas alianckich bombardowań w kwietniu 1944 roku oraz działań wojennych pod koniec sierpnia tegoż roku.

Dawny kościół St-Laurent. Idąc w kierunku północnym ulicą Sokratesa dochodzimy do budynku muzeum sztuk pięknych oraz muzeum…. sztuk żelaznych w dawnym kościele św. Wawrzyńca. Kościół wzniesiono w XV stuleciu na miejscu dawnego kościoła św. Antoniego w stylu późnego gotyku. W roku 1501 ukończono budowę wieży. Jego droga do obecnego muzeum była typowa – w roku 1791 zdesakralizowano go i przekształcono w… klub jakobinów. Sprzedany w roku 1803 służył jako szopa i stajnia. W roku 1893 odkupiło go miasto Rouen na cele muzealne. Ulicą Jeana Lecanuleta dochodzimy stąd do placu, który kiedyś zajmowało opactwo Saint-Ouen. Dziś stoi tu pomnik Napoleona, a w zachowanej części dawnych budynków opactwa, skąd wyrzucono mnichów na jesieni roku 1790, znajduje się obecny ratusz Rouen. Przeniesiono go tu w roku 1800, a w roku 1825 budynek został przebudowany. Na obecny wygląd. Od dawnego opactwa, bocznymi uliczkami, mijając dawną Chapelle Corneille oraz kościół Saint-Nicaise wróciliśmy do punktu wyjścia.

Całości Rouen w jedno, deszczowe popołudnie oczywiście nie udało nam się zobaczyć, choć nie ulega wątpliwości – przeszliśmy sporo i to mimo deszczu. Pominęliśmy m.in. Wieżę Joanny d’Arc, w której, wbrew nazwie wcale nie siedziała Dziewica Orleańska, a która stanowi dawny donżon XIII-wiecznego zamku Filipa Augusta, rozebranego w roku 1591. Prawdziwa wieża Joanny padła wtedy łupem prac rozbiórkowych. Gwoli sprawiedliwości przyznać jednak należy, że Joanna d’Arc miała pojawić się w owej wieży raz podczas procesu, gdy pokazano jej narzędzia tortur jakie ją czekają jeśli się nie ukorzy.

MAPA

LINKI

KOŚCIÓŁ SAINT-MACLOU W MAPPINGGOTHIC.ORG

GALERIA

Rouen: Saint-Ouen

Kościół benedyktyński Saint-Ouen jest przykładem gotyckiej rywalizacji z roueńską katedrą. Jego rozmiary (długość 137 metrów, wysokość do sklepienia – 33 metry) przewyższają zresztą rozmiary tej ostatniej (długość 135 metrów, wysokość do sklepienia – 28 metrów). Kościół powstał w miejscu poprzedników wzniesionych nad grobem św. Ouena (Audoena czy też, z germańska, Dadona) – biskupa Rouen, zmarłego pod koniec VII stulecia. Dadon był sekretarzem króla Dagoberta I i doprowadził do rozwoju miejscowej diecezji – m.in. konsekrował okoliczne kościoły klasztorne w Jumieges i Saint-Wandrille. Samo opactwo benedyktyńskie w Rouen jest jeszcze starsze: założono je w roku 553 pod wezwaniem św. Piotra. Pierwszy kościół i opactwo zniszczyli w roku 841 Wikingowie, którzy jeszcze nie wiedzieli, że założą w przyszłości chrześcijańskie państwo ze stolicą w Rouen właśnie. Pod koniec X wieku doszło do odnowy opactwa przez opata Hildeverta. W 2 połowie XI wieku, z inicjatywy opata Nicolasa przeprowadzono budowę romańskiego zespołu. W roku 1090 opat ściągnął do ukończonego kościoła m.in. relikwie św. Romana, św. Gotarda i św. Remigiusza. W roku 1136 miał miejsce niszczycielski pożar opactwa. Odbudowane, ponownie spłonęło w roku 1248. Pozostałości tego kościoła romańskiego można znaleźć w północnej części obecnego transeptu.

Budowę obecnego założenia rozpoczęto w roku 1318. Do roku 1339 zakończono prezbiterium, większą część transeptu i nawy. Potem wojna stuletnia zmusiła benedyktynów do wstrzymania prac, choć w roku 1396 zakończono północną część transeptu. W roku 1431 cmentarz przy opactwie był miejscem jednego epizodów procesu przeciwko Joannie d’Arc zorganizowanego przez biskupa Cauchona, kiedy to Joannę pod groźbą stosu skłoniono do akceptacji oświadczenia o uznaniu błędów. Całość kościoła Saint-Ouen ukończono dopiero w roku 1537. Bazylika długo nie cieszyła się spokojem – w roku 1562 splądrowali ją hugenoci, niszcząc część rzeźb i wyposażenie. Jeszcze bardziej destrukcyjni okazali się XVIII-wieczni rewolucjoniści, którzy położyli kres miejscowemu opactwu. Wyrzucono stąd mnichów, otwierając  na jakiś czas skład broni. W roku 1803 w pozostałej po rewolucyjnym ferworze części opactwa urządzono ratusz, resztę obejmuje dziś park. Prace restauracyjne w połowie wieku XIX, nawiązujące do katedry w Kolonii, zniekształciły późnogotycką fasadę, nad czym ubolewało szereg znawców przedmiotu, w tym Viollet-le-Duc. Oryginalna jest natomiast rozeta nad portalami, choć sam witraż jest już niestety nowoczesny.

Gotycki jest również portal południowy transeptu, przez który wchodzi się do bazyliki. Przedstawia on w dolnej części sceny z życia św. Ouena, zaś tympanon poświęcony jest Najświętszej Marii Pannie – zobaczymy tu sceny Zaśnięcia, Wniebowstąpienia i Ukoronowania. Gotycka wieża na przecięciu się transeptu z nawą sięga 82 metrów wysokości i pozbawiona jest iglicy oraz latarni, kończąc się galeryjką. Przestrzenne wnętrze (pozbawione krzeseł) to przepiękny, późny gotyk. Założeniem było sprawienie iluzji, że kościół składa się niemal całkowicie z okien witrażowych, co widać m.in. po malowidłach w arkadach naw bocznych przedstawiających żywoty świętych. Same witraże z XIV i XV wieku (najstarsze w prezbiterium) przedstawiają postacie patriarchów, proroków, apostołów i świętych. Uwagę przykuwają też okazałe, XIX -wieczne organy na XVII-wiecznym prospekcie oraz zdobione zworniki sklepień w prezbiterium. Okazałe, ołtarzowe retabulum jest neogotyckie i pochodzi z XIX wieku. Poprzednie nie zachowało się z rewolucyjnego ferworu.

MAPA

LINKI

KOŚCIÓŁ OPACKI W MAPPINGGOTHIC.ORG

PANORAMA WNĘTRZA

OPACTWO ST-OUEN – ZDJĘCIA/OPIS FR.

GALERIA

Saint-Martin-de-Boscherville

Zanim Wilhelm zwany najpierw Bękartem, a potem Zdobywcą, wyruszył przez morze na podbój Anglii w roku 1066, w dolinie Sekwany, koło Rouen ufundowano kolegiatę św. Jerzego (St. Georges). Jej fundatorem był pan de Tankerville – szambelan Wilhelma i Henryka I. Pierwotny kościół romański został rozbudowany po tym jak w roku 1113 przybyli tu benedyktyni. W ten sposób powstała jedna z najładniejszych budowli tego typu w całej Normandii, ale i Francji. Nie da się ukryć, że sklepienie nawy jest gotyckie – pochodzi z 1 połowy XIII stulecia, kościół nie posiada natomiast typowych dla gotyku łęków przyporowych. Podczas rebelii hugenockich w 2 połowie XVI wieku opactwo i kościół były plądrowane trzykrotnie – w roku 1562, 1570 i 1590. W 2 połowie XVII klasztor odbudowali mauryści, ale został on ponownie zniszczony w wyniku rewolucji i do dziś zachowała się jedynie część zabudowań. Niestety podczas naszych odwiedzin lał deszcz, co odbiło się na jakości fotografii, a ogrody przy dawnym opactwie były zamknięte. Drugi kościół w obecnym Saint-Martin-de-Boscherville – parafialny, św. Marcina został przejęty podczas rewolucji na cele gospodarcze, a następnie rozebrany. Darmowy parking znajduje się na placu przed dawnym opackim kościołem.

MAPA

LINKI

PANORAMA WNĘTRZA

ZDJĘCIA KOŚCIOŁA

GALERIA