16 listopada 1793

Dziś mija 221 rocznica rozpoczęcia na „rewolucyjnej” Loarze w rejonie Nantes tzw. „deportacji pionowych” – masowych morderstw przez zatopienie na barkach. Pierwszymi ofiarami stali się „oporni” księża. Zostali oni aresztowani i byli przetrzymywani w zlikwidowanym konwencie św. Klemensa, a potem – od lata 1793 w pomieszczeniach karmelitów, zamienionych w więzienie. 5 lipca 160 księży zostało wysłanych do Chantenay koło Nantes i upchniętych na barkę La Thérèse, gdzie cierpieli ciężkie warunki z powodu upałów i braku wody. Na przełomie lipca i sierpnia część z nich przemieszczono do klasztoru kapucynów, również zamienionego na więzienie. 25 października rewolucyjni komisarze z Nantes przenieśli księży z powrotem na barkę zwaną La Gloire (Chwała).

Generał adiutant Gullaume Lamberty rozkazał przygotować inną barkę w taki sposób by można było ją łatwo zatopić. W nocy 26 brumaira drugiego roku francuskiej republiki, to jest według kalendarza liczonego od narodzenia Chrystusa 16 listopada roku 1793, 90 księży zaokrętowano na wspomnianą barkę i związano. Barkę wyprowadzono na środek rzeki i zatopiono. Trzech z księży wyłowiła wojenna jednostka L’Imposant, jednak na rozkaz władz rewolucyjnych kapitan Lafloury wydał ich z powrotem w ręce katów. Zostali zatopieni w kolejnej grupie – następnej nocy. Rzeź przeżył jedynie ojciec Landeau, któremu udało się zeskoczyć z łodzi do rzeki i uciec.

W sumie do końca stycznia 1794 zatopiono w ten sposób do 5000 osób, a wśród mordowanych znalazła się 300-osobowa grupa kobiet i 400- osobowa grupa dzieci. Jak pisał P. Jasienica w „Rozważaniach o wojnie domowej”: „Doświadczenie skłoniło wykonawców do stosowania ulepszeń technicznych. Zabezpieczono luki tak, aby uniemożliwić wypływanie ciał z puszczonego na dno galaru. Loara wyrzucała je bowiem na suszę, przypływ pobliskiego oceanu pchał pod prąd. (…) Ostatecznie zrezygnowano z zachowania tajemnicy. Przyszło wydać urzędowy zakaz picia wody z zakażonej rzeki, władze zaś centralne w Paryżu otrzymywały takie na przykład raporty: „Pięćdziesięciu ośmiu osobników, rozpoznanych jako oporni księża, przybyło z Angers do Nantes. Zostali natychmiast zamknięci na statku i ostatniej nocy utopieni. Cóż za rewolucyjny potok z tej Loary!”

 

Ks. biskup Józef Sebastian Pelczar o rewolucji francuskiej

za: J. S. Pelczar: Pius IX i Jego Pontyfikat na tle dziejów Kościoła w XIX wieku, Przemyśl 1908

O genezie „wielkiej” rewolucji

„Po srogich burzach reformacyi i po krwawych walkach religijnych wieku XVI i XVII, nastała w wieku XVIII zgniła obojętność w wierze, smutny płód protestantyzmu, a rodzicielka jawnej bezbożności. Wprawdzie nie brakowało nigdy głupców, „mówiących w sercu swojem: Niemasz Boga“: lecz w wiekach rozumu i wiary musieli oni siedzieć w ukryciu i przywdziewać maskę; dopiero w wieku Voltaire’a wystąpiło niedowiarstwo z otwartą przyłbicą, rozzuchwalone poparciem możnych, ubrane w płaszcz filozofii i mające na skroni kłamliwy nimbus nauki. Wrzekomi filozofowie owego wieku wyruszyli z ogromnym rynsztunkiem i nieubłaganą nienawiścią do walki z religią, mając złowrogie hasło: Ećrasez l’infame, a główną ich bronią sarkazm i sofizmat. W sojuszu z nimi była sekta wolnomurarska, która zrodzona na ziemi angielskiej, już w pierszej połowie XVIII wieku pozakładała swe łoże po większych miastach Europy i zaraz z początku okazała się zaciekłą nieprzyjaciółką religii katolickiej. (…)

Co do zasad i dążności, sekta wolnomularska manifestowała się na zewnątrz jako, stowarzyszenie humanitarne i cywilizacyjne, mające prawdziwych przyjaciół ludzkości bez różnicy religii lub narodowości skupić do wspólnej pracy nad rozwojem oświaty, filantropii i postępu; i temi to hasłami, jak niemniej sutemi biesiadami, urokiem tajemniczości i obrzędami wrzekomo religijnymi wabiła łatwowiernych. Atoli po za masoneryą trzech stopni, czyli symboliczną lub błękitną, stała masonerya czerwona, czyli wyższych stopni, świadoma swoich celów i dążąca skrycie a wytrwale do zagłady religii i monarchii. Słusznie też Klemens XI! w bulli In eminenti (1738), a Benedykt XIV w bulli Providas (1751) rzucili na nią duchowne gromy. Acz podzielona na kilka obrządków (szkocki, francuzki, egipski (Mizraim), szwedzki), tworzyła jednak wspólne ogniska w t. z. „Wielkich lożach” i „Wielkich Wschodach” a w walce z Kościołem występowała zawsze jako jedna falanga.
Według świadectwa wielu pisarzy, masonerya wraz z llluminatami przygotowała straszny kataklizm we Francyi (zjazd w Wilhelmsbad 1781 i w Paryżu 1785); i nie było to wcale rzeczą przypadkową, że koryfeusze rewolucyi wyszli z lóż masońskich. „W ośmnastym wieku — oświadczył jawnie jeden z masonów, br.\ Malapert w r. 1874 — wolnomularstwo tak było rozszerzone po świecie, że można powiedzieć, iż od tej epoki nic się nie stało bez jego zezwolenia”. Co zaś masonerya zdziałała w wieku XIX, zobaczymy w ciągu tego dzieła.
Sektę llluminatów założył ł-go maja 1776 Adam Weishaupt, profesor prawa w Ingolstadzie, i rozszerzył ją po Niemczech przy pomocy bar. Knigge, profesorów mogunckich Beckera i Nimisa, exbenedyktyna Ben. Werkmeistera, proboszcza Fil. Brunnera i innych. Masonerya była niejako jej przedsionkiem, a walka przeciw religii, rządom i własności jej zadaniem. Wypowiedziano to na zjezdzie w Wilhelmsbad r. 1781. „Zakon llluminatów” miał również ścisłą organizacyę, a mianowicie obejmował trzy klasy i kilka stopni (nowicyusza, minerwala, illuminata niższego, illuminata większego, kawalera szkockiego, kapłana, regenta, maga i króla). W r. 1785 został on odkryty i przez rząd bawarski proskrybowany; ale lluminaci nie przestali działać w ukryciu. Saint Martiniści to illuminaci francuscy. Ojcem ich był hr. Saint Martin (ur. 1743), uczeń Martineza Paschalisa, żyda hiszpańskiego, który w połowie wieku XVIII zakładał loże we Francyi. Saint Martin, zwany „le philosophe inconnu”, wyłożył w dziele „Des erreurs et de la verite“ swój system, przypominający dawne błędy neoplatoników, manicheuszów i pseudomistyków. Z pism jego wiele skorzystali St. Germain i Cagliostro, szerzyciele tnasoneryi kabalistycznej. (…)

Nieprzyjaciele religii podali sobie dłonie, by zgnieść Towarzystwo Jezusowe, zohydzić duchowieństwo i Stolicę Apostolską, w śmiech podać tajemnice wiary, osłabić powagę prawa i władzy, a tym sposobem przygotować ogólny przewrót w świecie. Niecnej ich robocie przyklaskiwały klasy wyższe, zgangrenowane w wielkiej części niedowiarstwem i rozpustą, nie przeczuwając wcale, że na swe głowy ostrzą same topór; pomagali zaś ówcześni królowie i ministrowie królewscy, snadź niewidzący w swem zaślepieniu, że w ślad za upadkiem religii idzie upadek wszelkiej powagi, że gdy walą się ołtarze, nie mogą także ostać się trony.

Niebawem przyszła rewolucya i rozpoczęła straszny swój taniec. Gdy bowiem w wielu umysłach zagładzono wiarę w Boga i cześć dla władzy, gdy urok majestatu królewskiego zniweczyły bezwstydne orgie Ludwika XV, cyniczna polityka Fryderyka II, i krzyczące bezprawia Katarzyny II, gdy klasy wyższe, nadużywając swoich przywilejów, nieznośne jarzmo wtłoczyły na karki warstw niższych: powstała w tychże warstwach gwałtowna żądza obalenia ówczesnego porządku. Rewolucya francuska, podobna do wezbranej rzeki, poniosła na swych lalach nietylko ołtarze i klasztory, nietylko tron nieszczęśliwego Ludwika XVI, ale także zamki i głowy tych samych wolnomyślicieli, co niedawno przedtem (1778) wprowadzili do Paryża w tryumfie patryarchę bezbożności Voltaire’a, i co entuzyastycznie unosili się nad rewolucyjnemi ideami filozofa genewskiego Jana Jakóba Rousseau’a. W imię tychże idei zniwelowano wszystkie stany, zagrabiono dobra kościelne, zniesiono klasztory, narzucono duchowieństwu konstytucyę cywilną, wreszcie proklamowano rzeczpospolitą i poprowadzono króla na rusztowanie, za królem zaś wielką liczbę duchownych, uczonych i możnych. Gilotyna dzień i noc pracowała, a kiedy stępiły się topory, topiono nieszczęśliwych setkami w Sekwanie lub Loarze. W imię idei Vol- taire’a i Rousseau’a ogłoszono jawnie ateizm, zburzono lub zbezczeszczono pięćdziesiąt tysięcy kościołów, a na ołtarzu kościoła Notre-Dame postawiono ohydną nierządnicę, mającą wyobrażać rozum, jedyne bóstwo Francyi. (…)

Rewolucya, niezadowolniona zwycięstwem we Francyi, chciała drzewo wolności zatknąć na Kapitolu i wysłała tamże swoich emisaryuszów; a gdy jeden z nich — Hugo Basseville — został zabity wśród zaburzenia na Corso rzymskiem 13 stycznia 1793 r., poprzysięgła zemstę papieżowi i papiestwu. Pius VI, chcąc ratować swe posiadłości, przystąpił do koalicyi przeciw republice fuancuskiej; lecz orzeł korsykański, Napoleon Bonaparte, rozgromił koalicyę, a wojska republiki wkroczyły do państwa kościelnego. (…)

W Rzymie samym, pod opieką Józefa Bonapartego, rozsiewano doktryny rewolucyjne i tworzono kluby, na których czele stał rzeźbiarz Cerachi; a gdy w krwawym rozruchu jenerał francuski Duphot utracił życie (28 grudnia 1797), zajął jen. Berthier Rzym i ogłosił rzeczpospolitą (15 lutego 1798). Powtórzyły się, acz na mniejszą skalę, sceny paryskie, — przed mostem św. Anioła wzniesiono posąg bogini wolności, depcącej tyarę, znieważono wśród orgii naczynia święte, splądrowano Watykan, i do tego aż przyszło, że brutalny komisarz dyrektoryatu Haller zdarł z ręki papieża pierścień rybaka. Gdy cierpliwy ale przytem nieustraszony Pius VI nie chciał zrzec się praw swoich, a lud rzymski począł się burzyć, oświadczono mu (19 lutego 1798), że nazajutrz musi Rzym opuścić. Daremnie wymawiał się wiekiem i chorobą, — dziki republikanin Haller odpowiedział szorstko: „Możesz tak samo umierać gdzieindziej, a jeżeli nie wyjedziesz dobrowolnie, użyję innych środków”.

Jakoż 20 lutego o świcie porwali żołdacy papieża i wywieźli go najprzód do Sieny, potem do klasztoru Kartuzów obok Florencyi (30 maja), w końcu do Valence we Francyi 3), gdzie 29 sierpnia 1799 zakończył ciernisty swój żywot, istny „peregrinus apostolicns moriens in exilio“ (pielgrzym apostolski, umierający na wygnaniu) (…)

Była to wówczas godzina ciemności, i zdawało się, że bezbożność ostateczny tryumf odniesie, a z Piusem VI zstąpi Kościół do grobu. Już mu nawet wrogowie śpiewali „requiescat“; tymczasem Bóg, opiekujący się po wszystkie wieki Kościołem, w jednej chwili dziwne zmiany sprawił. Oto kwiat wojska francuskiego, ze zwycięskim wodzem Bonapartem, zawiódł aż pod piramidy egipskie, spalił jego flotę pod Abukir, ściągnął z dalekiej północy hordy Suworowa, a wyrzuciwszy republikanów za Alpy, zebrał rozprószonych kardynałów na konklawe w Wenecyi (1 grud. 1799). (…)

O Napoleonie Bonaparte

Pius VII, wróciwszy do Rzymu (3 lipca 1800), starał się przy pomocy Consalvi’ego, zamianowanego 11 sierp. 1800 kardynałem i sekretarzem stanu, usunąć choć w części nieład w administracyi i sądownictwie, a przytem przyjść w pomoc zubożałej ludności, zaprowadzając wolny handel zbożem (11 mar. 1801) i ustalając kurs monety (13 stycz. 1802). Równocześnie zwrócił baczną uwagę na stan Kościoła w Niemczech i nawiązał stosunki z pierwszym konsulem Napoleonem, których owocem był konkordat z 15 lip. 1801. (…)

Po raz wtóry arcychrześciańska córka Kościoła, Francya, miała na Ojca chrześciaństwa wyciągnąć świętokradzką rękę. Dumny autokrata Napoleon, upokorzywszy całą prawie Europę, zapragnął obok innych książąt także Piusa VII wprzągnąć do tryumfalnego wozu i uczynić go służalcem swej ambitnej polityki. Nie dosyć, że papież w konkordacie z 15 lip. 1801 poczynił niewidziane dotąd ustępstwa, — że 17 stycz. 1803 czterech Francuzów ozdobił purpurą, — że 2 grud. 1804 pierwszego konsula namaścił na cesarza: zażądano nadto więcej jeszcze kapeluszy kardynalskich dla kreatur cesarza, rozerwania ważnych związków małżeńskich Hieronima Bonaparte z amerykanką Patterson (1805), wypędzenia z państwa kościelnego wszystkich „kacerzy”, to jest, Anglików i Rosyan (1806), uznania Józefa Bonapartego królem neapolitańskim (1806) itd. Kiedy Pius VII, acz zresztą „łagodny jak baranek i dobry jak anioł“, nie mógł i nie chciał tego spełnić, kazał cesarz zająć Ankonę (1805), a w piśmie z 13 lut. 1806 wręcz oświadczył, że papież jest wprawdzie władcą Rzymu, lecz żę on — to jest, Napoleon — jest jego cesarzem, że nadto cesarz lepiej służy sprawie religii, niżeli papież. Na protestacyę sekretarza stanu z 13 list. 1905. i list papiezki z marca 1806 odpowiedział nowym gwałtem, bo zajęciem Civita-vecchii i zagrabieniem posiadłości papieskich Benewentu i Pontecorvo, co wywołało nową protestacyę i dy- misyę Consalviego (17 czerw. 1806). Nowy sekretarz stanu, Filip Casoni, jakoteż następcy jego, kardynałowie Józef Doria i Ga- brielli (od 27 mar. 1808), byli bezsilnymi w obec potężnego despoty, który w liście z 22 lip. 1807 do wicekróla włoskiego Eugeniusza zagroził zdegradowaniem papieża na zwykłego biskupa, zwołaniem soboru bez niego i zerwaniem stosunków ze Stolicą św.
Nowe i dzikie postulała stawił imieniem jego poseł Aląuier, brutalny jakobin (od r. 1806), n. p. by papież ukoronował Józefa na króla Neapolu, wprowadził kodeks francuski, uznał swobody gallikańskie i artykuły organiczne, zniósł celibat i zakony; a po odpowiedzi odmownej szły szybko dalsze zamachy, jak zajęcie Rzymu przez jen. Miollis, (2 lut. 1808), przyłączenie czterech prowincyj (Urbino, Macerata, Camerino, Ankona) do królestwa włoskiego (2 kwiet.), obsadzenie wojskiem pałacu papieskiego (7 kwiet.), banicya wielu kardynałów i prałatów, uwięzienie sekretarza stanu Gabriellego (16 czer.) i zabór aktów z kancelaryi stanu. Protestacye Piusa VII w allokucyach z 16 mar. i 11 lip. 1808 pozostały bez skutku; owszem, usiłowano od jego boku oderwać nowego sekretarza stanu kard. Pacca, ale papież nadbiegłszy na czas, wyrwał go z rąk siepaczy i do własnych komnat zaprowadził (1 wrześ. 1808).

Wreszcie 17 maja 1809 podpisał Napoleon w Schoenbrun- nie dekret, mocą którego państwo kościelne wcielił do cesarstwa francuskiego (art. I), papieżowi zaś zapewnił roczny datek dwóch milionów franków (art. V), a jego dobra i pałace uwolnił od wszelkich ciężarów i wszelkiej juryzdykcyi (art. VI). Zaledwie tę wieść ogłoszono Rzymianom (10 czerwca), aliści mimo najściślejszego nadzoru policyi ukazała się na murach głównych kościołów rzymskich bulla „Quum memoranda“ (z 10 czerw. 1809) z protestacyą przeciw bezprawiu i z ekskomuniką na uzurpatora, ale bez wymienienia jego nazwiska. Wówczas Joachim Murat, posłuszny woli Napoleona, przesłał z Neapolu rozkaz uwięzienia papieża.

W nocy z piątego na szósty lipca, o godzinie wpół do trzeciej, wtargnął jenerał Radet na czele oddziału żandarmów francuskich do Kwirynału, a rozbroiwszy straż szwajcarską, oznajmił papieżowi, że z rozkazu Napoleona ma się zrzec władzy świeckiej, inaczej będzie odprowadzony do jenerała Miollis. Wielkoduszny papież, otoczony orszakiem wiernych dworzan, wśród których byli dwaj kardynałowie, Pacca i Despuig, wyrzekł spokojnie ale stanowczo: „Jeżeli sądzisz, ‚jenerale, że przysięga wierności, złożona cesarzowi, każe ci spełniać jego rozkazy, tedy wiedz, że i nas obowiązuje przysięga do utrzymania praw Stolicy Apostolskiej. Nie możemy odstąpić i zrzec się tego, co nie jest naszem. Władza świecka należy do Kościoła rzymskiego, my zaś jesteśmy tylko zarządcami tejże. Może nas cesarz porąbać w kawały, ale tego od nas nie uzyska“. Tedy Radet uwięził papieża i w zamkniętym powozie, w towarzystwie jednego kardynała Pacca, bez sług, bez bielizny, bez grosza —bo papież miał tylko jednego papetto, a Pacca trzy bajocchi — uprowadził go czemprędzej z Rzymu. Jedyną osłodą i siłą wygnańca był Najśw. Sakrament, który w srebrnej puszce nosił na szyi. Ósmego lipca przybył on strudzony i chory, ale nie złamany na duchu, do kartuzyi florenckiej, gdzie mu dano tą samą celę, jaką niegdyś zajmował Pius VI. Po trzechdniowym zaledwie wypoczynku, zawieziono go przez Genuę do Grenobli (15 sierpnia
1809), stąd napowrót do włoskiego miasta Savony (15 sierp.), gdzie pozbawiony światłego i wiernego towarzysza, w pałacu biskupim pod strażą zamieszkał.

Wówczas stał Napoleon na szczycie sławy i marzył o panowaniu nad światem. Następca św. Piotra miał do tego dopo- módz orężem duchownym, lecz trzeba było pierw osadzić go w Paryżu lub w Awinionie, gdzieby jako poddany francuski spełniał rozkazy swego suwerena. W tej też myśli przy końcu r. 1809 sprowadzono kardynałów do Francyi i wyznaczono im 30.000 franków rocznej płacy: gdy jednak trzynastu odważniejszych nie stawiło się podczas ślubu cesarza z Maryą Ludwika (2 kwiet. 1810) — bo rozerwanie małżeństwa z Józefiną uważali za nieprawne — wzbronił im cesarz noszenia purpury i rozrzucił ich po różnych miastach Francyi.
Ponieważ Paryż miał być odtąd stolicą świata chrześciańskiego, przeto przewieziono tamże archiwa rzymskie i tam też miało się na przyszłość odbywać konklawe. Niebawem poczęto naciskać na więźnia w Savonie, by prawo instytuowania biskupów przyznał metropolitom, czyli by kościół we Francyi wydał na pastwę gallikanizmu i władzy cesarskiej, a nadto by za cenę dwóch milionów franków wyrzekł się na zawsze panowania doczesnego i zamieszkał w Paryżu lub w Awinionie. Pomagali Napoleonowi w tej sprawie nietylko biskupi dworacy, ale także niektórzy z „czerwonych“ kardynałów; jaki zaś skutek odniosły ich zabiegi, powiemy gdzieindziej: Pius VII, anielskiej iście cierpliwości, był skorym do zgody, lecz nie chciał przyjąć roli dawnych patryarchów carogrodzkich; otoczono go tedy ścisłą strażą, oddalono od niego wszystkich dworzan, przetrząśnięto jego biórko i suknie, zabrano przyrządy do pisania (stycz. 1811); a kiedy to nie pomogło, kazano mu, mimo ciężkiej słabości, jechać do Fontainebleau (9 czerw. 1812), gdzie miał być przedmiotem nowych ze strony cesarza zamachów i świadkiem wielkich jego poniżeń.

Kiedy Napoleon dowiedział się o klątwie, którą Pius VII w Rzymie był ogłosił, pisał szyderczo do wicekróla włoskiego Eugeniusza: „Croitil, que ses excomumnications feront tomber les armes de mains de mes soldats“ (czy papież sądzi, że jego klątwy wytrącą broń z rąk moich żołnierzy?) Śmiał nawet twierdzić, że Opatrzność pochwaliła jego postępowanie z papieżem, przechylając w bitwie pod-Wagram, 6 lipca, więc w dzień uwięzienia papieża, szalę zwycięstwa na jego stronę. Ale Opatrzność przemówiła inaczej. Zaledwie orły francuskie stanęły u bram „świętej Moskwy”, aliście wśród niezwyciężonych zastępów zjawiają się dwaj słudzy Najwyższej Sprawiedliwości — mróz i głód, wytrącają żołnierzom broń z ręki i powalają całe szeregi na śnieżne stopy, tak że na wiosnę r. 1813 do 300.000 szkieletów bielało na tej drodze, którą szła „wielka armia“. Cała prawie Europa powstała przeciw despocie, co nie umiał uszanować praw ludów, ni wolności Kościoła; on zaś, gotując się do walki na zabój, postanowił najpierw rozprawić się z papieżem, i jużto przez służalczego biskupa Duvoisin, jużto sam osobiście (19 stycz. 1813) podsunął nowy konkordat, dla Kościoła i Stolicy św. wielce niekorzystny. Pius VII w chwili słabości podpisał takowy, jako podstawę dalszej ugody (25.stycz. 1813); ale natychmiast pożałował swego kroku i w liście do Napoleona (z 24 mar.), jakoteż w alło- kucyi, udzielonej kardynałom na piśmie, odwołał cały układ; poczem zawezwał pomocy cesarza Franciszka I. do odzyskania praw swoich (24 lip.)

Po klęsce pod Lipskiem nie wypuścił drapieżny orzeł swej ofiary, ale ją umieścił w bezpiecznem gnieździe — w Savonie (11 lut. 1814); dopiero po nowych klęskach wydał dekret (10 mar.), by papieża puszczono wolno i odstawiono do najbliższych straży nieprzyjacielskich. Wśród niesłychanych uniesień ludu, a pod honorową eskortą neapolitańskiego wojska, które jeszcze 24 stycz. 1814 Rzym było zajęło, wrócił Pius VII na swoją stolicę (24 maja), podczas gdy jego ciemięzca musiał z niesławą opuścić Francyę, żegnany w wielu miejscach złorzeczeniem. (…)

Raz jeszcze zerwała się burza, ale tylko na chwilę. Kiedy Napoleon porzucił Elbę (26 lut. 1815), by odebrać tron Ludwikowi XVIII, król neapolitański Joachim Murat, który w r. 1814 połączył się ze sprzymierzonymi, w celu utrzymania i powiększenia swego państwa, stanął teraz po stronie Napoleona, w nadziei, że w ten sposób pozyska łacniej Marchie i Benevent, a może nawet połączy całe Włochy pod swojem berłem. Wsparty przez część Karbonaryuszów, popchnął swe wojska ku północy i zażądał wolnego przejścia przez terrytoryum kościelne. Kiedy zaś od kardynała Pacca otrzymał odpowiedź odmowną, powziął szaloną myśl uprowadzenia papieża do Gaety. Pius VII schronił się do Genuy (22 mar.), skąd już po 78 dniach wrócił do Rzymu (7 czer.), ukoronowawszy pierw obraz N. Panny w Savonie. Tymczasem Murat, pobity przez austryaków, schronił się do Francyi, a kiedy po upadku swego szwagra wylądował w Neapolitańskiem z garstką żołnierzy, został z rozkazu Ferdynanda I rozstrzelany (13 paźdz. 1815). Prześladowca Piusa VII, przegrawszy bitwę pod WaWloo (18 czer. 1815), zakończył swój meteorowy żywot jako więzień na dalekiej wyspie (5 maja 1821), a tak do książki Laktancyusza „De mortibas persecutomm“ przybyła nowa karta. Kościół zemścił się po swojemu, bo Murata przygotował do chrze- ściańskiej śmierci, i pochował jego zwłoki w kościele w Pizzo, Napoleona zaś pojednał z Bogiem, a jego rodzinie zewsząd rugowanej, dał w Rzymie przytułek. (…)

O rewolucji lipcowej 1830 r.

Po niezbyt budującej śmierci Ludwika XVIII (16 września 1824), który na krótko przedtem (26 sierpnia) zamianował biskupa Frayssinous ministrem spraw kościelnych odziedziczył koronę brat jego Karol X, monarcha dobry i do Kościoła przywiązany, ale nieco za słaby, w wyborze środków nie dość szczęśliwy i od pewnych uprzedzeń gallikańskich nie wolny. Koronacya, odbyta w Rheims (29 maja 1825), procesye i misye podczas wielkiego jubileuszu w r. 1826, udział w nich króla i dworu, prawo zabezpieczające kościoły od zbezczeszczenia (z 20 kwietnia 1825), wszystko to obudziło wściekłą nienawiść stowarzyszeń tajnych przeciw tronowi i religii, której pierwszą ofiarą padli Jezuici. Wskrzeszeni bullą Piusa VII z r. 1814, pracowali oni jużto na ambonie, już w małych seminaryach, ale zostawali pod juryzdykcyą biskupów i nie tworzyli korporacyj; istniało bowiem jeszcze prawo proskrypcyjne z czasów Ludwika XV. Mimo to w skutek kłamstw rozsianych przez hr. Montlosier, że Jezuici z ultramon- tanami tworzą tajemny rząd, godzący na zagładę monarchii, powstała przeciw nim straszna wrzawa, która z dzienników i ulicy przeniosła się do izby. Podburzony motłoch wołał: Precz z Jezuitami, misyami i jubileuszami, a sama nawet gwardya narodowa powitała króla okrzykiem: Precz z ministrami (29 kwietnia 1827). Nastąpiło rozwiązanie gwardyi i niższej izby, zato związek Aide-toi, le ciel faidera, utworzony przez Guizota i ks. Broglie, zapewnił przy wyborach zwycięstwo lewicy. Już wówczas stronnictwo liberalne, na którego czele stali Dupont de 1’Eure, Jak. Lafitte, Kaz, Perier, Benj. Constant, Lafayette, Thiers, Dupin starszy, postanowiło zdetronizować Karola X na korzyść księcia orleańskiego.

Król chciał się ratować ustępstwami, a chociaż komisya, wyznaczona do zbadania sprawy Jezuitów, stanęła w większości po ich stronie, wydał na wniosek nowego ministerstwa (Martignac- Feutrier) dwa ordonanse (16 czerwca 1828), z których pierwszy usunął Jezuitów z kolegiów biskupich i poddał je nadzorowi uniwersytetu, drugi ograniczył liczbę elewów w małych seminaryach całej Francyi do 20.000 i wykluczył z nich eksternistów. Biskupi zaprotestowali w memoryale, przedłożonym królowi przez kard. de Clermont Tonnere; ale sekretarz stanu Bernetti dał im wskazówkę w liście do kard. de Latil, że co do wykonania onych rozporządzeń mają się spuścić na głęboką pobożność i roztropność króla. Chociaż Jezuitów, jak niegdyś Jonasza, wrzucono w morze, burza jednak nie przestała szaleć. Po ustąpieniu Martignaca, utworzył ks. Polignac t. z. „gabinet niemożebny” (1829) przeciw któremu 221 deputowanych zaniosło skargę do króla. Rozwiązanie izby i nowe wybory wzmocniły jeszcze lewicę; a kiedy król sześciu ordonansami z 26 lipca 1830 r. ścieśnił wolność prasy, rozwiązał ponownie izbę i zaprowadził nową modłę wyborczą, wybuchła rewolucyą (27 lipca), która po trzechdniowej walce pozbawiła go korony. Rząd prowizoryczny ogłosił detronizacyę Karola X (31 lip.) i zamianował księcia orleańskiego Ludwika Filipa namiestnikiem królestwa, izby zaś zmieniwszy konstytucyę, ogłosiły go „dziedzicznym królem Francuzów (7 sierpnia).

Syn jakobina „Egalite11 nie odznaczał się ni zasadami reli- gijnemi ni prawością charakteru, bo wszakże Karolowi X, który go obsypał honorami, odpłacił się intrygą i zdradą. Wyniesiony na tron przez stan mieszczański, masoneryę umiarkowaną i związek Aide toi, le ciel faidera, (pod przewodnictwem br.\ Guizota) musiał rządzić wedle ich woli; lecz z drugiej strony wzgląd na coraz potężniejszą opinię katolicką, chęć utrzymania dobrych stosunków z dworami i obawa przed stronnictwami skrajnemi zapędzały go do obozu konserwatywnego, skąd poszło ciągłe lawirowanie między dwoma prądami, czyli polityka „du juste milieu“ na wewnątrz, a nieinterwencyi i transakcyi na zewnątrz. (…)

W społeczeństwie francuskiem wrzało, jak w kotle, bo cztery stronnictwa walczyły z sobą o władzę; skutkiem tego były częste rozruchy uliczne, wzniecane przez republikanów i socyalistów, chwilowe powstanie w Wandei, wywołane przez księżną Berry (1832), i kilkakrotne porywy bonapartystów, które się skończyły uwięzieniem ks. Ludwika Napoleona w zamku Ham. Motłoch rewolucyjny, uważając Kościół katolicki za jedno z bourbonizmem, spustoszył 28 lipca 1830 pałac arcybiskupi i skarbiec w Notre- Dame, przyczem ogromną bibliotekę zniszczono i siedm osób zabito. Większych jeszcze bezprawi dopuścił się w kościele St. Germain l’Auxerrois, gdzie odprawiano nabożeństwo żałobne za duszę księcia Berry (14 lutego 1831), a następnego dnia zburzył dó szczętu pałac arcybiskupa de Quelen. Za to duchowieństwo zemściło się pielęgnowaniem chorych podczas cholery grasującej w roku 1832. Mimo wysileń ministrów Periera, Soulta, Guizota, trafiały się i później zaburzenia uliczne, wywoływane przez tajne stowarzyszenie Arhis du peuple i związek t.z. Mutuelistes, jak niemniej zamachy na króla, bo dążności radykalne i socyalistyczne budziły coraz silniejsze echo w t. z. stanie czwartym.
Jeszcze przed r, 1830 wystąpiła na widownię szkoła hr. Saint-Simona, ugrupowawszy się około dziennika Producteur (1826) i założonego później Organizateur (1828). Wedle tejże szkoły religię chrześciańską, jako zbyt duchowną, miała zastąpić religia przyszłości, w której Bogiem miała być ludzkość, kultem praca, prawem społecznem zupełna równość i podział własności. Zaczęto nawet urządzać hierarchię nowego kościoła, a po r. 1830 wysyłać „misyonarzy“, zwłaszcza do robotników; kiedy jednak Enfantin, snując dalej myśl mistrza, chciał znieść małżeństwo i rozbić całą rodzinę, rozwiązał sąd całe stowarzyszenie, wielbiciela zaś wspólności kobiet skazał na rok więzienia (1832). Nie udało się też innemu apostołowi socyalizmu, Karolowi Fourrier, utworzyć tak zwanych falansterów komunistycznych; podczas gdy „kościół apostolski francuski założony przez byłego kapelana wojskowego X. Franc. Chatela (1831), po niechlubnym żywocie zamknęła sama policya (1842). (…)

Jedną z najcięższych plag Francyi był monopol wychowania publicznego, przysługujący od r. 1808 uniwersytetowi paryskiemu. Otóż najprzód katolicy świeccy, następnie zaś biskupi w listach pasterskich i memoryałach, poczęli się domagać wolności nauczania, to jest, zakładania kolegiów i szkół katolickich, co tem było potrzebniejszem, że w uniwersytecie paryskim i zawisłych od niego zakładach panował wówczas eklektycyzm Cou- sina. Zrazu walczono piórem, przyczem ze strony katolickiej rej wodzili biskup Parisis, X. Combalot, X. Des Garets, markiz de Regnon i Lud. Veuillot; kiedy jednak minister Villemain przedłożył izbom projekt ustawy, zatrzymujący dawne więzy, przeniosły się zapasy do parlamentu. Campeadorem katolików był hr. Montalembert, który w jednej ze świetnych mów wyrzekł: „Pośród narodu wolnego nie chcemy być helotami. My jesteśmy potomkami męczenników i nie zadrzemy przed potomkami Juliana Apostaty, my latorośle krzyżowców, nie ulękniemy się nasienia Voltaire’a“. Mimo to projekt rządowy przeszedł z małemi zmianami (24 maja 1844). (…)

Święty Marcin z Tours

Na Świętego Marcina pij wino, a wodę pozostaw młynom / A la Saint Martin, bois ton vin, et laisse l’eau pour le moulin (przysłowie burgundzkie)

 

Ponieważ już jutro, 11 listopada dzień świętego Marcina, warto przypomnieć, że Marcin nie jest, wbrew pozorom, okraszonym ludowymi przysłowiami świętym polskim czy poznańskim, tylko jak najbardziej z Francją związanym. Francją, Włochami i Węgrami. Urodził się około roku 316 po Chrystusie prawdopodobnie w rzymskiej kolonii Sabaria w Panonii, dziś Szombathely w pn. zach. Węgrzech. Imię zawdzięczał ojcu, bogatemu Rzymianinowi, który był starszym oficerem w cesarskiej straży konnej. Pochodziło od boga Marsa – patrona pogańskiego Rzymu i wojny, wyznaczając ścieżkę kariery chłopca. W dzieciństwie rodzina Marcina przeniosła się do północnej Italii, do Ticinum – dzisiejszej Pawii. Tam Marcin, mając zaledwie 10 lat postanowił… przystąpić do miejscowej gminy chrześcijańskiej, podejmując katechumenat. Było to już paręnaście lat po edykcie mediolańskim Konstantyna Wielkiego i wiara chrześcijańska zdobywała coraz więcej zwolenników. Miejscowy biskup obawiał się jednak reakcji rodziców i powiedział Marcinowi, że może go ochrzcić, gdy już będzie pełnoletni.

Co do dalszych kolejów losu Marcina wiemy, że w wieku 15 lat wstąpił na ścieżkę kariery żołnierskiej. W roku 334 trafił razem ze swoim oddziałem jazdy do północnej Galii, w rejon miasta Amiens. To tam obdarzył połową swego żołnierskiego płaszcza marznącego żebraka. W śnie, który miał następnej nocy ujrzał odzianego w swój płaszcz Chrystusa. Niecały rok później, podczas Wigilii Paschalnej 339 roku przyjął Chrzest i postanowił zrezygnować ze służby wojskowej. Zwolniono go z niej jednak dopiero w roku 356 po wyprawie przeciwko germańskim najeźdźcom. Podczas tej wyprawy oskarżony o tchórzostwo Marcin poprosił by pozwolono mu pójść do bitwy koło Borbetomagus (dzisiejsza Wormacja) bez broni, w pierwszym szeregu, by walczył znakiem krzyża. Do bitwy nie doszło, a Germanie zawarli układ pokojowy.

Po zwolnieniu z wojska Marcin udał się do Tours (wówczas Caesarodunum), gdzie poznał Hilarego z Poitiers – zdecydowanego przeciwnika arianizmu. Gdy za sprzeciw wobec popieranego przez Konstancjusza II arianizmu Hilary musiał udać się na wygnanie Marcin ruszył przez północną Italię na Węgry, gdzie nawrócił na chrześcijaństwo swoją matkę. Potem skierował się do Mediolanu, gdzie występował przeciw herezji ariańskiej. Ponieważ arianie, na czele których stał miejscowy biskup Aksencjusz, mieli wtedy silne poparcie u cesarza Konstancjusza, wyrzucili Marcina z miasta. Udał się wtedy do pustelni, a po powrocie biskupa Hilarego z wygnania w roku 361 do Poitiers. Marcin założył z braćmi w okolicy miasta pustelnię, która następnie przekształciła się w opactwo benedyktyńskie Ligugé. Znana jest historia podstępu mieszczan z Tours, którzy po śmierci swojego biskupa w roku 371 przywiedli Marcina do miasta pod pozorem odwiedzin ciężko chorej niewiasty, a gdy przybył, proszono go o zgodę na objęcie stanowiska. 4 lipca tegoż roku otrzymał biskupią sakrę. Pełnił aktywny apostolat, występował przeciw pogańskim kultom i założył w pobliżu Tours klasztor w Marmoutier, gdzie przebywał. Zasięg jego działania sięgał dzisiejszej Burgundii i Paryża.

 W roku 383 po buncie wojska został zamordowany cesarz Gracjan. Uzurpator Magnus Maximus postanowił zabić zwolenników Gracjana, ale interwencja biskupa Marcina ocaliła im życie. Interweniował również u cesarza Walentyniana II, którego żoną była arianka Justyna, prześladująca katolików, w tym biskupa Mediolanu Ambrożego. W roku 384 na synodzie w Saragossie potępiono Pryscyliana – biskupa Avili, a Magnus Maximus skazał jego zwolenników na śmierć. Marcin ponownie ruszył do Trewiru by razem z biskupem Ambrożym prosić o łaskę dla uwięzionych, lecz przybył do miasta już po ich egzekucji. Naraził się również na krytykę części wiernych, że broni heretyków.

Marcin zmarł 8 listopada roku 397 w podróży do Candes, gdzie wybuchł konflikt między wiernymi a kapłanami. Jego ciało przewieziono do Tours. Tam odbył się 11 listopada uroczysty pogrzeb w obecności licznego duchowieństwa i wiernych. Głęboką czcią otaczał św. Marcina pierwszy król Franków – Chlodwig. Płaszcz św. Marcina stał się ważną relikwią francuskich królów – był noszony wraz z wojskiem na wyprawy wojenne. Od tego płaszcza wywodzi się słowo kapelan na określenie pozostającego przy wojsku kapłana – opiekuna relikwii oraz kaplica – na określenie małego, tymczasowego kościółka, gdzie przechowywano relikwię. Bazylika św. Marcina w Tours stanowiąca główne sanktuarium świętego została zniszczona przez hugenotów, a potem niemal doszczętnie przez „wielką” rewolucję.