Paryż wart Mszy

„(…) Zagrożeni siódmą wojną hugenocką katolicy francuscy zorganizowali w roku 1576 Ligę Świętą, pod przywództwem księcia Henryka Gwizjusza. Niemal od razu stała się popularna i rozszerzyła się po całym kraju. Kiedy zmarł książę Alençon i Henryk Nawarry zgłosił roszczenie do dziedziczenia po bezdzietnym Henryku III, Liga była w stanie wystawić własnego kandydata – Karola kardynała Bourbon, któremu Filip II udzielił swego poparcia. Wojna zakończyła się triumfem katolików. Katarzyna Medycejska w układzie z Nemours zabroniła protestantyzmu i ogłosiła banicję wszystkich kalwinistów, którzy nie będą skłonni wrócić do Kościoła w ciągu sześciu miesięcy. Powyższe poprowadziło do ósmej wojny hugenockiej, nazwanej Wojną Trzech Henryków, ponieważ trzema jej głównymi postaciami byli król Henryk III, Henryk Nawarry i Henryk Gwizjusz. Henryk protestant pokonał członków Ligi pod Coutras na początku roku 1587 i wydawało się prawdopodobne, że z pomocą 36 tysięcy protestantów z Niemiec oraz innych krajów, wygra wojnę. Jednakże książę Henryk Gwizjusz, bez wątpienia najlepszy człowiek i dowódca z całej trójki, zadał kalwinistom tak miażdżącą klęskę, że Niemcy Lamarcka zostali niemal w pień wycięci. Sam Lamarck poległ.

Henryk III, który lawirował między dwoma stronnictwami lecz raczej sprzyjał protestantom, z powodu zawiści wobec Gwizjuszy, został zmuszony do pozostawania w upokarzającym odosobnieniu, w Luwrze, mając niewielu żołnierzy i nie posiadając pieniędzy. Rozkazał Gwizjuszowi by trzymał się z dala od stolicy. Jednak mieszkańcy Paryża, wśród których Gwizjusz był niesłychanie popularny, przywrócili Radę Szesnastu, reprezentującą dzielnice miasta, i zaprosili go by przyjechał. Pojawiając się zaledwie z piętnastoma jeźdźcami Henryk, przy radosnym wsparciu Paryżan, zajął Bastylię i uczynił się panem Paryża, podczas gdy król Henryk III siedział bezradny w Luwrze. Gwizjusz był teraz faktycznym władcą Francji wraz z Paryżem. Natychmiast zadeklarował wobec króla swoje posłuszeństwo i zapewnił go że przeciwstawiał się jedynie złym doradcom Jego Królewskiej Mości. Król nie miał wyjścia, jak tylko stłumić swój gniew i zawrzeć układ, który potwierdził przysięgą w katedrze, w Rouen. Układ ów wielce był korzystny dla sprawy katolickiej i wprowadzał spóźniony nakaz wdrożenia reform Soboru Trydenckiego.

Podczas gdy Armada majestatycznie płynęła przez Kanał, król Henryk III czekał z obawą, choć obawa ta nie przeszkadzała mu wysłać potajemną wiadomość do Turków, nalegając by zaatakowali Hiszpanię. Powodzenie Armady uczyniłoby Filipa II faktycznym zwierzchnikiem Europy i mogłoby utrwalić dominację jego przyjaciół – Gwizjuszy. I tak pobladły oraz melancholijny Henryk prowadził grę pozorów (sztukę, w której był tylko nieco mniej zręczny od Filipa II) aż nadeszły wieści że flota hiszpańska została rozproszona. Wówczas udał się do Blois na zebranie Stanów Generalnych, obecnie w przygniatającej większości złożonych z katolików, i po przyjęciu edyktu, wykluczającego książąt protestanckich (a zatem Henryka Nawarry) od sukcesji, zaprosił księcia Gwizjusza na rozmowę w swej prywatnej komnacie. Jak tylko przywódca katolików wszedł do pokoju został powalony ciosami mieczy kilku zbrojnych, którzy zaczaili się tam w tym właśnie celu. „To za me grzechy!” – zawołał człowiek, który pomścił śmierć swego ojca zabójstwem Coligny’ego i masakrą Nocy św. Bartłomieja, umierając u stóp ostatniego z zepsutych synów Katarzyny Medycejskiej. Jego brat – kardynał Gwizjusz, został powieszony na rozkaz króla dwa dni później (24 grudnia 1588 roku).

Cała Francja zawrzała gniewem przeciw sprawcom tej haniebnej zdrady. W ciągu dwóch tygodni kraj znalazł się w stanie buntu. Młodszy brat Gwizjusza – książę Mayenne stanął na czele Świętej Ligi (jako nieobecny w Blois uniknął losu swych starszych braci). Paryż powołał tymczasowy rząd i wyznaczył go na regenta aż do następnego zgromadzenia Stanów Generalnych. Orlean chwycił za broń. Siedemdziesięciu doktorów z Sorbony ogłosiło że mieszkańcy Francji zostali zwolnieni z ich posłuszeństwa wobec króla Henryka III. Papież Sykstus V zażądał zadośćuczynienia i pokuty za mord na kardynale, a kiedy Henryk odmówił, ekskomunikował go. Katarzyna Medycejska zmarła dwa tygodnie po zamordowaniu Gwizjuszy. Jej syn, bezradny bez jej makiawelicznych rad, oddał się w ramiona również ekskomunikowanego Henryka Nawarry i postanowił, z jego pomocą, zdobyć Paryż. Paryżanie, broniąc się, wznieśli barykady i wykopali okopy. Henryk dotarł do przedmieścia Saint Cloud. Tam fanatyczny dominikanin – Jacques Clemente rzucił się na niego, zadał celny cios nożem, samemu ginąc w starciu jakie się wywiązało. (…)

Henryk III na swym łożu śmierci wezwał bowiem władcę Nawarry i wyznaczył go swoim następcą. Stronnictwo kalwińskie oczywiście uznało to za triumf. Katolicy, choć stanowiący przygniatającą większość, nie byli w żadnym wypadku zjednoczeni przeciw Nawarczykowi. Liga, utrzymywana przy życiu głównie dzięki pomocy Hiszpanii, nie chciała słyszeć o żadnym kompromisie, który poświęciłby religię katolicką, lecz śmierć Gwizjusza pozostawiła ją bez silnego przywódcy, przy braku kandydata na następcę, poza sędziwym kardynałem de Bourbonem – „królem Karolem X”. Istnieli również Les Politiques, którzy przejęli polityczne teorie l’Hôpitala. Głównie z ich inicjatywy, Henryk z Bearne został skłoniony do złożenia publicznej obietnicy, że, jeśli zostanie ukoronowany na króla Francji, przejdzie na katolicyzm. Katolicy z Ligi, przekonani że każdy kompromis dotyczący chrześcijaństwa nieuchronnie prowadzi do rozkładu, nie chcieli wierzyć w szczere intencje człowieka, który wcześniej wyznawał ich religię z powodów politycznych i dokonał apostazji.

Papież Sykstus V znajdował się w niesłychanie kłopotliwym położeniu. Francuska szlachta katolicka zapewniała go że bezpieczeństwo Francji i Kościoła wymagało następstwa kardynała de Bourbona, że Henryk Nawarry był kłamcą i zniszczyłby religię katolicką, gdyby został królem Francji. Inni francuscy katolicy przypominali mu o wieku i niewielkich talentach kardynała, zapewniając go że Henryk nie był w głębi serca heretykiem i że stałby się doskonałym katolikiem, gdyby papież poparł jego sprawę. Sykstus przyjął uprzejmie wszystkich ambasadorów, nie udzielając żadnemu definitywnej odpowiedzi. W miarę upływu czasu przychylił się do stanowiska, że jedynym sposobem przywrócenia pokoju we Francji, bez poświęcania zasadniczych wartości, jest koronacja Nawarczyka. (…)

Tymczasem Henryk Nawarry przygotowywał się do marszu na Paryż z armią, w której znajdowali się niemieccy, francuscy i szkoccy protestanci, razem z wieloma francuskimi katolikami, którzy chcieli walczyć za potomka św. Ludwika po jego zapewnieniu że później zostanie katolikiem. Książę Mayenne i siły Ligi gotowały się do obrony stolicy, przy wsparciu 1800 jazdy z Flandrii pod wodzą młodego hrabiego Egmonta oraz 400 Walonów księcia Parmy. Papieski legat Gaetano zachęcał Mayenne’a do walki, ku wielkiemu niezadowoleniu papieża. Filip II włożył większy skarb w jego łakome ręce – cały milion dukatów przez zaledwie rok, które, jak Filip narzekał, Mayenne przepuścił jak wodę.

Sykstus zawiesił swą decyzję. Katolicy walczyli po obu stronach. Mówiono że papież uważa iż energiczny król Nawarry zwycięży. Henryk, powiedział Jego Świątobliwość, spędzał mniej czasu w łóżku niż Mayenne na jedzeniu. Opinię Ojca Świętego cechowała przenikliwość. Henryk Nawarry przekroczył na początku marca roku 1590 Sekwanę i ustawił swą armię w szyku bitewnym. Mayenne przyjął wyzwanie. Oba wojska zwarły się a bitwa pod Ivry przyniosła porażkę armii Ligi oraz zwycięstwo Nawarczyka. (…)

Podczas gdy Henryk z około 12 tysiącami ludzi przygotowywał atak na Paryż, Filip II postanowił że go nie dostanie i wysłał instrukcje do księcia Parmy we Flandrii aby ruszył z pełną szybkością na odsiecz miasta. Paryżanie zaraz po klęsce pod Ivry byli zniechęceni i skłonni do kapitulacji. Henryk Nawarry posiadał wśród nich wielu zwolenników, którzy byli zręcznymi w sztuce propagandy. Jednakże trend ten przezwyciężyły odważne słowa arcybiskupa Lyonu, który przypomniał że Bearne dysponuje dość niewielką armią oraz działania Bernardino de Mendozy. „Jestem tu, służąc ci jak najlepiej potrafię” – napisał ambasador Filipa – „lecz gdziekolwiek przebywam jest pewne że wybuchnie burza i biegam pod mocno zrefowanymi[1] żaglami od dziobu do rufy.” Podczas oblężenia Paryża, choć chorujący, pozbawiony pieniędzy i niemal całkowicie ślepy, ów weteran kampanii księcia Alby stanowił filar obrony, odwiedzając posterunki, nawołując żołnierzy, karmiąc głodnych i podnosząc na duchu mieszkańców. To w znacznej mierze dzięki jego wysiłkom miasto nadal się trzymało, gdy, po dwóch miesiącach oblężenia, zapasy żywności były na wyczerpaniu, zaś 13 tysięcy zmarło z wycieńczenia.

Książę Parmy niechętnie opuszczał Flandrię i poinformował o tym króla. Potrzebował pieniędzy, obawiał się buntów i bał się że, jeśli wyruszy z dużą armią, popchnie Francuzów w ramiona Henryka i utraci Niderlandy. Napisał o tym wszystkim do Filipa, który bezzwłocznie odpowiedział, wysyłając pieniądze i nakazując mu wyruszać natychmiast. „Jeśli Flandria zostanie utracona” – dodał szorstko – „spadnie to na mnie.” Parma wyruszył. Mieszkańcy Paryża rozpoczęli w sierpniu negocjacje w sprawie kapitulacji, lecz nadeszły wieści że Hiszpanie przekroczyli granice i dołączyli do Mayenne’a pod Meaux. Henryk zwinął oblężenie i skierował się naprzeciw Parmeńczykowi. Ten ostatni, osiągnąwszy swój cel – zwinięcie oblężenia i nie zamierzając ryzykować życia swych ludzi w decydującej bitwie, o ile mógł jej uniknąć, okopał się w pobliżu brzegów Marny na silnej pozycji, której Nawarczyk nie ośmielił się zaatakować.

Wykonując jeden z najbardziej mistrzowskich manewrów w swojej karierze książę Parmy ruszył ze swoją armią. Udając że wydaje bitwę pozorowaną strażą przednią i w ten sposób uwalniając resztę żołnierzy, przeprawił dwa regimenty przez most pontonowy, zdobył szturmem Lagny i posiadał teraz oba brzegi rzeki pod kontrolą. Był teraz w stanie zaopatrywać Paryż żywnością i zręcznym wypadem zajął Corbeil. Jednak zauważył że z jednej strony katoliccy politykierzy spiskują przeciw niemu, zaś z drugiej – przyjaciele Mayenne’a krytykują go że nie rozbił przeciwnika na polu walki. Mayenne obiecał swym wierzycielom zapłatę z pieniędzy Filipa II, które spodziewał się uzyskać od księcia Parmy. Parmeńczyk odpowiedział że wykonał to co rozkazał mu król i że więcej nie uczyni. W listopadzie wycofał się w doskonałym porządku do Flandrii. (…)

Na dworze hiszpańskim zapanowała wielka radość z powodu konklawe, gdyż papież Urban VII z Castagny, kardynał San Marcello, który pozyskał wielu przyjaciół w Hiszpanii, kiedy jako nuncjusz ochrzcił infantkę. (…) Po surowych dniach papieża Sykstusa V, perspektywa układania się z papieżem, dla którego pół miliona dukatów stanowiło drobnostkę było dla doradców w Madrycie i ich pana bardzo krzepiące. W dniu, w którym król Filip usłyszał o wyborze, wziął wolny dzień i udał się ze swymi dziećmi na polowanie, na króliki. Jednak Urban żył zaledwie parę dni. W październiku nastąpił po nim Grzegorz XIV, z bogatej mediolańskiej rodziny. Miało się dopiero okazać jaki punkt widzenia zajmie nowy papież. Polityka Grzegorza była dla Hiszpanii wysoce satysfakcjonująca. W marcu roku 1591 odnowił wyrok ekskomuniki przeciw Henryka Nawarry i wyłożył pieniądze na rzecz Ligi. Zmarł jednakże w tym samym roku a jego następcą został kolejny papież, który żył krótko – Innocenty IX. (…)

Był to dla Filipa krytyczny moment. Podczas gdy leżał, tak złożony podagrą, że w Londynie donoszono o jego śmierci, król Nawarry, silnie wsparty przez protestanckich żołnierzy angielskich i szkockich, wyruszył by oblec Rouen. Filip posiadał w Langwedocji niewielką armię, która pomagała tamtejszym członkom Ligi, oraz kolejną w Bretanii, która dokonała szeregu znaczących czynów. Widział że trzeba czegoś więcej aby pokonać Nawarczyka. W sierpniu 1591 rozkazał księciu Parmy by powrócił do Francji. Gdy książę Parmy dokonał odsieczy Rouen, król wykorzystał jego przewagi by zażądać od Mayenne’a zwołania Stanów Generalnych aby uznały prawa jego córki do francuskiego tronu. Znajdował się na silnej pozycji, albowiem dostarczał Lidze nie tylko pomoc wojskową, lecz olbrzymie subsydia w pieniądzu. Skarżył się, nie bez racji, że mógłby zażądać wydania w zastaw francuskich miast i fortów, jak to uczyniła wcześniej Elżbieta, uzyskując je od Coligny’ego, lecz nie chce ingerować we francuską suwerenność, zaś jego wyłącznym celem jest utrzymanie w tym kraju religii katolickiej. Faktycznie, nie naciskał na wybór Izabeli Klary Eugenii. Zaproponował ją jedynie jako najbardziej logicznego kandydata, gdyż była wnuczką Henryka II i brak było jego żyjących zstępnych płci męskiej. Podczas gdy Stany Generalne przygotowywały się do zebrania w Reims, Aleksandra Parmeńskiego, poważnie rannego podczas ataku na miasteczko Caudebec, odwożono w lektyce do Flandrii. Zmarł 2 grudnia, w wieku 46 lat jako jeden z największych dowódców Europy na przestrzeni wieków (…) Jak tylko Mayenne dowiedział się o śmierci Parmeńczyka, przeniósł zebranie Stanów do Paryża, gdzie był bardziej niezależny od wpływów hiszpańskich. (…)

Papież Klemens VIII okazał się jednym z najbardziej świątobliwych papieży szesnastego stulecia. Jego długie panowanie (przeżył Filipa o siedem lat) należało do najbardziej chwalebnych w dziejach Kościoła. Spowiadał się każdego dnia, pościł dwa razy w tygodniu, nosił włosiennicę oraz ukazał pogodny i pokorny sposób bycia, co stanowiło wyraźny kontrast z tytaniczną osobowością Sykstusa V. Każdy polityk, który poszukiwał pod miękką mową Klemensa jakiejkolwiek bojaźliwości bądź jakiegokolwiek egoizmu za jego łagodnym i opanowanym spojrzeniem, był skazany na niemiłą niespodziankę. (…)

Klemens wprowadził na papieskim dworze rygorystyczne reformy, rozpoczął program tego co miało zostać teraz nazwane „Ulga dla gospodarstw”, aby wyzwolić chłopów spod nadmiernego opodatkowania, ograniczył miejsce zamieszkania żydowskich lichwiarzy do Rzymu i Ankony aby chronić przed nimi całą ludność chrześcijańską, zbudował Kolegium Klementyńskie, sprokurował temat dla Shelleya, każąc stracić Beatrycze Cenci za zabójstwo jej ojca, zmiażdżył bandytów i samowolnych rzymskich szlachciców, tak surowo jak uczynił to Sykstus, oraz spowodował spalenie dominikańskiego apostaty  Giordano Bruno, drwiącego ze wszystkich religii, tak z chrześcijańskiego, jak z żydowskiego objawienia, oraz nauczającego pogańskiej filozofii, która, jeśliby została przyjęta, zniszczyłaby społeczeństwo. Gdy książę Sesy poinformował nowego papieża, ze swą zwykłą zadziornością, że Filip II uznałby za śmiertelną obrazę, gdyby papież pozwolił aby książę Nevers przybył do Rzymu w interesach Henryka Nawarry, Klemens spokojnie go uciszył, mówiąc że pozwoli księciu Nevers aby przyjechał jako osoba indywidualna, nie jako ambasador, oraz wysłucha tego co ma do powiedzenia. Udzielił księciu Nevers pięciu audiencji. Jednakże nie chciał być narzędziem Henryka Nawarry, podobnie jak Filipa II, i przez jakiś czas odmawiał zatwierdzenia pojednania dokonanego przez biskupów francuskich.

Córka Filipa już utraciła koronę Francji. Choć bardzo niewielu katolików wierzyło w szczerość Henryka, podobnie jak papież Klemens, stało się jasne dla francuskich rojalistów na zgromadzeniu Stanów Generalnych, że wybór któregokolwiek z kandydatów Hiszpanii spowoduje iż wojny hugenockie będą się ciągnęły w nieskończoność. Z drugiej strony, Henryka wspierali kalwiniści i katoliccy politiques. Pochodził z królewskiego rodu i był Francuzem, zaś najważniejsza obiekcja ze strony Ligi Katolickiej dotyczyła jego protestantyzmu.

Ze swej strony Henryk widział że jeśli uzyska koronę jako protestant, będzie nadal miał przeciw sobie Ligę oraz wszystkie najszczersze umysły katolickie. Odważnie zdecydował zatem że zaryzykuje urażenie mniejszości protestanckiej. Nie jest pewne czy cyniczny komentarz „Paryż jest wart Mszy” oddaje mu sprawiedliwość. Istnieje inna wersja że bardzo wpłynęły na niego argumenty pewnych jezuitów. Wedle tej wersji Henryk, po wielu deliberacjach, zwołał grupę pastorów protestanckich i zapytał ich czy uważają że człowiek może zostać zbawiony w Kościele Rzymskokatolickim. Zgodzili się że może. „Dlaczego zatem” – zapytał Henryk – „porzuciliście go? Katolicy utrzymują że nie ma zbawienia w waszym kościele, lecz wy przyznajecie że możecie zostać zbawieni w ich. Mój zdrowy rozsądek skłania mnie do przyjęcia bezpieczniejszego wyjścia i wyboru religii, w której, wedle świadectwa całego świata, mogę sobie zapewnić szczęście wieczne.”

Filip posłał czterech ambasadorów aby prowadzili negocjacje ze Stanami. Mieli uczynić wszystko co w ich mocy aby infantka została wybrana królową. Jeśli okazałoby się to niemożliwe, mieli poprzeć wybór wicekróla Portugalii – kardynała Alberta bądź Ernesta – brata Rudolfa II. Jeśli i to by się nie udało, należało wesprzeć młodego księcia Gwizjusza a nawet kardynała Lotaryngii. Sukcesem byłby wybór katolika, a przede wszystkim wykluczenie wszystkich protestantów w owczej skórze, takich jak Henryk Nawarry. Hiszpańscy szlachcice przemawiali odważnie, lecz stracili grunt pod nogami, gdy politiques zorganizowali publiczne pokajanie się i pojednanie Henryka z Kościołem. Ceremonia ta została zaplanowana, ku wielkiemu oburzeniu Hiszpanów, na 25 lipca, dzień świętego Jakuba. Henryk, we wspaniałym białym odzieniu, udał się do kościoła St. Denis, zapukał w zamknięte drzwi i, wzywając miłosierdzia Bożego, przysiągł że uznaje wyłącznie jeden Kościół, święty, katolicki, apostolski i rzymski oraz pragnie w nim żyć i umrzeć oraz że będzie go ochraniał i bronił swą krwią i życiem, wyrzekając się wszelkich herezji i innych religii. Arcybiskup Brugii uwolnił go od ekskomuniki, pod warunkiem uzyskania zgody papieża, a Henryk udał się do Spowiedzi i wysłuchał Mszy. (…)

Papież uważał że, czyniąc Henryka królem, wybiera mniejsze zło. Czas pokazał że w argumentach Filipa II było sporo słuszności. Choć Henryk IV obiecał każdemu Francuzowi kurę do garnka i na pewien okres przywrócił pokój w kraju, w ostatecznym rozrachunku sprawił że Francja jęczała pod wysokimi podatkami jakie nałożył by zaspokajać swe kosztowne nałogi oraz wepchnął Europę w konflikt, który swe niszczące apogeum osiągnął podczas wojny trzydziestoletniej. Francja jako całość pozostała katolicka, podczas gdy protestantom zapewniono tolerancję. Jednak wszyscy doradcy Henryka —Sully, Du Plessis, Mornay, D’Aubigne— byli protestantami albo nie wyznawali żadnej religii, poza katolikiem Villeroi, jego sekretarzem stanu od spraw zagranicznych. Henryk nie zaprzestał zdobienia nowych budowli owym znakiem wolnomularzy, różokrzyżowców oraz gnostyków, który stanowił część jego spuścizny po Jeanne d’Albret. „Stał się katolikiem we Francji” – powiada Guizot – „nie przestając być podporą protestantów w Europie.” Nie jest jedynie kwestią przypadku że sprzymierzył się z Turkami przeciw Hiszpanii a w roku 1595 podjął negocjacje z utajonymi żydami z Hiszpanii.

Wraz z edyktem nantejskim po raz pierwszy w dziejach chrześcijańskiej Europy doszła do władzy grupa ludzi, zdolna do swobodnego wdrażania politycznych teorii l’Hôpitala i Les Politiques. Odwołując się do ludzkiego głodu wolności, ich doktryna zawierała w sobie paradoksalnie nasienie tyranii nowoczesnego państwa totalitarnego. Cabrera ze szczególną przenikliwością dojrzał powyższą okoliczność. Jak zauważył, politiques byli skłonni poświęcić Kościół dla kwestii politycznych, „zaś ta niegodziwość les politiques zrodziła się z ich własnego zapatrywania, które uznawało religię za akcydens Państwa, gdyż to drugie ją ustanowiło, oraz że Władca ma wierzyć jedynie w to co prowadzi do zachowania Państwa; co było widoczne w radzie jakiej udzielili Bearne’owi aby poprosił papieża o absolucję, gdyż jego wsparcie będzie cenne, ale gdyby jej odmówił, samo poproszenie o nią będzie warte tyle co jej uzyskanie, zaś we Francji istnieją biskupi, którzy mu jej udzielą (…) Wszystko to prowadziło ku rozdzieleniu z Kościołem Boga, którego gniew, jeśli się nie zmienią, rychło na nich spadnie.” (…)

Owa tolerancja zależała wyłącznie od przychylności Państwa, od którego nie było żadnego odwołania. Tendencja jest oczywista i w długiej perspektywie musiała stopniowo prowadzić od państwa katolickiego, w którym chrześcijaństwo było uważane za nałożony przez Boga obowiązek (choć w praktyce istniała tolerancja wobec żydów i innych, pod warunkiem że nie ingerowali oni w wiarę i praktykę chrześcijan), do nowoczesnego państwa totalitarnego, które, po doprowadzeniu do logicznej konkluzji, musiało okazać się antykatolickie oraz antychrześcijańskie. Zasada tolerancji, w takiej formie jak przywoływali ją wrogowie Kościoła katolickiego, uwalniała w tej samej przestrzeni dwie siły nie do pogodzenia, z których jedna musiała zwyciężyć. „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie.” Apel o tolerancję idei antykatolickich osłabił Kościół. Ponieważ Kościół stanowił jedyną możliwą instancję odwoławczą od tyranii Państwa, rezultatem było rozpasanie tego ostatniego i skupienie w rękach polityków całej władzy, co do której istniała w średniowieczu delikatna równowaga oparta na podziale między obie instytucje. Państwo (jeśli nie stałoby się katolickie) było skazane na wykorzystanie tej przewagi i w efekcie końcowym – uczynienie się absolutnym, odpychając drabinę tolerancji, dzięki której wzniosło swą głowę ponad Kościół. Tak to wyglądało przynajmniej w zachodniej Europie. W Niemczech, jak zauważył Bernhardi, totalitarny pogląd Treitschkego był następstwem Lutra. Z fermentu szesnastego stulecia, wprawionego w ruch przez ducha sprzeczności, który powtarzał na przestrzeni stuleci kpiny oraz szyderstwa faryzeuszy i saduceuszy, wyszedł, w dwóch pozornie rozbieżnych kierunkach, prowadzących, zależnie od okoliczności, do komunizmu bądź do faszyzmu, jeden impuls wiodący ku jakiemuś ostatecznemu absolutyzmowi państwowemu, który będzie stanowił w każdym aspekcie antytezę chrześcijaństwa. (…)”

[1] refować – zmniejszać powierzchnię żagli np. przy silnym wietrze

fragment książki T. Walsha: Phillip II, tłum. własne

O tzw. nocy świętego Bartłomieja – uzupełnienie

„(…) Coligny razem z Kondeuszem uknuli na jesieni roku 1567 nowy spisek aby pojmać Karola IX i jego matkę. Faktycznie, zarówno papież Pius w Rzymie, jak i Alba w Niderlandach byli przekonani, na podstawie informacji jakie otrzymali, że przywódcy hugenoccy zamierzali ich zabić i wysłali ostrzeżenia w tej kwestii. Coligny napisał do zborów kalwińskich, wzywając je do chwycenia za broń przeciw swemu królowi. Wraz z przyjaciółmi zebrał znaczną siłę z nadzieją pochwycenia Karola, gdy ten wyjechał na łowy w dzień świętego Michała. Jednak, dzięki przestrogom papieża i Alby, Katarzyna Medycejska wezwała 6 tysięcy Szwajcarów aby odstraszyli jazdę Kondeusza oraz Colignyego i król przedostał się bezpiecznie. Hugenoci zajęli Saint Denis, święte miejsce pochówku królów Francji i zamierzali je splądrować. Sytuacja rodziny królewskiej i Kościoła stała się krytyczna, gdy legat papieski ocalił ich, przekazując 200 tysięcy skudów, składając w imieniu papieża obietnicę przesyłania kolejnych 25 tysięcy co miesiąc. Alba posłał przez granicę 1500 jazdy. Francuscy katolicy, z pomocą hiszpańskich tercios, odnieśli w krwawej nocnej bitwie pod Saint Denis wspaniałe zwycięstwo. Waleczny, stary konstabl Montmorency, ongiś wróg Filipa II spod Saint-Quentin zginął, walcząc ramię w ramię z żołnierzami Alby. Brutalna wojna domowa rozgorzała na nowo w całej Francji.

Katarzyna Medycejska z pomocą piechoty, którą Alba wysłał teraz aby wesprzeć jazdę, mogła raz na zawsze rozbić przeciwnika. Jednak potwornie przerażona, pozostająca nadal pod urokiem politycznego katolika l’Hopitala, robiła dokładnie to czego oczekiwał Coligny. Po pierwsze, powiadomiła papieża, że zawrze z buntownikami pokój, jeśli nie prześle jej kolejnych 200 tysięcy skudów. „Święty papież, który oddał by samą swą pobożną krew w obronie Kościoła, dostarczył je.” Jak tylko królowa matka otrzymała pieniądze, zawarła 30-dniowy rozejm, podczas którego l’Hopital spotkał się z Kondeuszem i ustalili warunki korzystnego dla pokonanych hugenotów pokoju.

Na podstawie owej niesławnej umowy Karol IX miał zapłacić niemieckim protestantom, którzy najechali jego kraj aby walczyć po stronie jego wrogów, zaś wydatek ten pokrył z pieniędzy podarowanych mu przez papieża! Cabrera z pewnością nie przesadza, gdy zauważa że św. Pius został „poważnie urażony”, stając się ofiarą takiej medycejskiej nieuczciwości ze strony Katarzyny i jej syna. Pomimo to, wspaniałomyślnie udzielił dalszej pomocy, z wielkim poświęceniem, gdy hugenoci znów chwycili za broń. To ponad kluczami tarczy herbowej tego bohaterskiego papieża, lśniącej na papieskim sztandarze na polu Montcontour, pewni hugenoccy żołnierze widzieli, na tle błękitnego nieba, uzbrojonych jeźdźców z wyciągniętymi krwawymi mieczami, tuż przedtem, zanim nie zostali rozbici i rozproszeni przez katolicką armię. (…)

Katarzyna i Karol poprzez haniebny pokój w Longjumeau (23 marca 1568), pozwolili sobie podstępem wydrzeć całą przewagę wspaniałych zwycięstw wygranych przez francuskich katolików. Coligny i Kondeusz nie czynili tajemnicy z tego, że ów niezasłużony triumf pozwoli im skoncentrować całość sił przeciw Hiszpanii w Niderlandach i w ciągu kilku miesięcy podpisali z Wilhelmem Orańskim tajemny układ zaczepno-obronny. (…)

Papież obawiał się że hugenoci podejmą najazd na Włochy. Całą wiosnę w Rzymie spodziewano się że niemiecka jazda protestancka, opłacona niedawno przez Katarzynę Medycejską z pieniędzy papieża, przekroczy Alpy, przynosząc nowe zniszczenia. (…) Najgorsze jednak były wieści o tym co francuscy kalwiniści robili na Wschodzie. Nie tylko Wilhelm Orański wzywał swego przyjaciela, żydowskiego bankiera aby wypuścił psy wojny przeciw Hiszpanii, ale również oficjalny ambasador Francji w Konstantynopolu, który był hugenotem, omawiał z Pialim Paszą sojusz wszystkich sił protestanckich z Turkami w celu podboju Italii oraz upokorzenia Hiszpanii i innych katolickich państw, obiecując że po zniszczeniu świata chrześcijańskiego „zjednoczą się i będą jednej wiary z Turkami.”(…)

Katarzyna wprawdzie nie chciała by hugenoci rządzili, lecz niemal tak samo obawiała się Gwizjuszy. Pius V zauważył pewnego dnia, że owa rodzina była bardzo oddana religii, lecz czasem myślał że w jej pobożności było tyleż samo interesowności co świętej żarliwości oraz że pożądliwa ambicja kardynała Lotaryngii, jak powiedział, była prawdziwym powodem nieufności do niego Katarzyny. Pragnąc przyjaźni Filipa II (albowiem w jej braku mogła się znaleźć na łasce Coligny’ego), chciała również uniknąć sytuacji, w której Filip lub Gwizjusze mogli narzucać jej swoją wolę. Było dla niej charakterystyczne że, tuż po poddaniu się Colignyego i Kondeusza na wiosnę 1568 roku, planowała zabójstwo ich obojga. Na szczęście ośmieliła się przedstawić tę sprawę papieżowi Piusowi, który od razu potępił ten pomysł, mówiąc że nie może go poprzeć ani doradzać, ani nawet w swoim sumieniu nie jest w stanie sobie wyobrazić takiej rzeczy. Tak donosił ambasador Filipa, dodając że papież z pewnością ma rację, albowiem czyn taki spowodowałby wielką szkodę dla sprawy chrześcijańskiej. (…)

Mniej więcej w tym samym czasie admirał Coligny postanowił wysłać swego brata, ekskomunikowanego kardynała, w specjalną misję do Cecila. Odet de Chatillon poślubił obecnie swą byłą kochankę. Okazał się do niej bardziej przywiązany niż inni przywódcy Reformacji do swoich wybranek. Wilhelm Orański pozostawał w separacji ze swą żoną – Anną saską, która stała się kochanką człowieka znanego w korespondencji rodu z Nassau jako R–. Żona R., aby domknąć ów krąg cudzołóstwa, była kochanką hrabiego Jana de Nassau, młodszego brata Wilhelma. Sam książę Orański miał poślubić zakonnicę apostatkę, a następnie stać się zięciem Colignyego. Jednakże kardynał Chatillon wraz z żoną, jak nazywano ich w Anglii, wydawali się wzorem partnerskiego szczęścia w swoich spotkaniach i rozrywkach z udziałem osób z nowej szlachty protestanckiej, której nazwiska widnieją w kronikach masonerii. Na przykład sir Tomasz Gresham, został wysłany przez Cecila aby spotkać się z „Kardynałem” i jego żoną przy Tower Wharf, oraz zabrać ich na noc do swego domu na ulicy Lombardzkiej. „Udawszy się do Londynu” – powiada Strype – „Kardynał nie tracił czasu i bezpośrednio skontaktował się z Cecilem (…) o którego cnotach tak często słyszał od swego brata admirała Coligny’ego.”

Zabawianie owego dystyngowanego apostaty przeszło następnie w ręce innego rzekomego wielkiego mistrza masonerii – sir Tomasza Sackville (obecnie lorda Buckhurst), i miało miejsce w królewskim pałacu w Skeen, którego część on i jego matka wynajęli od królowej Elżbiety. Obowiązki gospodarza, jak się wydaje, okazały się ciężkie dla autora Gorbuduca. Uznał za konieczne napisać 30 września obszerny list do lordów z Tajnej Rady, broniąc się przed zarzutami królowej, która była niezadowolona że nie zabawia należycie kardynała. Jechał całą noc aby stawić się rankiem do dyspozycji i omówić z urzędnikami Jej Wysokości w jaki sposób lepiej podjąć Chatillonów. Miał tylko „jeden baldachim i łoże”, które nie były zajęte, lecz oddał je kardynałowi, podobnie jak kolejne łoże, na którym spały służące jego żony i „położył je na ziemi”. Co gorsza „swój własny nocnik i dzban użyczyłem kardynałowi i potrzebowałem go sam.” Udał się do miasta aby zdobyć długie stoły, naczynia kuchenne oraz kotary i łóżka. Ponieważ nie było „nakryć stołowych i pościeli”, musiał posłać służbę aby jakieś znaleźli i „mospan z Leceter przesłał dwie pary prześcieradeł dla Kardynała, zaś od mospana szambelana uzyskali jedną doskonałą parę dla biskupa z dwoma innymi zwyczajnymi oraz zamówiłem do tego dziesięć kolejnych par z Londynu.” Takie to trudności przechodził gospodarz hugenockiego kardynała. W kwestii religijnej jego misja okazała się świetnym sukcesem. (…)

Czasy były krytyczne. W Anglii sztandar Pięciu Ran runął, zaś kraj został ponownie skąpany w katolickiej krwi. Na drugim krańcu Europy „ludzie są bezlitośnie i okrutnie zabijani tysiącami we wszystkich miastach i wielu wsiach, zamarzają na śmierć lub giną od przemocy. Zboże, bydło i wszystkie inne rzeczy potrzebne do utrzymania człowieka są palone. Rosja, oderwana przez schizmę od Wikariusza Chrystusa nie jest w stanie odegrać żadnej roli w ocaleniu świata chrześcijańskiego, pod rządami Iwana Groźnego. Litwa i Polska pod wpływami z Niemiec wydawały się stać na krawędzi przejścia ze strony katolickiej na antychrześcijańską. Zygmunt II August- władca obu państw był rozrzutnikiem i libertynem, otoczonym przez żydów i protestantów. Rabin Mendel Frank z Brześcia był tak wpływowy, że nazywano go urzędnikiem królewskim. Nawet chłopi jęczeli pod wyzyskiem żydów, którym zadłużony król przekazał przywilej pobierania podatków. Sytuacja ta stanowiła po części skutek religijnego pokoju w Niemczech. Cesarstwo, ciesząc się iluzorycznym pokojem wewnętrznym, którego pozorność nie została ujawniona aż do wojny trzydziestoletniej, znajdowało się w najpoważniejszym niebezpieczeństwie ze strony tureckich podbojów na Wschodzie.

We Francji zwycięskie boje katolików wydawały się zmarnowane. Coligny, uzyskując władzę nad godnym pogardy umysłem Karola IX, skłonił go do wydania siostry – Małgorzaty za Henryka Nawarry, szukania bliższego sojuszu z Anglią oraz posłania Genlisa na czele 5000 hugenotów przeciwko Hiszpanom w Niderlandach, na początku roku 1572. Pozycja Alby z nieopłaconymi buntującymi się żołnierzami oraz niewielkim dochodem ze znienawidzonego podatku nie była dogodna. Coligny był tak pewny siebie, że nalegał na otwarte wypowiedzenie wojny Hiszpanii. W końcu sprawił że młody król Karol przestał ufać swej matce. Czas Katarzyny Medycejskiej wydawał się policzony. (…)

Śmierć papieża Piusa V w roku 1572 była feralnym zdarzeniem dla Ligi, której był samym sercem. Zaiste, wydawał się mężem wysłanym przez Opatrzność aby stawić czoło wielu potrzebom swoich czasów. Wykonał niemal niemożliwe zadanie wprowadzenia reform Soboru Trydenckiego. Zadał Turkom najsilniejszy od dziesięcioleci cios. Podniósł na duchu i umocnił katolików wobec zagrożenia ze strony protestantów i innych wrogów we wszystkich częściach świata. Usunąć z Rzymu nierządnice. Przegnał żydów, nie z powodu swego okrucieństwa, lecz dlatego, iż stanął przed wyborem owego surowego rozwiązania bądź pozwolenia aby jego lud był wyzyskiwany i niszczony. Jego rządy były jak silne lekarstwo przywracające zdrowie światu chrześcijańskiemu. Jego działanie wobec chorej tkanki było często niemiłe, lecz osiągało swój cel. (…) Jego następca Grzegorz XIII (…) kontynuował dzieło Piusa V w kwestii Soboru Trydenckiego, na wysokie stanowiska mianował jedynie najgodniejszych oraz wlał nowe życie w cały Kościół, tworząc kolegia i seminaria kształcące księży, przeważnie pod kierownictwem jezuitów, którzy pod rządami św. Franciszka Borgiasza byli teraz w pełni gotowi do swego wielkiego zadania unowocześnienia katolickiego szkolnictwa oraz odnowy poprzez wzrost indywidualnego życia chrześcijańskiego. Grzegorz nie był pacyfistą. Zdawał sobie sprawę że siła stanowiła narzędzie, którego należy używać wyłącznie do obrony Kościoła przed zniszczeniem, a nie do głoszenia jego nauk w znaczeniu pozytywnym. Siła prowadziła do negatywnych skutków. Istnienie Kościoła pochodziło ze słowa Bożego oraz życia na podobieństwo Chrystusa. Podczas gdy ludzie pokroju Alby ufali mieczowi, Grzegorz usilnie przygotowywał nowych kapłanów, którzy mieli zająć miejsce męczenników z Anglii, Francji i Rosji.

Jezuici, dobrze wykształceni i nieulękli, byli gotowi do pracy. Jeden z nich przekonał protestanckiego króla Jana III ze Szwecji, że Kościół katolicki był jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusowym. Inni głosili Ewangelię nad Gangesem, w Singapurze, Pekinie i Japonii. Nawrócili trzech japońskich władców Bungo, Arimy i Omury, którzy wysłali do Rzymu ambasadorów z podziękowaniami dla Grzegorza, że zaniósł im dobrą nowinę Chrystusową. Szkoły jezuickie w Niderlandach odzyskiwały ludzi dla Kościoła równie szybko jak kalwiniści prowadzili ich na manowce. W Niemczech, Polsce i Anglii inni jezuici, gotowi na przelanie własnej, a nie cudzej krwi, zaangażowali się w tytaniczne starcie o dusze całych narodów. Powyższe stanowiło przypuszczalnie największe osiągnięcie Grzegorza XIII. Nie był on jednakże ślepy na potrzebę kontynuowania walki jaką prowadził Pius V przeciw islamowi. Posłał legatów na całą Europę, pragnąc zjednoczyć władców chrześcijańskich.

W rzeczywistości wszystkie te sprawy (…) stanowiły etapy jednego międzynarodowego konfliktu. Na przykład, kiedy Zygmunt August zmarł bezpotomnie w roku 1572 wielu pobożnych katolików w Europie miało nadzieję że polska szlachta wybierze na jego następcę lepszego katolika. W praktyce wydał on swój kraj w ręce bogatych żydowskich poborców podatkowych i lichwiarzy, jak również arian, socynian i innych antytrynitarnych protestantów, nazywanych przez ludzi pół-żydami. Los kraju zależał od magnaterii, która dominowała w parlamencie, więc trwał pojedynek na śmierć i życie między żydami a jezuitami o dusze tychże ludzi. Jak zauważa żydowski historyk Dubnow: „choć coraz bardziej przesiąkająca klerykalnymi tendencjami, co stanowiło owoc edukacji jezuickiej, magnateria w większości przypadków rozciągała swą opiekę nad żydami, z którymi była związana wspólnotą interesów gospodarczych.” Innymi słowami, była albo zadłużona u żydów albo zatrudniała ich do pobierania ciężarów na ich rzecz od chłopów, oczywiście ze znacznym zyskiem dla poborców, którzy pobierali swe należności z mleczarni, młynów, gorzelni i gospodarstw. Żydzi „byli niezastąpieni dla wygodnego magnata, który chciał aby jego posiadłości były samowystarczalne, podczas gdy on przebywał w stolicy, na dworze, na wesołych zabawach lub burzliwych sesjach sejmów i sejmików, gdzie polityka była traktowana raczej jako rodzaj rozrywki niż poważna sprawa. Owa polska arystokracja ograniczała antysemickie zapędy kleru.” Wśród tejże arystokracji szerzył się kalwinizm. „Dlatego też” – jak wskazuje Graetz – Polska stała się „dla żydów drugim Babilonem.”

Do głównych propagatorów nowej „Reformy” należeli Socyn, Blandreta oraz Paruta, „włoscy” uczniowie Michała Serwetusa, hiszpańskiej ofiary Kalwina. Ci, jak radośnie dodaje Graetz, „podkopywali fundamenty chrześcijaństwa”, w części przyjmując judaizm w takim stopniu iż „odrzucali cześć dla Jezusa jako osoby boskiej. Różni ich przeciwnicy szydzili z nich jako ‚pół-żydów.'” Taki był charakter polskiego protestantyzmu, podobny do XVI-wiecznego protestantyzmu w innych krajach.

Filip II oraz papież Grzegorz byli w pełni świadomi zagrożenia związanego z tą północną linią frontu. Z powodu braku lepszego kandydata, obaj poparli kandydaturę cesarza Maksymiliana II do korony polskiej. Mieli nadzieję że syn Maksymiliana Rudolf będzie bardziej katolicki niż jego ojciec. Zgłoszono szereg innych kandydatur, w tym rosyjskiego Iwana Groźnego. Katarzyna Medycejska wystawiła swego drugiego z żyjących synów – Henryka, księcia d’Anjou. Jej żydowski astrolog Nostradamus obiecał że każdy z jej synów będzie nosił koronę. Obawiając się iż Henryk uzyska swoją dzięki śmierci brata – Karola IX, powzięła, jak się wydaje, wynikający z zabobonu pomysł, że może tego uniknąć poprzez umieszczenie go na tronie Polski. Co do reszty – kardynał Chatillon negocjował w Anglii małżeństwo jej pozostałego syna – Herkulesa, księcia d’Alencon, z królową Elżbietą. Filip wyrażał niezadowolenie z obu tych ambicje swojej teściowej z dwóch powodów. Nie był pewny czy którykolwiek z tych zepsutych książąt Walezjuszy pozostanie katolikiem. Ponadto, obawiał się wzrostu pozycji Francji, zwłaszcza w czasie, gdy mogła ona przejść w ręce protestanckie. Mimo to, pomimo starań Filipa, papieża, jezuitów i przedstawicieli Cesarstwa, Henryk Walezy został wybrany na króla Polski.

Los Polski został przesądzony nie w Paryżu, Rzymie, Madrycie czy nawet Warszawie, lecz w Konstantynopolu. Tam wraz z zanikiem pomyślnej gwiazdy Józefa Nasi, w łaskach znalazł się ponownie wielki wezyr Mehmed Sokolli. Jego zaufanym doradcą był Solomon ben Natan Aszkenazi, niemiecki żyd urodzony w Udine, który w dzieciństwie wyjechał do Polski i został głównym medykiem króla Zygmunta II. Następnie udał się do Wenecji, potem do Turcji, gdzie jako wenecki poddany, znalazł się pod opieką dyplomatów Republiki. Ci uznali go za użytecznego. Był osobą o ujmującej powierzchowności, rabinem i lekarzem oraz glosatorem Talmudu. Jak się wydaje rywalizował z Józefem Nasim o nieoficjalne przywództwo światowego żydostwa i został jego następcą w tej roli. Czy możemy wierzyć wszystkiemu co o jego wpływach mówią wiodących żydowscy historycy? Jak wskazuje Graetz: „podczas gdy Turcy walczyli przeciw Wenecjanom, Salomon Aszkenazi zaczął tkać osnowę przyszłego traktatu pokojowego. Rządy chrześcijańskie nie podejrzewały, że przebieg wydarzeń, który zmusił ich do przystąpienia do jednego stronnictwa albo drugiego, został napędzony żydowską ręką. W szczególności miało to miejsce w sprawie wyboru króla polskiego.” Senat wenecki sprzeciwiał się negocjacjom z Aszkenazim, lecz Sokolli nalegał, podczas gdy konsul Republiki, Barbaro, zapewniał Signorię, że Aszkenazi darzył Wenecję gorącą przyjaźnią. W końcu Aszkenazi przybył do Wenecji, został tam przyjęty i uzgodnił traktat pokojowy, który zadał ostateczny cios Lidze spod Lepanto oraz, przypuszczalnie w ramach części ceny za pośrednictwo, zapobiegł wypędzeniu żydów z Wenecji, gdzie opinia publiczna, z różnych powodów, powstała przeciw nim.

Aszkenazi pozostawał w kontaktach z Colignym za pośrednictwem francuskiego ambasadora Monluka (hugenota). Nastąpiła znacząca seria negocjacji, spisków i intryg. Należało bez wątpienia zabezpieczyć się jaki kurs Henryk Walezy przybierze wobec żydów i protestantów, gdyby tureccy żydzi, cichcem wspierani przez żydów, którzy trzymali w swych rękach tak wielu polskich magnatów, umieściliby go na tronie. Tymczasem Coligny planował potworne uderzenie na Hiszpanie jednocześnie z trzech różnych kierunków. Podczas gdy Genlis i jego hugenoci najechali na Niderlandy, atakując nieopłaconych żołnierzy Alby, Wilhelm Orański miał poprowadzić nowe powstanie protestanckie w tym kraju, zaś Ludwik z Nassau przeprowadzić jego inwazję od wschodu z niemiecką armią protestancką. Elżbieta angielska miała wystąpić otwarcie na rzecz heretyków z Flandrii. Karol IX miał zawrzeć definitywne przymierze przeciw Hiszpanii.

Przygotowując się do tego ciosu, który miał nastąpić zgodnie w ustalonym momencie, Coligny nalegał na przyspieszenie realizacji planów małżeństwa Małgorzaty Walezjuszki, wbrew jej woli i bez dyspensy papieskiej (której odmówili Pius V i Grzegorz XIII), z Henrykiem Nawarry. Cabrera dodaje, że Selim II odegrał pewną rolę w przygotowaniach do owego mariażu, bez wątpienia za pośrednictwem Aszkenaziego i jego agentów. Podczas gdy arystokratyczni przywódcy hugenoccy zebrali się w Paryżu na ów ślub, który, jak żywiono nadzieję, miał zapewnić ich liczącemu 3-4 % ludności stronnictwu całkowitą kontrolę nad biegiem spraw i rozpocząć ostateczne zniszczenie Wiary Katolickiej we Francji, atmosfera gęstniała. Pewnego rodzaju wybuch wydawał się nieunikniony.

Nastąpił on w sposób najbardziej nieoczekiwany i z najmniej oczekiwanej strony. Katarzyna Medycejska, widząc że resztki jej wpływu na Karola IX wymykają się z jej rąk na rzecz Coligny’ego i nie chcąc się pogodzić z pozbawieniem władzy na starość (bo to właśnie a nie obawa o sprawę katolicką nią powodowało – nigdy nie wahała się poświęcić Kościoła), podjęła rozpaczliwe postanowienie. Porozumiała się z Henrykiem Gwizjuszem w sprawie zabicia Colignyego. W opinii młodego księcia trafniejszym określeniem było „wykonanie egzekucji”, albowiem zawsze uważał admirała za mordercę swego ojca.

Coligny został postrzelony z okna przez pana de Montruel. Ponieważ odniósł zaledwie ranę dłoni i ramienia, zabrano go do jego kwatery. Gdyby z arkebuza wymierzono tak celnie, jak wówczas gdy Pultrot wypalił do księcia Franciszka w roku 1562, godne potępienia wydarzenia następnej nocy (Nocy Św. Bartłomieja) przypuszczalnie nie miałyby miejsca. Jednak admirał nie został nawet poważnie ranny.

Zebrani w Paryżu hugenoci głośno grozili pomstą na stronnictwu Gwizjusza i kolejną wojną. Zarówno Karol IX, jak i jego matka, obawiali się jeśli Coligny przeżyje, będzie to stanowiło sygnał do kolejnego okresu rozlewu krwi. Na taką przerażającą perspektywę, znękany i udręczony umysł starzejącej się królowej matki odpowiedział terrorem. W pałacu miały miejsce pospieszne konsultacje, histeryczne przemowy, apele, groźby i płacze. Skamlący Karol udzielił swej zgody. Gdy zapadła noc, grupy zbrojnych spadły na śpiących hugenotów i wybiły tak wielu, jak to było możliwe. Liczba ofiar jest przedmiotem dyskusji. Szacuje się ją na od kilkuset do kilku tysięcy. Rosła wraz z czasem. Coligny został dźgnięty w swej kwaterze i wyrzucony z okna. Jego ciało zawleczono do stajni, gdzie powieszono je za jedną nogę na szubienicy. Mówiono że książę Henryk Gwizjusz podszedł i kopnął w twarz mordercę swego ojca, jak to wcześniej obiecał, nie znając śmierci, którą miał sam ponieść.

W następnych dniach hugenotów zabijano w innych miastach. W licznych miejscowościach katolicy odmówili wykonania królewskich rozkazów i chronili hugenotów. Miało to miejsce w Dijonie, Macon, Rouen oraz arcykatolickim Nantes. Kalwiniści tysiącami uciekali do Anglii, Genewy czy Flandrii. Ich potęga została złamana. Karol uniknął dominacji Colignyego oraz (jeśli możemy wierzyć jego danemu później królewskiemu słowu) spisku na jego życie, zmierzającego do posadzenia na tronie Kondeusza. Katarzyna mogła teraz podjąć na nowo sprawowanie swej zranionej miłości macierzyńskiej. Nawet Motley przyznaje, że powyższe okrucieństwo miało charakter czysto polityczny, a nie religijny, ocenę tę potwierdza późniejszy los Gwizjuszy. Jasno wynika z obszernego współczesnego materiału dowodowego, że Katarzyna i Karol nie mieli zamiaru zabijać hugenotów, gdy, kilka tygodni wcześniej, zapraszali ich na wesele dwóch religii. Ponieważ instrukcje dotyczące przeprowadzenia rzezi docierały do prowincji w różnym momencie, między 24 sierpnia a 5 października, należy rozumieć że żadne uzgodnione działanie nie mogło zostać zaplanowane przed 24 sierpnia. (…)

Z drugiej strony, być może profesor Merriman jest zbyt szlachetny, gdy twierdzi że „dzisiejsza nauka całkowicie wykazała bezpodstawność dawnej koncepcji że zostało to zaplanowane na długo przedtem.” (…) Karol IX omawiał zabójstwo Colignyego z księciem Gwizjuszem „wielce katolickim i lojalnym mężem, pragnącym pomścić śmierć swego ojca pod Orleanem wskutek spisku i na rozkaz Admirała, jak to zaplanowano i uzgodniono podczas wizyt w Bayonne.” Jak ciągnie dalej, król „uzgodnił z księciem Gwizjuszem wykonanie tego, co zostało omówione z Księciem Alby w Bayonne, w roku 1565, wykończenia przywódców hugenockich, a zwłaszcza Admirała, który był nie do zniesienia, by w ten sposób pomścić mord na ojcu [Gwizjusza].” Belloc próbuje wyjaśnić rzeź jako retorsję za dokonaną z zimną krwią masakrę szlachty katolickiej przez hugenotów w Pau trzy lata wcześniej, po tym jak poddali się Henrykowi Nawarry i jego matce w zamian za obietnicę że ich życie zostanie oszczędzone. Zostali zaproszeni na ucztę do pałacu królewskiego i tam wyrżnięty. Jednak, jak przyznaje Belloc, dokładna data owej „pierwszej rzezi Nocy św. Bartłomieja” jest przedmiotem dyskusji.

Nie można jednakże zaprzeczać, że przez szereg przeszłych lat katolicy doświadczyli w obfitości bezlitosnego okrucieństwa swych wrogów oraz obłudy ich twierdzeń, iż walczą jedynie o wolność kultu. To kalwiniści, nie katolicy, wprowadzili do wojny domowej krwawą praktykę nie okazywania litości i nie brania jeńców. Istniała olbrzymia różnica między sądowym skazaniem heretyka przez Inkwizycję oraz dokonywaną z zimną krwią rzezią księży i zakonnic. Można założyć że Gwizjusze i inne opisywane postaci z XVI wieku uśmiechnęliby się na widok pewnych, podejmowanych z dobrymi intencjami praktyk naszych bardziej pokojowych czasów, by przepraszać za czyny, które wydawały się im normalnymi środkami obrony, do których wolny człowiek mógł zostać przywiedziony przez wrogów porządku społecznego. (…)

Filip nad wyraz się ucieszył, gdyż rzeź przywódców hugenockich przyniosła więcej niż zamierzali jej niegodziwi sprawcy. Zmieniła, niemal w ciągu jednej nocy, cały militarny i polityczny układ sił w Europie. Zapobiegła zwycięstwu frakcji kalwińskiej we Francji. Ocaliła w krytycznym momencie interesy hiszpańskie w Niderlandach. Coligny wskazał Wilhelmowi Orańskiemu i jego bratu że główną słabość Hiszpanów w Niderlandach stanowi brak floty. W rezultacie Wilhelm zorganizował flotę kalwińskich piratów, nazwaną Wodnymi Żebrakami, która czyhała na hiszpańskie transporty. Miał czelność wysyłać listy i powołania admiralskie pod szyldem i imieniem króla Filipa II oraz oddał całą tę flotę pod komendę strasznego Wilhelma de la Marcka, jednego z najokrutniejszych łajdaków, którzy plądrowali kościoły i zarzynali kapłanów. Owi żebracy czy też Gueux, zajęli w owym roku Brill, tworząc podwaliny pod to co stało się później Republiką Holandii. Zdobyli Flushing, Walcheren i północną Holandię, zagarniając Leyden i inne miasta katolickie. Alba oblegał Mons. Jeden z jego synów zapobiegł odsieczy Genlisa wraz z 5 tysiącami francuskich hugenotów, rozbijając ich. Jednak Wilhelm Orański pod koniec lipca splądrował miasta na równinie Gueldrii, podczas gdy jego Walonowie pustoszyli domostwa w Ruremonde i wyrżnęli wszystkich zakonników klasztoru kartuzów. Alba zepchnął go do Weert i kontynuował ostrzał Mons, lecz kończyły mu się zapasy.

Ocaliła go rzeź w Paryżu i kazał swojej artylerii oddać salwy na wiwat. W owym roku francuscy kalwiniści nie przyjdą już na pomoc jego wrogom by plądrować kościoły i zabijać żołnierzy. Radość zapanowała również w Rzymie, gdzie papież na wieść w formie raportu, że wykryto spisek czołowych hugenotów by zabić królewską rodzinę, udał się do bazyliki św. Piotra by przyłączyć do uroczystego Te Deum. Następnie kazał wybić medal upamiętniający to wydarzenie – ukazuje on anioła z krzyżem i wyciągniętym mieczem, zabijającego hugenotów. Kalwiniści okazali tak uporczywe okrucieństwo i obojętność na godność ludzką, że najlepsze umysły w Europie patrzyły na nich jak na banitów, którzy nie zasługiwali na nic lepszego niż doraźna sprawiedliwość wymierzana piratom. Aprobowano ich wybicie tak szczerza jak starożytni Żydzi popierali zabicie Holofernesa. Jednakże, Grzegorz zapłakał, gdy dowiedział się prawdy o rzezi w Paryżu.

Katarzyna Medycejska, widząc że wściekłość, którą rozpaliła wymyka się spod kontroli, spędziła kilka strasznych dni i nocy. Jednym, nie jedynym wcale, z jej zmartwień był negatywny wpływ masakry na kandydaturę jej syna Henryka do tronu polskiego. W całej Europie, aż po Bosfor, żyd żydowi przekazywał wieści, że książę d’Anjou był wtajemniczony w cały plan. Niektórzy twierdzili że był głównym podżegaczem, objawiając się teraz w pełni barw jako ten, który może stanąć po stronie katolików przeciw polskim żydom i „pół-żydom”, co było nie do przyjęcia. Nie zgłaszano żadnego sprzeciwu wobec niesłychanych wad tego lubieżnika, który romansował z herezją, lecz możliwość iż pozory jakie okazywał Chrystusowi mogą zmienić się w szczerą pobożność, była niepokojąca. Katarzyna musiała wysłać do Konstantynopola specjalnego ambasadora aby wyjaśnił Salomonowi Aszkenazemu jak sprawy stoją. Zapewnienia okazały się bez wątpienia satysfakcjonujące. Po kilku kolejnych miesiącach pociągania za sznurki Henryk został wybrany królem Polski, na przekór kandydatom popieranym przez Filipa II i papieża Grzegorza. Aszkenazy mógł napisać nowemu władcy Polski „wyświadczyłem Waszej Królewskiej Mości najważniejszą przysługę, zapewniając twój wybór. Sprawiłem wszystko to co się tu wydarzyło.”

Henryk wyjechał do Polski. Angielski ambasador w Paryżu pokazał wysłannikowi Wenecji – Cavalliemu, kopię traktatu podpisanego z Polakami. W jednym z jego artykułów Henryk obiecał spłacić wszystkie długi koronne, w kolejnym zapewnić 400 florenów rocznie na własne wydatki. Jednakże nie chciał zaprzysiąc tych artykułów, albowiem nie zamierzał dotrzymać słowa. Przesyłając te wieści do Wenecji, Cavalli dodał ważne zdanie. Jak przekazał, ambasador angielski „uzyskał tę informację i te instrukcje od heretyckich ambasadorów z Polski, z którymi ma dobre stosunki, co jest typowe dla wszystkich tych heretyków, bez względu na to jak bardzo różnią się w opiniach.”

W tym samym czasie Selim Opój pisał do brata Henryka, iż ma nadzieję że Francja nie przystąpi do Ligi przeciw niemu, lecz wspomni na braterstwo jakie z Portą łączyło jego ojca i dziada. Karol odpowiedział że braterstwa nie zawiedzie. Jak dodaje Cabrera, jak gdyby wyprzedzając relację Graetza: „Selim użył skutecznych środków aby zapewnić ten pokój z Francją”. Tymczasem Solomon Aszkenazy przygotowywał się do swej dyplomatycznej podróży do Wenecji. Kiedy wreszcie wyruszył w maju 1574 roku, prace przygotowawcze zostały tak starannie wykonane, że nie miał większych trudności z przekonaniem tamtejszych kupieckich umysłów do podpisania traktatu z wrogami świata chrześcijańskiego i pozostawienia papieża Grzegorza oraz Filipa II bez pomocy w dalszym prowadzeniu zmagań.

Aby dopełnić ich izolacji kardynał Chatillon, przed swą nagłą śmiercią, rozpoczął w Londynie negocjacje w sprawie małżeństwa między królową Elżbietą a młodym księciem d’Alencon. Książę był znacznie od niej młodszy, niewielki, brązowowłosy niedołęga o głowie zbyt dużej w stosunku do skurczonego ciała i ochrypłym, skrzeczącym głosie. W środku jego dość dziobatej twarzy wyróżniał się groteskowo garbaty i kartoflany nos z pokaźnym wgłębieniem pośrodku, z powodu którego nazywano go Człowiekiem o Dwóch Nosach. Na dworze francuskim nie żywiono wielkiej nadziei że ów elegant będzie odpowiadał wybrednemu gustowi królowej, roznamiętnionej przystojnym Leicesterem. Cavalii napisał do Wenecji że William Cecil, „osobistość o wielkim wpływie na Królową” powiedział w bardzo przychylnych słowach, iż ślub się odbędzie, jednak francuskie Ich Królewskie Mości „powątpiewają czy po tym jak Królowa zobaczy Księcia, nie zechce go odesłać z powrotem…”

Bez względu na motywy – chęć wywołania zazdrości w Hiszpanii, jak opowiadali niektórzy czy odtrącenia księcia, czy też, co bardziej prawdopodobne, utrzymania przychylności Francuzów dopóki Cecil nie zawrze z nimi korzystnego porozumienia, Elżbieta udała się co Cieśniny Kaletańskiej aby spotkać młodzieńca i czekała aż wydobrzeje z jednej ze swych częstych gorączek. Potem, ku ogólnemu zdumieniu, poczuła do niego silne uczucie, nazwała go swą grenouille[1], głaskała publicznie, słuchała jego pochlebczych mów i wydawało się, nawet w oczach dyplomatycznych obserwatorów, że uznaje go za atrakcyjnego. Elżbieta liczyła obecnie lat czterdzieści, wiele chorowała, miała bolesne wrzody na nogach, była kompletnie łysa pod swą okazałą peruką i traciła swe bezbarwne zęby z powodu zapalenia dziąseł. Ze wszystkich jej powabów pozostały jedynie piękne ręce, które ongiś pokazywała Filipowi II. (…)

Tuż przed Nocą św. Bartłomieja, Cecil omawiał z Francuzami przymierze zaczepno-obronne, skierowane głównie przeciw Filipowi II, przedstawiając im atrakcyjną przynętę: jeśli oba państwa podbiłyby razem Niderlandy, większą ich część przekazano by Francji. Projekt ten został powstrzymany przez masakrę. Niedługo potem zręczni intryganci naprawili szkody i wraz z perspektywą małżeństwa Alencona z Elżbietą, Francja i Anglia znalazły się ponownie w stosunkach zbyt przyjaznych jak dla Filipa II. Alba radził swemu panu poróżnienie ich poprzez zawarcie pokoju z Elżbietą. Król miał skrupuły, zwłaszcza po bulli z ekskomuniką. Był w stanie zgodzić się jedynie na traktat handlowy, który Alba podpisał z przedstawicielami Cecila 15 marca 1573 roku. Powyższe odcięło Morskich Żebraków na pewien czas od angielskiej pomocy i dało księciu wolną rękę w ukaraniu buntowników z północnych krain. (…)”

[1] fr. żaba

fragmenty książki: T. Walsha: Phillip II, tłum. wł.

O początku tzw. wojen hugenockich we Francji raz jeszcze

„(…) Królowa Elżbieta, tuż po jej wstąpieniu na tron, wysłała emisariuszy do władców Danii i Szwecji, książąt niemieckich i rządu Szwajcarii „oraz wszystkich państw odłączonych od Kościoła katolickiego”, proponując przymierze „nie tylko w celu obrony ich religii lecz także jej rozszerzania (…) i nie po to jedynie by zabezpieczyć swe własne interesy, ale by spowodować zamęt i szkodę w Koronie francuskiej. Aby przysposobić ludzkie umysły do tego projektu, posłała z Anglii do Niemiec czterech kaznodziejów angielskich, czterech niemieckich i jednego Francuza, aby, udając poruszenie religijnym zapałem i gorliwością, odwiedzili wiele miast i książąt, niekiedy głosząc samemu to co, jak uważali, mogło najbardziej pomóc ich celom, a czasem sprawiając by miejscowi kaznodzieje sami to robili.”

Tymczasem pewien Szkot i Francuz udali ze Szkocji do Anglii, a następnie do Paryża, gdzie na ich prośbę pospieszyło czterdziestu ministrów z Genewy. Zebrali się oni, wraz z innymi propagandzistami na utrzymaniu kalwińskiej wspólnoty w Genewie, w miejscu poza Paryżem, skąd wyruszyli do różnych, przypisanych poszczególnym osobom, regionów Francji, których nazwali się biskupami. Podczas, gdy trwała nasilona kampania obelg przeciw Kościołowi katolickiemu, księciu Franciszkowi Gwizjuszowi, jego bratu, kardynałowi Lotaryngii oraz królowej-matce Katarzynie Medycejskiej, planowano zgromadzenie broni i rekrutację żołnierzy. Następnie, 16 marca 1560 roku, miał zostać przeprowadzony marsz na dwór młodego Franciszka II. Książę Franciszek oraz kardynał jako przywódcy partii katolickiej i główni doradcy króla mieli zostać na miejscu zabici. Kalwin oświadczył że zgodne z prawem było zamordowanie tych, którzy przeszkadzali w głoszeniu ewangelii. Sam król miał zostać stracony, gdyby odmówił przyjęcia przedstawionych mu warunków. Jego matka miała zostać wygnana, jego trzej młodsi bracia i siostra – umieszczeni pod opieką nauczycieli, którzy uczyniliby z nich protestantów. Następnie po dwóch kaznodziejów miało zanieść ewangelię do każdego miasta kraju. Fundusze na powyższą kampanię zamierzano pozyskać, plądrując wyznaczone w tym celu zamożne kościoły, kohorty Reformy miały przeprowadzić tę akcję podczas marszu na królewski dwór.

Kardynał Lotaryngii powiedział Michielowi, weneckiemu ambasadorowi we Francji, że spisek ów zawiązano w Genewie, miesiąc po śmierci Henryka II oraz że w sprawę była zamieszana królowa Elżbieta. Stwierdzenie powyższe znajduje pewne potwierdzenie w liście Throckmortona, ambasadora rządu Cecila na dworze francuskim, z 13 lipca 1559 roku, to jest dzień po śmierci Henryka II, wskazującym, że nadszedł korzystny moment dla wszystkich, którzy pragnęli wywrzeć zemstę na Francji oraz sposobna chwila dla Anglii by pomyśleć o odzyskaniu Calais. (…)

Francja została pozostawiona w słabych, niedoświadczonych rękach młodego Franciszka II i jego żony Marii Stuart. Między nimi a międzynarodową grupą, która pragnęła ich zniszczyć lub kontrolować, stało stronnictwo katolickie Gwizjuszy, prowadzone przez kardynała Lotaryngii, wielkiego i wiernego męża stanu (choć nieco nazbyt ambitnego i zachłannego), który kochał Francję i Kościół, oraz jego brata – księcia Franciszka, który pokonawszy Albę pod Metzem i dokończywszy, poprzez odzyskanie Calais, dzieło świętej Joanny, stał się ulubieńcem ludu, szczególnie paryskiego. Kiedy dwór francuski, po wyjeździe księżniczki Izabeli do Hiszpanii, przeniósł się do Blois, tuż przed Bożym Narodzeniem roku 1559, potajemna intryga rozszerzała się po całej Europie. Jej potężna skala i wrogie zamiary nie ulegają wątpliwości. We Francji jej głównym inspiratorem był Ludwik de Bourbon, książę Conde, który powierzył wykonanie zdradzieckiego czynu szlachcicowi z Perigord, Barremu, panowi  La Renaudie, człowiekowi tak impulsywnemu i nieroztropnemu, jak on sam. Tyle się w ogólnych zarysach przyznaje. (…)

Prawnik – Franciszek Hotman przekazał plan spisku, uzyskany od swego teścia – Prevosta – pana Saint Germaine, Sturmowi i innym protestanckim wygnańcom w Strasburgu. Po wszystkim on i Sturm donieśli na siebie wzajemnie. 5 lutego 1560 roku przywódcy różnych frakcji spiskowych odbyli spotkanie. Trzy tygodnie później Sturm, Hotman i reszta donieśli Kalwinowi, że pod bronią znajduje się 40 tysięcy ludzi, gotowych by wyruszyć. Jest to bez wątpienia liczba przesadzona. Pomimo to, nieświadomej niczego młodej Marii Stuart oraz jej mężowi groziło bardzo realne niebezpieczeństwo.

Jednakże, stało się tak jak się Kalwin obawiał: tu i ówdzie wystąpiły przecieki. Szlachcic Pierre Avenelles przesłał królowi wiadomość o tajemniczych spotkaniach w domu kalwińskiego sąsiada. Jako znanemu wrogowi człowieka, którego zadenuncjował, nie uwierzono mu. Małgorzata Parmeńska, regent Niderlandów, odkryła tam pewne odgałęzienie spisku i poinformowała o tym Granvella, który z kolei przekazał nowinę królowi Franciszkowi. 12 lutego kardynał Lotaryngii jako pierwszy zorientował się co się dzieje. Książę Franciszek Gwizjusz zadziałał błyskawicznie. Ponieważ Blois było zbyt trudne do obrony przy tak małej ilości dostępnego wojska, próbował zwieść nieprzyjaciela, przenosząc króla i królową z lasu do lasu, z zamku do zamku, aż przybyli 22 lutego do dobrze umocnionego zamku Amboise, nad Loarą. Tam też Katarzyna Medycejska wezwała admirała Coligny (kuzyna Kondeusza i znanego hugenota), pod pretekstem że obawia się ataku floty angielskiej.

Dwa dni po tym jak królewska rodzina znalazła się w Amboise, ujawnił się Throckmorton. Przebywał w Metzu i innych miastach wschodniego pogranicza, jak uważali Gwizjusze – by znaleźć dogodne miejsce do napaści na Francję z terenów Niemiec.  Kardynał Lotaryngii niezwłocznie zawiódł ambasadora Cecila do króla i królowej matki. W obecności Coligny’ego, jego brata – kardynała Chatillon, Marii Stuart i innych, Lotaryńczyk oskarżył go o udział w spisku. Throckmorton zaprzeczył. Był niemal tak sprawny jak Cecil w ukrywaniu śladów. Rozpoczęły się aresztowania i wyznania na przesłuchaniach, niektóre uzyskane na torturach. Jak przyznaje Guizot (nie będący przyjacielem książąt lotaryńskich) dowody uzyskane przeciw Kondeuszowi były jednoznaczne. Grupy francuskich szlachciców rozpoczęły wypady z Amboise, by przechwycić nadciągających protestantów. La Renaudie, spiesząc się straszliwie by zmobilizować swe oddziały, najwyraźniej zamierzał dokonać rozpaczliwego ataku na Amboise, kiedy na drodze stanęły mu oddziały Gwizjuszy, pokonały i zabiły podczas walki. Jego ciało zabrano do Amboise i powieszono na szubienicy. Po licznych aresztowaniach nastąpiły przesłuchania i egzekucje. Kalwin wyparł się jakiegokolwiek udziału w spisku, o którym powiedział, że został nierozumnie zaplanowany i fatalnie wykonany.

Po raz kolejny książę Franciszek Gwizjusz został okrzyknięty wybawcą króla, Francji i Kościoła. Wpływy książąt lotaryńskich wydawały się zapewnione. Zdawało się że sprawa hugenocka otrzymała śmiertelny cios. A jednak tumult w Amboise, jak został określony w historii, stanowił jedynie początek długiego, krwawego ciągu wojen hugenockich, z których skutków Francja nigdy się nie podniosła, aż po dziś dzień. Pierwszym uderzeniem w supremację Gwizjuszy okazało się mianowanie kanclerzem Michela de l’Hopitala, który pozyskał zaufanie królowej matki i kardynała Lotaryngii. Deklarował się jako katolik, a jednak jednym z jego pierwszych aktów (kwiecień 1560) było uzyskanie od Katarzyny edyktu z Romorantin, który stanowił klin pozwalający na tolerancję dla nowych doktryn i zapobiegający wprowadzeniu Inkwizycji, co planowali Gwizjusze. Kondeusz został aresztowany podczas zebrania Stanów Generalnych w Orleanie i skazany na śmierć. L’Hopital ocalił mu życie, odmawiając podpisania nakazu egzekucji.

Kolejne i poważniejsze nieszczęście dla Gwizjuszy stanowiła  śmierć króla Franciszka II – 5 grudnia 1560 roku. Wieści o niej dotarły na dwór hiszpański tuż przed Bożym Narodzeniem i spowodowały nie tylko żałobę, lecz również głęboką obawę o to, co wydarzy się we Francji. Maria Stuart w ciągu jednej nocy straciła wszelkie znaczenie. Cała władza, którą posiadali jej wujowie, Gwizjusze, przeszła teraz w ręce królowej matki. Nowy król – Karol IX miał zaledwie dwanaście lat. Któż mógł wiedzieć co uczyni Katarzyna Medycejska? (…)

Katarzyna pragnęła władzy dla siebie. Bez wątpienia obawiała się utraty wszelkiej kontroli nad domem lotaryńskim. Jako katoliczka wzbraniała się oddać pola hugenotom, których przywódcy, co więcej, byli równie apodyktyczni co Gwizjusze, lecz posiadający znacznie mniej skrupułów. Jeśli chodzi o liczebność, nigdy nie stanowili znaczącej mniejszości we Francji. W rzeczywistości, pod koniec roku 1569 obejmowali zaledwie 1/30 całkowitej ludności. Ich siła rodziła się z wsparcia szlachty, zwłaszcza tych starych rodzin z południowych prowincji, gdzie katarzy wyprzedzili wiele doktryn Lutra i Kalwina o prawie 400 lat. Żadna forma protestantyzmu nigdy nie poczyniła wiele postępów we Francji jako religia. Kalwinizm występował raczej jako ruch polityczny. Warto zauważyć, że, podobnie jak protestantyzm angielski, nie miał charakteru ani narodowego, ani demokratycznego, lecz wkradł się potajemnie jako międzynarodowa siła, torując sobie drogę w bogatych rodach, zwykle powiązanych poprzez małżeństwa i interesy.

Można powiedzieć że znalazł wrota do Francji w pozbawionym zasad umyśle owej niemoralnej kobiety – Ludwiki Sabaudzkiej. Jej nonszalancki syn został królem Franciszkiem I, którego polityka i wojny osłabiły autorytet Kościoła, a którego protekcja wobec niektórych z pierwszych heretyckich kaznodziejów dała przyczółek najpierw luteranizmowi, a potem kalwinizmowi (choć sam potrafił też wysyłać luteran na stosy!). Jego córka – Małgorzata z Angouleme, została królową Nawarry – opiekunką głównych siewców herezji we Francji, dzieląc ze swą przyjaciółką Damą z Soubize, jej kuzynką Renatą francuską, księżną Ferrary oraz Gabrielą d’Etampes, kochanką jej brata króla, zaszczyt matkowania „Reformacji” w tymże kraju.

To z zepsutego dworu Małgorzaty wróciła do Anglii Anna Boleyn, przepełniona protestanckimi poglądami i pogańską moralnością. To pod jej opieką Lefevre bronił Reuchlina i pouczał Farela i Rousela. To jej córka Jeanne d’Albret została heretycką żoną nierozumnego króla Antoniego z Nawarry oraz matką Henryka z Bearne (późniejszego Henryka IV), zaś książę Kondeusz – jąkający się, śmiały, kaleki lecz elegancki, był bratem Antoniego. To na jej dworze wreszcie Ludwik de Montmorency wyrósł na tak zagorzałego kalwinistę. Była spokrewniona z konstablem Anne de Montmorency, który romansował z politycznym protestantyzmem, lecz pozostał katolikiem oraz z Montignym i jego bratem Hornesem – przywódcami buntu przeciw Filipowi II w Niderlandach. Jej rzeczywisty wpływ na dzieje Francji rozpoczął się wraz z poślubieniem generała Gasparda Coligny’ego starszego oraz potajemnymi naukami herezji, jakich udzielała swym dzieciom.

Z czwórki jej synów najstarszy Odet we wczesnej młodości został uczyniony kardynałem przez Medyceusza – papieża Klemensa VII, na prośbę Franciszka I. Choć nigdy nie został księdzem, głosował w dwóch papieskich konklawe i stanowił doskonały przykład owego zepsucia w Kościele, które potępiał tak żarliwie, po tym jak został z tegoż wyrzucony. Mieszkający w wielkim przepychu i wystawności, w Paryżu, był mecenasem Rabelaisa i Ronsarda, kochankiem Ysabel de Hauteville, oraz powodem wielkiego szemrania wśród ubogich przeciw Kościołowi, którego najświętsze nauki osobiście wyśmiewał. Od skandalu w roku 1558 było jasne że jest hugenotem. Nie chciał opuścić Kościoła, nawet po tym jak papież Paweł IV mianował go jednym z trzech Inkwizytorów Francji – niektórzy myśleli że po to, by zmusić go do ujawnienia się. Kiedy udzielił Komunii na sposób protestancki w swoim kościele, w Beauvais, w roku 1561, lud był tak rozwścieczony, że powstał i wyrzucił go z biskupstwa. Ekskomunikowany przez papieża Piusa IV w roku 1563, szukał pojednania, lecz ponownie popadł w błędy. W roku 1564 poślubił swą kochankę i otwarcie stał się częścią międzynarodowej lewicy.

Jego brat d’Andelot, dobry żołnierz, nie posiadał zdolności przywódczych. Kolejny brat – Gaspard, znany bardziej jako admirał Coligny był najbardziej wyróżniającym się członkiem rodziny, o królewskiej prezencji, przekonującej osobowości oraz genialnych zdolnościach intryganckich i organizatorskich, ustępując jedynie, przypuszczalnie, Cecilowi. (…) Stał się otwartym protestantem w roku 1559, po jego uwolnieniu, po bitwie pod Saint-Quentin. Katarzyna Medycejska lubiła go, lecz się go obawiała. Stanowił najwyraźniej mózg przewodni częściowo ujawnionego spisku, stosując wobec Francji taktykę wielkich antychrześcijańskich intryg średniowiecza oraz najnowszych ruchów antykatolickich, w tym wolnomularstwa i komunizmu.

Pewne światło na metody Chatillonów oraz powiązania między nimi a innymi „kluczowymi postaciami” międzynarodowego spisku rzuca list skierowany w lutym 1561 roku do Angielskiej Tajnej Rady przez Sir Nicholasa Throckmortona i Francisa Russella, earla Bedford, którzy przebywali wówczas w Ferrarze podczas swoistej misji na dwór heretyckiej księżnej – Renaty Walezjuszki. Zacytowali ją w sposób następujący: „rozmawiając z wami szczerze, głównym promotorem owej sprawy na tym Dworze [tj. francuskim] jest Admirał oraz jego brat, Kardynał Chatillon, albowiem bez nich, nic dobrego by się nie wydarzyło. Jeden działał z Królową Matką, drugi z Królem Nawarry”. Dodała że kardynał „współpracował z Królową Matką” aby usunąć nauczyciela młodego króla, najwyraźniej nazbyt katolickiego jak na jej gust, albowiem opisała go jako „bydlaka, źle nastawionego do religii.” Wysiłki hugenockiego kardynała nie poszły całkiem na darmo. Dwa lata później książę Kondeusz mógł chwalić się wobec ambasadora Cecila, sir Tomasza Smitha, protestanckimi ciągami Karola, mówiąc: „dlaczego wasza Królowa nie poślubi Arcychrześcijańskiego Króla? Jest bardziej przychylny Ewangelii, niż się to powszechnie przyjmuje, zaś unia między dwiema Koronami stanowiłaby miażdżący cios dla Papizmu.”

Mając wybór między tym podstępnym duchem prozelityzmu oraz pańską pewnością siebie Gwizjuszy, Katarzyna Medycejska zwróciła się ku trzeciemu stronnictwu, złożonemu, jak się wydawało, z katolików zajmujących stanowisko neutralne i popierających tolerancję dla wszystkich. Byli to katolicy polityczni, ludzie kompromisu, którzy czuli wstręt do sporów i rozlewu krwi, mężowie posiadający majątek i poważanie. We Francji nazywano ich Les Politiques, w Hiszpanii – los politicos. Cabrera niewątpliwie wyraża przeważającą w Hiszpanii opinię, gdy bez ogródek wskazuje, że byli „gorsi niż heretycy, albowiem podążyliby i za heretykami, i za katolikami, stosownie do tego co mogli uzyskać.” Katarzynie Medycejskiej wydawali się zapewniać jedyną nadzieję na ucieczkę od przemocy z prawej i lewej strony. Prostota ich programu przyciągała. Proponowali oni jako stan docelowy, aby umożliwić kalwinistom i katolikom życie obok siebie, poprzez przyznanie kalwinistom tego, czego żądali, wolności kultu, uznając że to o co proszą jest wszystkim czego naprawdę pragną.

Przywódcą owego stronnictwa liberalnych katolików był Michel de l’Hopital. Jego urząd dawał mu unikalne uprawnienia. Jako kanclerz Francji wykonywał zarówno funkcje prawodawcze, jak i wykonawcze, był też głównym sędzią narodu oraz strażnikiem pieczęci. Michel de l’Hopital należał do tych inteligentnych ludzi o niejasnym pochodzeniu, zawdzięczających wszystko samemu sobie, którzy odegrali tak uderzającą rolę w dziejach XVI stulecia. Jego ojciec był medykiem, bankierem i człowiekiem od wszystkiego u Karola de Bourbona. Młody Michel, podobnie jak Tomasz Cromwell, podróżował wiele po Europie zanim osiedlił się w Paryżu i został polecony na urząd kanclerza przez ówcześnie pełniącego tę funkcję Oliviera, tuż przed jego śmiercią. (…) Rodzina l’Hopitala była wieloreligijna. Choć on sam codziennie chodził na Mszę i przyjmował sakramenty, jego żona Maria Morin była protestantką, podobnie jak jego córka i zięć. Przekonał on królową matkę i być może także samego siebie, że ma na celu wyłącznie prawdziwe dobro Kościoła katolickiego w pełnej pokoju Francji. Jednakże nie można zaprzeczać, że jego wpływy doprowadziły do tej właśnie przemocy, której Katarzyna chciała uniknąć, oddając ją w ręce Coligny’ego i kalwinistów. (…)

Na przykład l’Hopital i Coligny, wymusili na królowej matce zjazd dostojników w Fontainebleau. Podczas zebrania l’Hopital poparł propozycję by zwołać synod narodowy do spraw reformy Kościoła, która prowadziłaby nieuchronnie do utworzenia kościoła galikańskiego, przypuszczalnie tak oddzielonego od Rzymu jak kościół angielski. Gwizjusze i inni katolicy prawego skrzydła dzielnie stawili opór. Jednakże Politiques mieli większość w zgromadzeniu, tworząc coś w rodzaju „frontu ludowego” z hugenotami. Przegłosowali zwołanie Stanów Generalnych do Meaux na grudzień 1560 roku oraz synodu narodowego na 21 stycznia 1561 roku. L’Hopital otworzył Stany Generalne, żywiołowo atakując Kościół i duchowieństwo. (…)

L’Hopital, Coligny i kardynał Chatillon przekonali królową matkę aby zaprosiła z Genewy czołowych kaznodziejów kalwińskich na publiczną dysputę z ważniejszymi katolikami, w nadziei uzyskania jakiegoś zadowalającego kompromisu. Wielki mówca Teodor Beza, „który potrafił równie łatwo przywłaszczyć sobie czyjąś żonę jak czyjąś parafię, i bardziej parał się amorami niż miłością chrześcijańską, jak mówią ci, którzy go dobrze poznali”, pojawił się publicznie we Francji z listem żelaznym i „kolejnym przekazanym mu przez Królową Anglii.” Mnich apostata – Piotr Męczennik za zgodą Katarzyny udał się do Poissy. 8 września 1561 roku Suriano doniósł doży i weneckiemu senatowi o postępach tej sprawy. Nuncjusz papieski, kardynał d’Este z Ferrary oraz kardynał d’Armagnac mieli wziąć udział w dyspucie i gdyby Beza mówił o reformie życia oraz naprawie nadużyć w Kościele, nie tylko słuchać, „lecz przyjmować wszystkie użyteczne propozycje jakie były czynione.” Jednakże, na wypadek przemowy o „dogmatach lub innych rzeczach, stanowiących sedno naszej Wiary” – nie słuchać i nie odpowiadać, chyba że na piśmie, albowiem dla katolika objawienie chrześcijańskie jako takie nie może być przedmiotem dyskusji.

Jak dodał przenikliwy ambasador: „Jeśli okaże się prawdą to co Królowa mi powiedziała, że nie będzie dyskusji na temat dogmatów, wszystko przebiegnie spokojnie. Jednak nie wierzę że Jej Wysokość rozumie co oznacza to słowo: dogmaty. Zaprawdę, obawiam się, że podobnie jak inni tutaj, którzy codziennie nalegają na prowadzenie dysput o religii, myli dogmaty z obrzędami i nadużyciami, jak gdyby były jedną i tą samą rzeczą. Królowa ponadto zapewniła mnie, że, po pierwsze, w religii nie zostaną wprowadzone żadne zmiany, po drugie, że posłuszeństwo wobec Jego Świątobliwości pozostanie niezmienne oraz, po trzecie, że nie zostanie podjęta żadna próba przejęcia mienia Kościoła.”

Debatę w Poissy otworzył o oznaczonym czasie l’Hopital. Beza przedstawił stanowisko kalwińskie. Kardynał Lotaryngii odpowiedział mu. Królowa, jak napisał Suriano, była „bardzo zadowolona” z odpowiedzi, albowiem kardynał jasno wskazał że: (1) król był jedynie członkiem Kościoła, nie jego głową, dlatego nie mógł rozsądzać kwestii religii, (2) heretycy mylili się w kwestii tego „co należy rozumieć pod pojęciem Kościoła” oraz (3) Chrystus jest prawdziwie obecny w Najświętszym Sakramencie, w której to kwestii niemożliwy jest żaden kompromis bez poświęcenia samego chrześcijaństwa. Nawet książę Kondeusz powiedział kardynałowi d’Armagnac, że był „bardzo ukontentowany” wywodem Gwizjusza. Podobnie Jakub Lainez, generał jezuitów, odparł zarzuty Bezy i Piotra Męczennika, co wywołało radość katolików.

Na dworze Filipa II wiadomości o powyższym wydarzeniu nie zostały dobrze przyjęte. Jak rozumował król – nawet jeśli heretycy zostali zawstydzeni, rozgłosili swą sprawę i zwiększyli prestiż, pojawiając się w królewskiej obecności. Dalsze wydarzenia potwierdziły trafność owego pesymistycznego spojrzenia. Wkrótce potem, w całej Francji, kalwińska machina propagandowa rozsiała pogłoskę, że Beza wygrał w Poissy oraz że rząd ugiął się pod żądaniem wolności kultu. Hugenoci, posiadający dobre finansowanie, wzięli w ręce broń i, pod sztandarami Kondeusza i Coligny’ego, rozpoczęli marsz przez kraj do punktów zbiorczych, często prowadzeni przez uzbrojonych po zęby kaznodziejów.

Podczas gdy ci ostatni grzmieli przeciw Nierządnicy Babilońskiej, nawołując do rzezi z zapałem bardziej właściwym mahometanom niż ludziom określającym siebie jako chrześcijanie, Filip II i papież czynili wszystko co w ich mocy aby zebrać Sobór w Trydencie oraz wprowadzić prawdziwą reformę nadużyć, których dotyczyły biadania heretyków. Pierwsi delegaci oczekiwali niecierpliwie na miejscu już od kwietnia. Jednak nadal nie pozwolono biskupom Francji, Anglii czy Szkocji na pojawienie się w Trydencie. Wszystkie siły protestanckich wpływów w Paryżu i Londynie zostały rzucone przeciw Soborowi. Jak napisał Suriano do doży 15 sierpnia: ” podczas gdy Biskupi, prowadzeni przez Ducha Świętego, zajmują się reformą własnych i cudzych uchybień, heretycy, kierowani całkiem odmiennym duchem pobudzają złe namiętności we wszystkich częściach królestwa.” W Gaskonii i Langwedocji, jeszcze przed spotkaniem w Poissy, zaczęli plądrować domy biskupów i kościoły, niszczyć ołtarze oraz wizerunki Chrystusa i świętych oraz pozbawiać katolików broni.

W kolejnych tygodniach po dyspucie nawałnica nienawiści, która zbierała się przez tak długi okres, wybuchła z całą swą furią. Niemal jednocześnie, jak na uzgodniony sygnał, dobrze zorganizowane bandy kalwinistów rzuciły się na katolickie kościoły, konwenty, szkoły i biblioteki. W Montpellier splądrowali wszystkie 60 kościołów i klasztorów, zabijając 150 księży i zakonników. W Nimes zgromadzili przed katedrą wielki stos z figur oraz relikwii i tańczyli wokół niego, podczas gdy płonął, krzycząc że nie będzie już więcej Mszy i idolatrów, a potem rzucili się do niszczenia i grabieży kościołów. W Montauban wywlekli z konwentu ubogie siostry św. Klary, wystawili je pół-nagie na szyderstwa opłaconego tłumu, obrzucali je obelgami i radzili by wyszły za mąż. W grudniu, w  Castres, Reformowany Konsystorz czy też Sanhedryn nakazał by urzędnicy miejscy zaprowadzili każdego kogo znajdą na ulicach, na hugenockie nauki. Księży odrywano od ołtarzy, klaryski wychłostano, chłopów pędzono biczem aby słuchali jak kaznodzieje o osobliwej nosowej intonacji grzmią przeciw Mszy, Spowiedzi i papieżowi. Pola i winnice przy katolickich wioskach, które odmówiły słuchania tych nauk, były palone lub wycinane. W ciągu roku kalwiniści, według jednego z ich własnych szacunków, zamordowali cztery tysiące księży, zakonników i zakonnic, przegnali lub sponiewierali 12 tysiące mniszek, splądrowali 20 tysięcy kościołów i zniszczyli dwa tysiące klasztorów z bezcennymi bibliotekami i dziełami sztuki. Przepadł nieodwracalnie unikalny zbiór manuskryptów pradawnego opactwa w Cluny, podobnie jak wiele innych. Święte naczynia z kościołów przetapiano aby opłacić niemieckich najemników, których wzywano aby nie okazywali litości.

W wielu z tych potworności czynny udział wziął Coligny. Okazywał, zwłaszcza wobec księży i zakonnic, tak chłodne i mściwe okrucieństwo, że katolicy zaczęli nazywać go Holofernesem. W niektórych miejscach ofiarom wypruwano wnętrzności, wypychano sianem i dawano jako pokarm koniom hugenockich żołnierzy. Setki miast i wsi zostało spalonych. Lyon i jego dochodowy handel legły w ruinie. Owa starożytna furia, starannie pielęgnowana, nie oszczędzała nawet umarłych. Nie tylko zniszczono nagrobek Wilhelma Zdobywcy, lecz obdarzone czcią ciała świętych mężów i niewiast, którzy spędzili swe życie w służbie Bogu i ubogim zostały wywleczone z grobów, podeptane, spalone i wrzucone do rzeki. Motłoch zrzucił figurę świętej Joanny z mostu w Orleanie. Inni jeszcze fanatycy rzucili do Loary szczątki świętych Ireneusza i Marcina z Tours. W Poitiers zniszczyli relikwie świętego Hilarego oraz cenne księgi spisane jego ręką. Po otwarciu grobu świętego Franciszka z Paoli w Plessis-les-Tours, odkryto że ciało jest całe i uniknęło zepsucia, mimo iż minęło ponad pół wieku. Zamiast zadziwić się nad tą osobliwością, przywiązano je do sznura i wleczono przez ulice, a następnie spalono. Resztki kości świętego zostały następnie znalezione przez katolików i umieszczone w różnych kościołach zakonu minimitów.

Nie tylko ci, którzy oddali swe życie za Chrystusa, lecz również sam Chrystus, wydawał się szczególnym obiektem nienawiści owych ludzi, którzy nazywali siebie chrześcijanami i nauczali potępienia niemowląt oraz predestynacji wielu dusz do piekła. Podobnie jak podczas wszystkich rewolucji antychrześcijańskich pluto na posągi Zbawiciela, obalano je i niszczono. Często obiektem ataku i urągania stawało się Ciało Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. W Nimes, Paryżu i innych miejscach, włamywano się do tabernakulów, wyrzucano z nich i deptano Hostie – stopami ludzkimi i końskimi kopytami. Choć wszystkich tych okropieństw dokonywała nieliczna mniejszość w przeważająco katolickim kraju, wszystkie siły centralnej i miejscowej administracji wydawały się sparaliżowane i pełne niemocy. Hugenoci uzyskali większość w Stanach Generalnych i zwolenników w parlamencie paryskim. Wydawali się że zajmują wszystkie ważne pozycje aby czuć się bezpiecznie i skierować na boczny tor wszelkie próby ich ukarania.

Za namową l’Hopitala Katarzyna wydała w styczniu 1562 roku edykt przyznający kalwinistom prawo do kultu poza murami miast, pod warunkiem że kościoły zostaną zwrócone, zaś obie strony powstrzymają się od przemocy. Miało to ułagodzić hugenotów, lecz nie odniosło takiego skutku. Uznając powyższe słusznie za kapitulację, hugenoci uradowali się na wieść o pierwszym przełamaniu jedności Kościoła z Państwem we Francji. Tuż potem zniszczyli katedrę w mieście Bezy, wyrzucając całe duchowieństwo.

W pewnym rejonie Gaskonii, w promieniu 40 mil nie można było znaleźć księdza. Coraz więcej zakonnic wywlekano z konwentów, coraz więcej tabernakulów otwierano i profanowano. W lutym, tuż po otwarciu Soboru w Trydencie (na który dzięki determinacji ich przywódcy – kardynała Lotaryngii przybyli także przedstawiciele Francji) siedemdziesięciu kalwińskich kaznodziejów spotkało się na uroczystym synodzie w Nimes, przyjmując plan zniszczenia wszystkich kościołów katolickich w mieście i diecezji. Szybko zaczęli go wdrażać w życie, paląc katedrę i wypędzając wszystkich księży. Rządy terroru nie były wynikiem emocjonalnego, nieprzemyślanego działania bezmyślnego motłochu, lecz starannie opracowanym programem grabieży, destrukcji i zabijania.

Wielu katolików, którzy wspierali stronnictwo Coligny’ego z politycznych powodów, na przykład sporu z Gwizjuszami, wycofało teraz swoje poparcie. Konstabl Anne de Montmorency opuścił Politiques, przenosząc się do frakcji katolickiej. Antoni z Nawarry wrócił do Wiary, przyłączył się do księcia Franciszka i zaproponował powołanie Inkwizycji by zaleczyć rany Francji. Jednak było już za późno na tak pokojowe środki. W marcu widzimy jak Tomasz Gresham, dobrze poinformowany przez swoich agentów, pisze do Cecila z Antwerpii, iż „nadeszły tu wieści, że książę Kondeusz rządzi Królestwem oraz że monseigneur Chatillon jest wielkim panem Francji (…) zaś Mons Dandelot jest głównym kapitanem całej francuskiej jazdy.” Kardynał Lotaryngii oraz inni członkowie parlamentu paryskiego uciekli. W Niderlandach spodziewają się zwycięstwa Kondeusza i Gresham wyraża radosną nadzieję że tak będzie.

Gwizjusz wyruszył teraz pod namową Antoniego z Nawarry do Paryża, biorąc ze sobą, pod zbrojną eskortą swe dzieci oraz swą chorą małżonkę, piękną córkę Renaty francuskiej i księcia Herkulesa d’Este z Ferrary, o których Ronsard śpiewał: Venus la sainte en ses grâces habìte[1]. Pod Vassy kawalkada natknęła się na partię sześciuset, może siedmiuset kalwinistów, w większości uzbrojonych, którzy odbywali zebranie w stodole. Między częścią ludzi Gwizjusza oraz hugenotami wywiązała się sprzeczka. Gdy książę pojawił się by usunąć problem, jeden z kalwinistów zranił go. Grupa jego ludzi, wściekła, runęła na heretyków, zabijając dwunastu na miejscu i raniąc czterdziestu tak bardzo, że wkrótce zmarli.

Beza i inni hałaśliwi propagandziści kalwinizmu wykorzystali owo nieszczęsne wydarzenie, które przypuszczalnie było nieuniknione, zważywszy na prowokację jaką stanowiły kalwińskie rządy terroru, aby okrzyknąć je „Masakrą w Vassy”, aż w końcu zostało ono wyolbrzymione do rozmiarów dokonanej z zimną krwią rzezi setek szlachetnych i bezbronnych hugenotów. Co zwraca jeszcze większą uwagę – tak wielu obecnych historyków datuje wojny hugenockie od tego zdarzenia, zamiast od tumultu w Amboise. Beza ogłosił krucjatę przeciw katolikom. Kondeusz podjął kolejną próbę pojmania młodego króla – nieudaną. Tymczasem Gwizjusz wmaszerował do Paryża, gdzie został przyjęty radosnym entuzjazmem mieszkańców. Kupcy ofiarowali mu dwa miliony liwrów na obronę Wiary i przywrócenie spokoju w mieście. Książę odmówił, oświadczając, że przybył by oddać się do dyspozycji króla. Ze wszystkich głównych postaci pierwszej z ośmiu krwawych wojen hugenockich, ów człowiek widocznie się wyróżnia – spokojem, odwagą, lojalnością, patriotyzmem i oddaniem, heroiczna osobowość, z pewnością jedna z najwspanialszych w dziejach Francji.

Katarzyna Medycejska, obecnie – do głębi przerażona, skierowała rozpaczliwe apele do Filipa II i papieża. (…) Papież Pius IV zgodził się pomóc Katarzynie pod warunkiem dymisji l’Hopitala. Gdy to uczyniła, przesłał jej 25 tysięcy skudów, które pożyczył na dziesięć procent. List l’Hopitala do papieża, z protestem, że jest dobrym katolikiem, jak się wydaje nie zmienił opinii Ojca Świętego o jego polityce. Chatillonowie zawarli już wcześniej dość satysfakcjonujące porozumienie z inną kobietą o królewskiej godności – Elżbietą i człowiekiem odpowiadającym za jej interesy – Cecilem. Kardynał Chatillon przeprowadził wstępne negocjacje, zaś jego brat – admirał Coligny wysłał przedstawicieli by podpisali niesławny traktat z Hampton Court, z 12 września 1562 roku, w którym zdradził swój kraj aby uzyskać korzyści dla sekty hugenockiej. W zamian za zapłatę 100 tysięcy złotych koron, które miały być wypłacone we Frankfurcie lub Strasburgu oraz posiłki wojskowe, zgodził się na zwrot Anglikom Calais. Jako zabezpieczenie powyższego wydał port Havre de Grace, który Anglicy skwapliwie obsadzili.

Francuscy protestanci mieli podobne międzynarodowe nastawienie jak angielscy protestanci, którzy wydali Calais w ręce zwyczajowego wroga swego kraju. W każdym z tych wypadków protestanci byli gotowi do poświęcenia swego kraju na ołtarzu międzynarodowej sekty, czy też mówiąc bardziej ściśle – międzynarodowej nienawiści wobec Kościoła katolickiego i katolików, albowiem powyższe łączyło wszystkie różne frakcje dysydenckie. Dla kogoś przyzwyczajonego do lektury zwyczajowych komunałów o patriotyzmie protestantów i podporządkowaniu katolików politycznym interesom Rzymu oraz nonsensu przypisującego Reformację „nacjonalizmowi”, może niemal wydawać się szokiem odkrycie, że, patrząc ogólnie, to katolicy byli aż nazbyt skłonni przedkładać patriotyzm nad swe obowiązki wobec Kościoła, podczas gdy protestanci, od samego początki, byli zjednoczeni międzynarodowym politycznym sojuszem, który rzadko opierał się wszelkiego rodzaju zdradom interesów narodowych, stając na krawędzi rezygnacji z władzy narodowej nad współrodakami. A jednak to Coligny staje się bohaterem w popularnych dziełach historycznych i biograficznych, zaś o Gwizjuszach zawsze wspomina się z rodzajem niechęci.

W każdym razie, Anglicy zajęli Hawr i brali teraz aktywny udział w wojnie francuskiej. Cztery tysiące przyłączyło się przed końcem 1562 roku do buntowników Kondeusza w Orleanie. Inni obsadzili Rouen oraz Dieppe. Przez nadchodzące lata miasta hugenockie były bardziej lojalne wobec Elżbiety niż własnego kraju. Kondeusz zwrócił się z apelem do niemieckich protestantów, którzy zaczęli mu wysyłać żołnierzy. Książę Franciszek Gwizjusz z trzema tysiącami jazdy, trzema tysiącami wybornej piechoty, dwunastoma tysiącami piechoty francuskiej oraz sześcioma tysiącami Szwajcarów ruszył by podjąć oblężenie Kondeusza i Coligny’ego w Orleanie. 19 grudnia armia katolicka, podobnie jak kiedyś święta Joanna, przekroczyła rzekę. Gwizjusz znajdował się na czele z Hiszpanami i Gaskończykami.  Za nimi podążały francuska piechota i jazda.

Nieprzyjaciel oczekiwał ich, w szyku bojowym, w rejonie Dreux. Ostrzał katolickiej artylerii był nieskuteczny i hugenoci, mimo braku kawalerii, zaatakowali tak zaciekle, że zmusili do odwrotu Szwajcarów i jazdę konstabla Montmorency’ego. Wiktoria wydawała się w zasięgu ręki. Zaczęli nawet śpiewać triumfalne pieśni, gdy hiszpańska piechota przypuściła kontr-uderzenie z tak wielkim skutkiem, że szale zostały odwrócone i zwycięstwo ocalone, choć nie bez ciężkich strat. Wśród poległych znalazł się marszałek de Saint Andre. Wsparcie Filipa II okazało się decydujące.

Na wieść o tym zwycięstwie papież Pius IV odprawił 3 stycznia roku 1563 uroczystą Mszę dziękczynną w kościele San Spirito oraz napisał do francuskich katolików, wzywając ich aby wykorzystali swoje powodzenie. Książę Franciszek postanowił tak uczynić, oblegając Orlean. Niechybnie zająłby tę główną twierdzę hugenocką i zakończył wojnę, gdyby nie zdradziecki postrzał zatrutą kulą z arkebuza kalwinisty na służbie pana de Soubize – niejakiego Pultrota de Mere, który w powyższym celu wstąpił do katolickiej armii.

Pełne żalu lamenty rozległy się w Paryżu i innych miastach katolickich. Przywódcy i kaznodzieje hugenoccy głośno pochwalili zbrodnię. Pultrota pojmano i zaprowadzono do jego ofiary. Książę przebaczył mu i powiedział, że modli się do Boga aby również mu wybaczył. Morderca wyjawił że został zaangażowany przez admirała Coligny’ego, Teodora Bezę i de Soubize’a i otrzymał za zabójstwo sto koron. Przywołał wypowiedź fanatycznego Bezy że królowa, król, jego bracia, wszyscy Gwizjusze i papiescy legaci muszą zginąć. Gwizjusz zmarł niedługo potem (27 lutego 1562 roku) „jak dobry chrześcijanin, wspaniały książę i wielki dowódca” – napisał Barbaro Wenecjanom, przyjąwszy wszystkie sakramenty, „ufny w miłosierdzie Boże i nie lękający się śmierci.”

Owa niegodziwa zbrodnia zniszczyła całe dzieło Gwizjuszy i ich przyjaciół, pozostawiając stronnictwo katolickie bez przywódcy. Brat księcia, kardynał Lotaryngii był uzdolniony, odważny i o nieposzlakowanej opinii, lecz przebywał na Soborze w Trydencie. Montmorency był więźniem. Antoni Nawarski i marszałek de Saint Andre polegli. L’Hopital, człowiek kompromisów, powrócił z wygnania do stronnictwa Katarzyny Medycejskiej. Przestraszona królowa złożyła kolejną upokarzającą kapitulację wobec hugenotów, przyznając im, w traktacie z Amboise (marzec 1563) amnestię i wolność wyznania. (…) Dzięki sztuczkom damy dworu Kondeusz został pozyskany przez stronnictwo Politiques.

Kardynał Chatillon wrócił na dwór ze swym bratem admirałem. Michela l’Hopitala, ponownie w łaskach, widziano na Mszy każdego ranka. Konstabl, który miał w zwyczaju odmawianie Różańca, gdy rozmawiał lub wydawał rozkazy swoim żołnierzom lub koniowi, został zwolniony. Zapanowała cisza w trakcie burzy i wszystko pozornie wydawało się pełne zgody. Jednak katolicy wciąż powtarzali na kształt litanii: „od wykałaczki admirała, paciorków konstabla, Mszy kanclerza, czerwonego kapelusza Chatillona, libera nos, Domine[2]! Albowiem rujnowali nas i będą rujnować.” (…)

przypisy:

[1] fr. Wenus święta żyje w jej wdziękach

[2] łac. wybaw nas, Panie!

fragmenty książki: T. Walsh: Phillip II, tłum. wł.

Plan podróży: Lyon

Lyon, mimo że liczy niecałe 500 tysięcy mieszkańców, jest trzecim co do wielkości, po Paryżu i Marsylii, miastem Francji. Jednakże cała aglomeracja lyońska liczy ponad 2 miliony mieszkańców, co daje jej drugie miejsce Ile-de-France. Początki Lyonu łączą się z ekspansją rzymską w Galii w pierwszym półwieczu przed Chrystusem. W roku 43 p. Chr. grupa rzymskich żołnierzy wyrzuconych z Vienne przez miejscową ludność założyła tu osadę Colonia Copia Felix Munatia Lugdunum, która stopniowo rozwinęła się w stolicę rzymskiej Galii – Lugdunum. Swój rozwój zawdzięczała dogodnemu położeniu nad Rodanem i Saoną, w węźle rzymskich dróg wiodących przez prowincję. Ich budowę nadzorował Oktawian August, który odwiedził Lugdunum trzykrotnie. W Lugdunum przyszli na świat późniejszy cesarz Klaudiusz, który podporządkował Rzymowi Brytanię, oraz zapamiętany z powodu okazałych term – Karakala.

Teatr w Lyonie (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Theatre-et-odeon-de-la-vill.jpg)

Miasto na początku II wieku liczyło około 70 tysięcy mieszkańców. Posiadało forum, świątynie, cyrk i teatry. Największy z nich, rozbudowany za czasów Hadriana, mógł pomieścić ponad 10 tysięcy widzów. Dla rozwijającego się chrześcijaństwa silny ośrodek rzymskiej władzy stanowiło tyleż dogodne, zwłaszcza z uwagi na dużą ilość mieszkańców pochodzenia greckiego, co ryzykowne pole misyjne. Za rządów Marka Aureliusza oraz Septyma Sewera Lyon doczekał się szeregu męczenników, do których należeli m.in. pierwszy biskup miasta Potyn, Blandyna, i Epipodiusz. Głównym miejscem egzekucji był miejscowy amfiteatr. Biskupem Lugdunum po śmierci Potyna został, uznawany za jednego z ojców Kościoła, Ireneusz, autor szeregu dzieł patrystycznych, rozprawiających się m.in. z gnostycyzmem, w tym traktatu „Przeciw herezjom”. Według tradycji, poniósł on śmierć męczeńską na początku III wieku, za panowania Septyma Sewera. Po ostatecznym zakończeniu prześladowań chrześcijańskich Lugdunum stało się stolicą jednej z głównych diecezji galijskich. W V wieku innym sławnym teologiem pochodzącym z miasta stał się Sydoniusz Apolinary.

Widok na wzgórze Fourviere (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Three_sights_Lyon.JPG)

W roku 461, podczas, gdy pod naporem Hunów i innych ludów, waliło się Cesarstwo Zachodniorzymskie, Lyon stał się stolicą państwa burgundzkiego. W tzw. wiekach ciemnych istotną rolę ośrodków cywilizacyjnych pełniły klasztory. Zakonne zgromadzenia pojawiły się także w Lyonie W VIII wieku Lyon stał się częścią monarchii karolińskiej. W wyniku jej podziału traktatem w Verdun z roku 843 przypadł Lotarowi, a następnie wszedł w skład królestwa Arles i Burgundii. W roku 1078 przyznał miejscowym arcybiskupom tytuł „prymasa Galii”, zachowywany do dziś. W roku 1157 cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego Fryderyk Barbarossa nadał miejscowemu arcybiskupowi tytuł hrabiego Lyonu. W roku 1245 w Lyonie zebrał się sobór powszechny, zwołany przez papieża Innocentego IV, który, po krótkim procesie, zdetronizował Fryderyka II z rzymskiego tronu cesarskiego. Sobór obradował również nad nieprawościami duchownych i wiernych świeckich. Innocenty IV podjął również wówczas decyzję o wysłaniu poselstwa Giovanniego di Piano Caprini do wielkiego chana Mongołów, w którym uczestniczył zakonnik z Wrocławia – Benedykt Polak.

Katedra św. Jana Chrzciciela nocą (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:La_Cath%C3%A9drale_Saint-Jean_de_nuit.JPG)

Drugi sobór lyoński w roku 1274, zwołany przez Grzegorza X podjął próbę unii z patriarchą Konstantynopola, która, z przyczyn głównie politycznych (m.in. niepowodzenie zorganizowania kolejnej krucjaty), nie dała trwałego rezultatu. Doprecyzowano również zasady papieskiego konklawe i zajęto się problemem symonii w Kościele. W roku 1305 w Lyonie miała miejsce papieska koronacja Klemensa V, jedenaście lat później – koronacja Jana XXII. W międzyczasie skończyła się jednak niezależność miasta – w roku 1312 Filip Piękny przyłączył je do królestwa Francji. Mimo przyłączenia do Francji i położenia na jego pograniczach, Lyon rozwijał się, głównie dzięki handlowi z Italią. Równocześnie, wojna stuletnia powodowała słabość polityczną królestwa, co dawało lyończykom dozę niezależności. Skończyła się ona wraz z sukcesami Karola VII w walce ze stroną angielską i traktatem w Arras roku 1435, który oznaczał przywrócenie królewskich porządków. W roku 1436 wybuchł tu bunt przeciw związanemu z tym opodatkowaniu, który zmusił samego monarchę do pojawienia się w mieście, w grudniu tego roku. Skończyło się wyrokami śmierci lub banicji dla głównych uczestników rebelii. Rządy królewskie przynosiły jednak również miastu profity – za panowania Ludwika XI cztery wielkie jarmarki ściągały kupców z całej Europy, głównie wspomnianej już Italii. Zaangażowanie Francji w wojny włoskie powodowało wzrost wymiany na tym kierunku. Handlowano przyprawami i suknem, głównie jedwabiem. W mieście pojawili się również bankierzy florenccy, stało się również ono pod koniec XV wieku ośrodkiem nowego rodzaju usług – drukarskich.

Dawne opactwo Ainay (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Abbaye_Ainay_Lyon.jpg)

2 połowa XVI wieku przyniosła wojny religijne – w roku 1562 miasto zajęli hugenoci, odciskając na nim piętno ikonoklazmu. Stulecia XVII i XVIII to okres rozwoju przemysłu, głównie tkackiego. Podczas rewolucji francuskiej końca XVIII wieku Lyon stał się jednym z ośrodków wsparcia Żyrondy. W roku 1793 miasto zostało oblężone przez wojska rewolucyjne i po 2 miesiącach skapitulowało. Zdobywcy zaprowadzili terror – wykonano egzekucje na ponad 2000 osobach, niszczono również miejskie budynki. Ich rekonstrukcję zarządził później Napoleon Bonaparte. Napoleon, prowadząc ekspansję poprzez prowadzone wojny, wymuszał również na innych dworach europejskich kupowanie lyońskiego jedwabiu. Dalszy okres XIX wieku przyniósł ugruntowanie pozycji Lyonu jako jednego z głównych ośrodków przemysłowych Francji. Pod koniec tego stulecia w Lyonie istniało 310 zakładów włókienniczych bazujących na jedwabiu, zatrudniających łącznie ponad 200 tysięcy pracowników. Podczas II wojny światowej Lyon znalazł się w strefie kontrolowanej bezpośrednio przez III Rzeszę Niemiecką. Miano rzeźnika Lyonu uzyskał wówczas Klaus Barbie, zwalczający przejawy oporu.

Bazylika Notre-Dame (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Lyon-Basilique-de-Fourvi%C3%A8res.jpg)

Bogata przeszłość Lyonu pozostawiła po sobie liczne zabytki. Najbardziej imponującą pozostałością czasów antycznych jest dawny teatr, którego budowę rozpoczęto za czasów Oktawiana Augusta, około 15 roku przed Chrystusem, a który rozbudowano za czasów Hadriana, na początku II wieku. Po przebudowie osiągnął średnicę 108 metrów i pojemność ponad 10 000 osób. Do dziś odbywają się tu wydarzenia kulturalne. Katedra prymasowska św. Jana Chrzciciela stoi na miejscu pierwszego kościoła z czasów św. Potyna i św. Ireneusza, który w VI wieku zastąpiono nowym kościołem. Wznoszenie obecnej budowli rozpoczęto w XII wieku, zakończono dopiero w roku 1476. Wnętrze ma 80 metrów długości, szerokość od 20 (prezbiterium) do ponad 32 metrów (nawa). Po obu stronach ołtarza znajdują się krzyże upamiętniającą tzw. unię lyońską między Kościołem rzymskim a Bizancjum. Uwagę zwraca również XV-wieczna kaplica bourbońska oraz zegar astronomiczny z XIV wieku. Przy katedrze, w romańskim budynku mieści się muzeum – skarbiec katedralny.

Katedra św. Jana Chrzciciela – widok ze wzgórza Fourviere (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:007._Photo_prise_depuis_les_toits_de_la_Basilique_Notre-Dame_de_Fourvi%C3%A8re.JPG)

Bazylika św. Marcina w Ainay zachowuje cechy romańskie. Pierwszy kościół według tradycji powstał tu by upamiętnić chrześcijańskich męczenników z II wieku. Wspomina go kronikarz Grzegorz z Tours. W roku 859 powstało tutaj opactwo benedyktyńskie. Obecny kościół był budowany pod koniec XI wieku. Został konsekrowany w roku 1107 przez papieża Paschalisa, a poświęcono go św. Marcinowi z Tours. Podczas I soboru lyońskiego w roku 1245 uznano pierwszeństwo opactwa Ainay przed ponad 70 opactwami i klasztorami w Burgundii i Prowansji. Posiadało ono rozległe włości ziemskie. Nic dziwnego, że nad majątkiem pieczę zapragnął roztoczyć król, wprowadzając w XVI wieku, prawo komendacji, to jest nominacji miejscowych opatów. Powyższe spowodowało, że godność opata była traktowana jako godność rządcy pokaźnych dóbr, co odbiło się niekorzystnie na życiu duchowym. W roku 1562, podczas jednej z odsłon wojen hugenockich, żołnierze barona des Ardets splądrowali budynki klasztorne oraz sam kościół. Odbudowywano go powoli, choć w roku 1600 król Henryk IV zatrzymał się w opactwie z okazji ślubu z Marią Medyceuszką, który miał miejsce w lyońskiej katedrze. Ostatni zakonnicy opuścili opactwo w roku 1685, a klasztorny kościół stał się parafialnym. Rewolucja zaprowadziła swoje porządki – kościół zmieniono w spichlerz, przez co uległ dewastacji, a dawny pałac opacki zburzono. W roku 1802 kościół ponownie konsekrowano, a w ciągu XIX wieku Francuzi odnowili to co zniszczyli. W roku 1905 papież Pius X nadał kościołowi godność bazyliki.

Bazylika św. Marcina (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Abbaye_ainay_Lyon.jpg)

Kościół św. Bonawentury ocalał podczas „porządków” miasta za Napoleona III kiedy to powstała ulica Cesarska (obecnie Republikańska). Jak patron wskazuje należał pierwotnie do franciszkanów, czyli kordelierów, jak nazywają ich Francuzi. Sam św. Bonawentura, doktor Kościoła, zwany Doktorem Serafickim, autor wspaniałego traktatu o Trójcy świętej, gdzie uznawał miłość za podstawę relacji między Boskimi Osobami, dla franciszkanów był tym, kim św. Tomasz z Akwinu dla zakonu kaznodziejskiego. Zmarł w Lyonie, podczas soboru, w lutym roku 1274 i tu też odprawiono mu Requiem. Wznoszenie obecnego kościoła zajęło zaledwie dwa lata – od roku 1325 do roku 1227. Kościół pierwotnie otrzymał wezwanie św. Franciszka z Asyżu. W roku 1482 papież Sykstus IV ogłosił Bonawenturę świętym i powiększany wówczas kościół w Lyonie otrzymał jego imię. W roku 1607 przeprowadzono przebudowę chóru. Rewolucja francuska końca XVIII wieku potraktowała kościół podobnie jak bazylikę św. Marcina, zamieniając go w magazyn zbożowy. W roku 1806 został ponownie konsekrowany, a następnie poddany remontowi. Pod koniec XIX wieku przeprowadzono rozbiórkę budynków przylegających do budowli.

Kościół św. Bonawentury (źródło i licencja: https://fr.wikipedia.org/wiki/%C3%89glise_Saint-Bonaventure_de_Lyon#/media/File:P1090039_L%27eglise_Saint_Bonaventure_a_Lyon.JPG)

Patronem kościoła Saint-Nizier jest św. Nicecjusz, biskup Lyonu i patriarcha Kościoła z VI wieku. Kościół powstał w V wieku, na gruzach rzymskiej świątyni Attysa – bóstwa wegetacji, co ciekawe – przedstawianego w czapce frygijskiej, która stała się później symbolem rewolucji francuskiej. Kościół upamiętniał męczeństwo chrześcijan w Lyonie, w roku 177 i stał się miejscem pochówku lyońskich biskupów. Jednym z nich był Nicecjusz, który zmarł w opinii świętości i którego wstawiennictwu przypisywano liczne cuda. W VII wieku opatem był tutaj św. Austregisilus, późniejszy biskup Bourges. W VIII wieku kościół padł ofiarą kampanii wojennych z udziałem Saracenów i wojsk Karola Młota. Odbudowano go w IX wieku. W roku 1253 kościół podpalili ówcześni komuniści – waldensi, oburzeni jego bogatym wystrojem. Gotycką formę kościół otrzymał podczas przebudowy, która, między innymi wskutek wojny stuletniej, trwała od XIV do 2 połowy XVI wieku. Portal wejściowy ma charakter renesansowy. W roku 1562 stał się obiektem napaści hugenotów, którzy zbezcześcili groby biskupów Lyonu. Kolejni rewolucjoniści – ci z końca XVIII wieku kościół zmienili w spichlerz mąki. Planowano zmienić go w galerię, co spotkało się ze sprzeciwem mieszkańców. W XIX wieku kościołowi przywrócono funkcję sakralną i poddano remontowi oraz rozbudowie.

Kościół St-Nizier (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:%C3%89glise_Saint-Nizier%2C_Lyon.jpg)

Kościół św. Pawła, znajduje się w dzielnicy o tej samej nazwie. Pierwszy kościół na tym miejscu powstał w połowie VI wieku, konsekrowany przez ówczesnego biskupa św. Sacerdosa. Po zniszczeniach w roku 732, został odbudowany na początku IX stulecia. W X wieku stał się kościołem cmentarnym. Rozbudowany w XI i XII wieku, otrzymał romańsko-gotycką formę. W roku 1440 wzniesiono dzwonnicę. W roku 1562, podczas ataku kalwinistów na miasto odniósł uszkodzenia. W roku 1793 rewolucjoniści zamienili go w magazyn saletry. Ponownie konsekrowano go w roku 1801. Wymagał remontu, który stopniowo przeprowadzano – w roku 1818 rozebrano grożącą zawaleniem 24-metrową, kamienną iglicę wieży, w roku 1835 otrzymał romańską w formie latarnię, w roku 1877 neogotycki portal, a pod koniec XIX wieku malowidła w prezbiterium. W roku 1982 zrekonstruowano kamienną iglicę wieży.

Przy lyońskiej katedrze (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:De_saint-%C3%89tienne_%C3%A0_Saint-Jean.JPG)

Na wzgórzu nad miastem znajduje się bazylika mniejsza Notre-Dame de Fourvière. Jej budowę przeprowadzono z prywatnych funduszy w latach 1872-1884 w miejscu rzymskiego forum Trajana. Miała być wotum za ocalenie miasta przed morem w roku 1643, przed cholerą w roku 1832 oraz przed Prusakami w roku 1870. Z tej okazji co roku w święto Niepokalanego Poczęcia Matki Boskiej – 8 grudnia w oknach domów lyońskich zapalają się świece. Podobnie jak paryska bazylika Sacre-Coeur na Montmartre budowa lyońskiej Notre-Dame miała być również aktem ekspiacji za dzieła rewolucji francuskiej. Jej styl odwołuje się do sztuki romańskiej i bizantyńskiej – posiada cztery główne wieże oraz dzwonnicę z pozłacaną statuą Maryi na szczycie. Wewnątrz dwupoziomowego sanktuarium znajdziemy zarówno witraże, jak i mozaiki. Przy bazylice znajduje się muzeum sztuki sakralnej.

Wnętrze bazyliki Notre-Dame (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Lyon-Notre-Dame-de-Fourvi%C3%A8res-int%C3%A9rieur.jpg)

Plan podróży: Vienne

Miasto nad Rodanem leży dziś w cieniu pobliskiego Lyonu. Jako stolica jednego z plemion galijskich zostało w roku 47 przed Chrystusem podbite przez Juliusza Cezara, stając się na krótko ośrodkiem rzymskiej prowincji, który przeniesiono po buncie galijskim roku 44 p. Chr. do nowo założonego pobliskiego Lugdunum. Ślady tego okresu w postaci m.in. rzymskiego teatru, świątyni Augusta i Liwii zbudowanej za czasów Klaudiusza w typie korynckim, dawnego obelisku z nieistniejącego cyrku, oraz resztek umocnień do dziś są w mieście widoczne. W roku 6 w Vienne znalazł się na wygnaniu były etnarcha Judei, następca Heroda zwanego Wielkim – Herod Archelaos. Pod koniec I wieku, według tradycji dotarł tu uczeń św. Pawła – Krescencjusz, a list z roku 177 sporządzony w związku z męczeństwem tzw. męczenników lyońskich i diakona z Vienne potwierdza istnienie wspólnot kościelnych w Vienne i Lyonie. Miasto stało się jednym z pierwszych biskupstw Galii, oficjalnie ujawnionych po edykcie mediolańskim Konstantyna Wielkiego, a wspomniana świątynia Augusta po edyktach cesarza Teodozjusza została konsekrowana jako kościół (rewolucjoniści francuscy wykorzystywali ją jako świątynię Rozumu).

Pozostałości rzymskiego teatru w Vienne (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Vue-g%C3%A9n%C3%A9rale.JPG)

W połowie V wieku w Vienne powstało arcybiskupstwo, którego metropolita konkurował z lyońskim o tytuł prymasa Galii. Istniało ono do roku 1790 kiedy to swoje porządki wprowadziła rewolucja, a jego likwidację potwierdził konkordat z roku 1801. Vienne stało się ważnym ośrodkiem myśli chrześcijańskiej, miało też wpływ na rok liturgiczny Kościoła. Zniesione dopiero po Soborze Watykańskim II tzw. dni krzyżowe z modlitwami przebłagalno-proszalnymi mają swoje źródło w Vienne V wieku, kiedy to biskup miasta św. Mamert po szeregu klęsk żywiołowych wprowadził je aby pokrzepić miejscowych wiernych. Godnym następcą św. Mamerta stał się św. Awicjusz, który objął funkcję biskupa Vienne w roku 490. To za jego czasów powstał kościół św. Piotra, powstawały także klasztory. Na polu religijnym – Awicjusz nawrócił na katolicyzm syna ariańskiego władcy Burgundów Gondebalda – Zygmunta. Był autorem szeregu kazań, listów i poematów. W połowie V wieku Vienne zajęli Burgundczycy. Pod koniec tego stulecia stało się areną rywalizacji między Gonebaldem a Chlodwigiem. Z Vienne pochodziła zresztą druga małżonka Chlodwiga Klotylda, która przyczyniła się do chrztu władcy Franków.

Dawna świątynia Augusta i Liwii (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Vienne_%E2%80%94Temple_d%E2%80%99Auguste_et_de_Livie.JPG)

Merowingowie ostatecznie zajęli dolinę Rodanu w roku 533 – zdobywcą był wnuk Chlodwiga Tibert. Początek VII wieku był czasem zbrodni na miejscowym biskupie Dezyderiuszu jakiego dokonano na rozkaz regentki merowińskiej Brunhildy, którą ten skrytykował publicznie za okrucieństwo. Biskupa najpierw pozbawiono urzędu, a potem – w roku 607 ukamienowano. Brunhilda, która, niezależnie od popełnianych okrucieństw była też fundatorką szeregu klasztorów – m.in. w Laonie i Autun, stała się pierwowzorem znanej postaci z germańskiej sagi o Nibelungach. Miasto leżało również na szlaku przechodzących doliną Rodanu najeźdźców – w roku 538 splądrowali je Lombardowie, w roku 730 Saraceni. Tych ostatnich przegnał Karol Młot, który środki na kampanie pozyskiwał m.in. poprzez rekwizycję mienia kościelnego. Tradycję tę kontynuował Pepin Krótki. Stabilizacja władzy karolińskiej przyniosła z kolei przywileje ze strony Karola Wielkiego.

Rzeka Rodan w Vienne (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:VIENNE_(juillet_2009)_003.jpg)

Za czasów karolińskich traktat w Verdun z roku 843 pozostawił Vienne w środkowej Frankonii, a w roku 870 Karol Łysy nadał tutejsze ziemie hrabiemu Boso z Prowansji, który w roku 879 ogłosił się jej królem. Po śmierci w roku 887 został pochowany w miejscowej katedrze św. Maurycego. W tym okresie biskupem Vienne był Adon – autor martyrologium i kroniki świata aż po wiek IX, zawierającej m.in. listę miejscowych biskupów. Vienne przeszło następnie pod rządy władców zachodniofrankijskich, zaś w roku 933 znalazło się w granicach królestwa Arles by w roku 1032 w drodze dziedziczenia wejść w obręb Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Kolejni władcy uznawali niezależność miejscowych arcybiskupów, która utrzymywała się aż do roku 1449 kiedy to ówczesny metropolita uznał zwierzchność króla Francji. Miejscowy arcybiskup z przełomu XI i XII wieku Guy de Bourgogne w roku 1119 został papieżem, przyjmując imię Kaliksta II. Został koronowany na papieża właśnie w katedrze w Vienne. W roku 1225 arcybiskup Jan Bernini ustanowił samorząd miejski. Między październikiem roku 1311 a majem roku 1312 w Vienne miał miejsce sobór, w którym brało udział około 100 hierarchów Kościoła oraz wielu świeckich.

Fasada katedry w Vienne (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Facade_Cath%C3%A9drale_Vienne_2.JPG)

Podczas soboru papież Klemens V pod naciskiem króla Francji Filipa Pięknego wydał bulle likwidujące zakon templariuszy oraz przekazujące jego mienie zakonowi szpitalnemu św. Jana. W roku 1335 Filip VI de Valois zajął przedmieścia Vienne – wieś Sainte-Colombe, fortyfikując je. Było to preludium do dalszych zakusów na biskupie terytorium – w roku 1349 delfinat Vienne został sprzedany przez ówczesnego władcę Humberta II następcy tronu Francji. Powyższe miało wpływ na zaangażowanie rejonu Vienne w wojnę stuletnią. W roku 1430 wspierający Burgundczyków książę Orange zagroził Vienne, został jednak pokonany. W roku 1450 kolejny delfin – Ludwik, syn Karola VII skłonił arcybiskupa Vienne do podporządkowania mu osłabionego przez wojnę i zarazy miasta.

Nabrzeże Rodanu w Vienne (źródło i licencja: https://fr.wikipedia.org/wiki/Vienne_%28Is%C3%A8re%29#/media/File:Vienne_%28avril_2009%29.jpg)

Przyłączenie do Francji miało dla miasta negatywne skutki – utraciło ono uprzywilejowaną pozycję. Również miejscowi biskupi byli odtąd mianowani przez króla, często spoza granic, co powodowało utratę znaczenia metropolii.1 połowa XVI wieku to z kolei okres wystąpienia kaznodziejów protestanckich. Jednym z nich był Michael Servetus, który publikował tu swoje dzieła. Servetus został spalony potem w Genewie na stosie przez Kalwina. W 2 połowie XVI wieku zaczęły się niepokoje wywoływane przez hugenotów. W marcu 1561 sprawcy hugenoccy zniszczyli złotą figurę św. Maurycego, która zdobiła portal katedry w Vienne. Zostali pochwyceni i po procesie skazani na śmierć. W marcu roku 1562 siły hugenockie pod baronem des Adrets zdobyły miasto – rozpoczęto bezczeszczenie i dewastację miejscowych kościołów, m.in. katedry św. Maurycego. We wrześniu tegoż roku oddziały katolickie odzyskały miasto. W roku 1567 ponownie doszło do zajęcia Vienne przez hugenotów – jednym z ich przywódców był były arcybiskup Aix Jean Saint-Chamond, który przeszedł na kalwinizm. Plądrowano kościoły, klasztory i inne mienie kościelne. Spalono wtedy klasztory franciszkański i św. Maurycego. Po miesiącu hugenockich rządów w mieście odbiły je oddziały księcia Nevers.

Zniszczone figury w katedrze w Vienne (źródło i licencja: https://fr.wikipedia.org/wiki/Cath%C3%A9drale_Saint-Maurice_de_Vienne#/media/File:Bas_Relief_Cath%C3%A9drale_Vienne.JPG)

Po objęciu tronu Francji przez Henryka Nawarry Vienne jeszcze przez kilka lat opierała się nowemu władcy. Wiek XVII przyniósł dalsze zmniejszenie znaczenia miasta, które dodatkowo trapiły klęski żywiołowe oraz przemarsze żołnierzy podczas wojen prowadzonych przez Ludwika XIV. To jednak także okres powstania kolegium jezuickiego i rozwoju miejscowych zakonów. Rewolucja francuska przyniosła zamknięcie klasztorów, które zostały przejęte przez władze i sprzedane. Aby podkreślić udział miasta w ruchu rewolucyjnym zmieniono jego nazwę na Vienne-la-Patriot. Katedrę przekształcono w magazyn zbożowy i miejsce zgromadzeń, została konsekrowana ponownie jako kościół w roku 1804. Ostatni z arcybiskupów – Karol Franciszek w listopadzie 1790 został zmuszony do udania się na wygnanie, pałac arcybiskupi, część kaplic oraz krużganek katedralny zostały zburzone. W roku 1869 spłonęła północna wieża katedry.

Ratusz w Vienne (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Vienne.Hotel.de.Ville.2.jpg)

Bogata przeszłość spowodowała, że oprócz wspomnianych pozostałości antycznych w Vienne zachowało się sporo zabytków. Obecna gotycka bryła dawnej katedry św. Maurycego została ukończona w roku 1529, choć najstarsze, romańskie części budowli są datowane na 1 połowę XII stulecia. Została konsekrowana przez papieża Innocentego IV w roku 1251. Zbudowana w formie prostej, trzynawowej bazyliki (bez transeptu) ma długość 96 metrów i wysokość około 30 metrów. Efektowna fasada zachodnia ukończona w XVI wieku wznosi się na tarasie nad doliną Rodanu. Jej portale pochodzą z XIV (prawy) i XV (pozostałe wieku). Dekoracje rzeźbiarskie, witraże i wyposażenie wnętrza zostały poniszczone zarówno przez hugenotów w roku 1562, jak i ich duchowych następców podczas rewolucji francuskiej. Jedyny witraż jaki przetrwał – z XVI wieku znajduje sie w absydzie prawej nawy i przedstawia Pokłon Trzech Króli oraz św. Maurycego i Jakuba. Zachowały się natomiast romańskie kapitele ze scenami biblijnymi oraz motywami roślinnymi. XIII-wieczne rzeźby przedstawiające podróż Trzech Mędrców pochodzą przypuszczalnie ze zniszczonego lektorium. W północnym portyku trzy XII-wieczne rzeźby, przypominające stylistykę znaną z Autun przedstawiają apostołów. XIII-wieczne kamienne siedzenie biskupie znajduje się w środkowej absydzie.

Nawa katedry w Vienne (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Nef_Cath%C3%A9drale_Vienne.JPG)

Najstarsze partie wczesnoromańskiego kościoła św. Piotra pochodzą z końca V wieku. Pełnił on funkcję kościoła pogrzebowego miejscowych biskupów, w tym św. Mamerta. W VI wieku pojawili się tu benedyktyńscy mnisi. Kościół został rozbudowany jako część opactwa benedyktyńskiego za czasów karolińskich – w IX wieku. Uwagę przykuwa wieża dzwonnicza z końca XI wieku oraz jej współczesny portal południowy bogato rzeźbiony – z figurą świętego patrona. Podczas wielkiej rewolucji obiekt wraz z klasztorem został zabrany mnichom i splądrowany, od roku 1809 mieści muzeum zawierające m.in. lapidarium z dawnego klasztoru.

Dawny kościół św. Piotra (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Vienne_-_Iglesia_de_San_Pedro_-_Museo_arqueologico.JPG)

Drugim benedyktyńskim klasztorem w Vienne był założony w VIII wieku klasztor położony przy kościele Saint Andre en Bas. Sam kościół z X wieku został rozbudowany w stylu romańskim w połowie XII stulecia, w XIII wieku dodano kaplice. Stalle chóru są barokowe i pochodzą z początku XVIII stulecia. Fasadę zachodnią przebudowano podczas prac konserwacyjnych na pocz. XX wieku. Zachował się krużganek klasztorny z połowy XII wieku – kapitele zawierają głównie motywy roślinne, ale znajdziemy tu również np. Samsona z lwem oraz niedźwiedzia w winnicy. Na wzgórzu Salomona znajdują się ruiny XIII-wiecznego zamku, wzniesionego na podwalinach rzymskich fortyfikacji przez arcybiskupa Jana z Bernini. W połowie XIV wieku odnowił go delfin Ludwik, następca Karola VII. Uszkodzony podczas wojen hugenockich został częściowo rozebrany na rozkaz kardynała Richelieu w latach 30-tych XVII wieku.

Dawny kościół benedyktyński (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:%C3%89glise_Saint-Andr%C3%A9-le-Bas._010.JPG)

Plan podróży: Owernia – Saint-Saturnin

Święty Saturnin, żyjący w III wieku, był pierwszym biskupem Tuluzy. Według przekazów należał do siedmiu apostołów rozesłanych przez papieża Fabiana na misję na ziemie galijskie po prześladowaniach cesarza Decjusza (należeli do nich m.in. św. Astremoniusz z Clermont, św. Gacjan z Tours czy św. Dionizy z Paryża). Saturnin poniósł w Tuluzie śmierć męczeńską po odmowie złożenia ofiar pogańskim bóstwom – przywiązano go do byka, który włóczył biskupa po ulicach miasta.

Absyda w kościele Notre-Dame w Saint-Saturnin (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Eglise_Notre-Dame_de_Saint-Saturnin_5.JPG)

Pamiątką po apostole Galii są rozsiane po Francji miejscowości noszące jego imię. Jedną z nich jest powstała w średniowieczu wieś w Owernii, na wzniesieniu u podnóży Masywu Centralnego. Zachowały się gotycki zamek z XIII-XV w., romański kościół Notre-Dame z 2 połowy XII wieku (wieżyczka zniszczona podczas wielkiej rewolucji została odbudowana w połowie XIX wieku, dawne mury miejskie i XVI-wieczna fontanna.

XVI-wieczna fontanna we wsi (źródło i licencja: https://commons.wikimedia.org/wiki/File: Saint-Saturnin_%2863%29_fontaine.JPG)

Krótki słownik różnych określeń

1. Kościół z zewnątrz – bryła:

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

KOŚCIÓŁ CYSTERSKI W PONTIGNY (BURGUNDIA)

Kościół był zwykle wznoszony na planie krzyża łacińskiego i orientowany. Zatem prezbiterium i absyda znajdują się po wschodniej jego stronie, transept (nawa poprzeczna) na osi północ-południe. Jeżeli kościół miał charakter zakonny do nawy od północy lub południa przylegał klasztor z dziedzińcem wewnętrznym otoczonym krużgankiem (łac. claustrum). Konstrukcję gotyckich świątyń wzmacniały charakterystyczne łęki oporowe jako element przypór przenoszących siły działające na górne partie ścian. Główne wejście (wejścia) do kościoła znajdowało się zwykle na fasadzie zachodniej. Nawy boczne były dwie, czasami, w większych katedrach (np. Bourges) nawet cztery. Mimo kamiennych sklepień kościoły posiadały zwykle dach z drewnianą więźbą, spoczywający na konstrukcji kamiennej bez dodatkowego mocowania.

2. Kościół z zewnątrz – portale

PORTYK KATEDRY W CHARTRES (BEAUNE)

PORTYK KATEDRY W CHARTRES (BEAUNE)

Wejścia do kościołów przybierały niekiedy formę zadaszonych portyków. Nad drzwiami i nadprożem umieszczano półkolisty tympanon z głównym tematem rzeźbiarskim. Otaczały go łuki archiwolt, na których umieszczano tło dla sceny tympanonu np. reliefy aniołów, znaków zodiaku, zwierząt. Drzwi rozdzielał zwykle filar zwany trumeau z kompozycją rzeźbiarską powtarzającą lub uzupełniającą motyw tympanonu. Po obu stronach drzwi w węgarach i wnękach rzeźbiono wydłużone postacie świętych, proroków, królów i uczonych.

3. Kościół wewnątrz – „święte świętych”.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

PREZBITERIUM KOŚCIOŁA W CHARITE (BURGUNDIA)

Obejście prezbiterium zwane ambitem ułatwiało komunikację pielgrzymów, którzy mogli w ten sposób zbliżyć się do relikwii patrona kościoła, zwykle umieszczonych w ołtarzu głównym. Samo prezbiterium było dla zwykłych wiernych niedostępne, jego część od transeptu zajmował chór z miejscami dla zakonników / księży (stalle). Na granicy strefy dla kapłanów znajdowała się belka tęczowa z krucyfiksem lub lektorium (zachowane np. w L’Epine). Absydę otaczały kaplice, często z ołtarzami bocznymi.

4. Kościół wewnątrz – nawa.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

TRANSEPT KATEDRY W ROUEN (NORMANDIA)

 Dolna część nawy głównej przechodziła ostrołukami w nawy boczne, nad którymi znajdowało się otwarte lub ślepe triforium – galeria z kolumienkami. Powyżej, pod samymi sklepieniami występowały okna clerestorium. Kamienne elementy zdobnicze okien i rozet, w które wpasowywano witraże nazywane są maswerkami. Sklepienia naw głównych pojawiały się od 2 połowy XI wieku. W architekturze romańskiej były to zazwyczaj sklepienia kolebkowe, na styku z gotykiem, oparte na kombinacji łuków poprzecznych sklepienia krzyżowe. Gotyk wykształcił dalsze modyfikacje sklepień: krzyżowo-żebrowe, sieciowe i gwiaździste. Nad skrzyżowaniem nawy z transeptem znajdowała się niekiedy wieża z latarnią (np. katedra Rouen). Poniżej głównego kościoła, zazwyczaj jego prezbiterium znajdowała się krypta. Między wejściem a nawą występował czasem przedsionek, który nazywany był narteksem (przy fasadzie frontowej to jest zachodniej) lub kruchtą.

Loches

Loches, 6-tysięczne miasteczko nad brzegiem rzeki Indre, stanowiło naszą bazę wypadową w rejon Loary. Powstało, jak wiele podobnych francuskich miejscowości – przy klasztorze. Został on założony pod koniec V stulecia przez św. Ursusa z Cahors (Saint Ours), który zamieszkał tu pod koniec życia i zmarł w opinii świętości.  Kolejnym przełożonym klasztoru był św. Senoch. W średniowieczu Loches stanowiło ośrodek religijny, przy którym rozkwitał handel. W roku 742 syn Karola Młota – Karloman oraz późniejszy król Franków Pepin Krótki pokonali władcę Akwitanii i zajęli Loches. Od roku 887 weszło ono jako wiano córki rycerza Karola Łysego w skład hrabstwa Akwitanii, którego panami byli od końca XI wieku królowie Anglii. Jeden z nich, Henryk II (ojciec Ryszarda Lwie Serce) rozbudował w 2 poł. XIII w. miejscowy zamek. Wcześniej feudałowie z Akwitanii prowadzili spory z hrabiami niedalekiego Blois. Jednym z głównych awanturników owej epoki (początek XI w.) był Fulko Nerra, który swoje podboje ugruntował budową w Loches czworobocznej wieży obronnej zachowanej do dzisiaj. W roku 1195 miasto zajął uwolniony z niewoli austriackiej po powrocie z krucjaty Ryszard Lwie Serce, obawiając się knowań brata Jana z dawnym sojusznikiem Ryszarda – Filipem Augustem. Po jego śmierci, w roku 1205 król Francji Filip August wykorzystał niedołęstwo angielskiego Jana bez Ziemi i zajął po 12-miesięcznym oblężeniu miasto, które stało się rezydencją władców Francji i było nią aż do panowania Karola IX pod koniec XV wieku.

Miasto Królewskie. Ta barwna przeszłość miasta jest widoczna do dziś – w sercu Loches wyrasta Miasto Królewskie o potężnych murach obronnych 4-metrowej grubości i jednej, jedynej okazałej bramie (Porte Royale). Na jego jednym krańcu stoi stary donżon, pamiętający czasy Fulka Nerry, na drugim – północnym Logis Royal: pałac króla Karola VII. Do tego właśnie pałacu udała się spod Orleanu zwycięska Joanna d’Arc w maju 1429 roku by spotkać się z delfinem i przekonać go do sięgnięcia po koronę w katedrze w Reims. Donżon, jeden z najstarszych zachowanych w Europie, obok XI-wiecznej wieży prawie 40-metrowej wysokości, zawiera dobudowane w kolejnych stuleciach bastiony. W 2 połowie XV w., za panowania Ludwika XI, który do Loches miał uraz osobisty, stał się więzieniem. Przebywał w nim m.in. kardynał Jean Balue. Ludwik XI dodał też do umocnień okrągłą wieżę artyleryjską. W lochach donżonu zmarł w roku 1508 pojmany podczas wojen włoskich Ludovico Sforza, książę Mediolanu. Tutejsze więzienie czynne było do… roku 1926.

Z położonym na przeciwległym skraju Królewskiego Miasta Logis Royal, wzniesionym przez Karola VII, wiąże się postać faworyty królewskiej – Agnes Sorel, o której wspomniano w opowieści o Jacquesie Coeurze. Często przebywała tu przy królu w latach 40-tych XV wieku, stając się powodem sporów Karola z delfinem – przyszłym Ludwikiem XI, zazdrosnym o względy ojca. Po nagłej śmierci w opactwie Jumieges pochowano ją właśnie w Loches. W następnych stuleciach od Loches odsunęli się królowie i szlaki handlowe, a miasteczko popadło w zapomnienie. Dzięki temu zachowało średniowieczny charakter, choć podczas rewolucji roku 1789, wyzwalając trzy osoby z miejscowego więzienia, zniszczono i splądrowano część budynków całej cytadeli. Zniszczenia nie ominęły i miasteczka – nie zachował się dawny kościół parafialny Saint-Ours (przy ulicy tego samego imienia) ani konwent urszulanek (na obecnym placu Verdun).

Do cytadeli królów prowadzi, jak wspomniano, jedyna Brama Królewska – z XII-XIII wieku (w XVI w. otrzymała taras artyleryjski), za którą biegnie wąska ulica Fulka Nerry. Odnoga w prawo prowadzi do Donżonu (wstęp płatny 7,5 EUR – łącznie z Logis Royal), w lewo do pałacu. Po drodze, przy wąskiej uliczce wyrasta coś co znawcy uważają za jeden z bardziej oryginalnych przykładów architektury romańskiej we Francji – kolegiata Saint-Ours (dawniej Notre Dame). Pochodzi z XI i XII wieku, a jej dach składa się z czterech sąsiadujących ze sobą wielobocznych ostrosłupów. Dwa z nich – nad prezbiterium i kruchtą zostały podniesione do roli wież. Kolegiata, obok marmurowego nagrobka wspomnianej wyżej Agnes Sorel, posiada w XII-wiecznym portyku wejściowym ciekawy romański portal ze sporą kolekcją okazów ze średniowiecznych bestiariuszy. Oprócz tego w mieście królewskim znajdziemy stare kamienne domy. Z Donżonu i tarasów roztacza się ładny widok na okolicę, w tym sąsiednie Beaulieu.

Podzamcze. Poniżej miasta królewskiego wyrosło podzamcze, obwarowane pod koniec średniowiecza murami z czterema bramami, z których zachowały się dwie: Picois stanowiąca obecnie część XVI-wiecznego ratusza oraz Porte des Cordelieres (Brama Franciszkańska) z XV w., wychodząca w stronę rzeki Indre, w stronę znajdującego się tu miejskiego parku. Nad miastem góruje renesansowa dzwonnica św. Antoniego, 52-metrowej wysokości, wzniesiona w l. 1529-1575. W mieście jest sporo darmowych miejsc do parkowania, np. przy placu Verdun, ok. 300 metrów od Donżonu. My trafiliśmy w Loches akurat na średniowieczny festyn z okazji 1000-lecia ponurej twierdzy.

MAPA

LINKI

DONŻON – ZDJĘCIA/OPIS FR.

LOGIS ROYAL – ZDJĘCIA/OPIS FR.

KOLEGIATA – ZDJĘCIA/OPIS FR.

ŻYWOT ŚW. URSUSA W KRONICE GRZEGORZA Z TOURS (ENG)

GALERIA

 

Jakub Serce

Wiek XV to okres kiedy tworzyły się pierwsze wielkie fortuny finansowe, które miały zdominować kolejne stulecie. W średniowiecznej Europie posiadanie majątku wiązało się z zasady albo ze szlachetnym pochodzeniem albo pochodzeniem zgoła odmiennym i uczestniczeniem w zakazanym przez Kościół systemie lichwy. Jacques Coeur był tym, który pragnął wyłamać się z tego schematu i załapać na renesans. Urodził się w Bourges pod koniec XIV stulecia w rodzinie zamożnego kupca futrzanego Pierre’a. Został ożeniony przez ojca z dość atrakcyjną partią – córką prevota miejskiego, dwórką księcia Berry. Wychował się w pozostawionym delfinowi Karolowi po traktacie z Troyes rodzinnym mieście, prowadząc jeden z miejscowych kantorów. Brał udział w biciu miejscowej monety i w roku 1429 postawiono mu zarzuty nadużycia z tym związane, co wypomniano mu podczas późniejszego o ćwierć wieku procesu. Skazany został w roku 1430 – wskutek wstawiennictwa mistrza menniczego jedynie na grzywnę. Dziedziczoną po ojcu żyłkę oraz uzyskane doświadczenie postanowił wykorzystać wtedy w prowadzeniu handlu z tzw. krajami Lewantu.

Lewant był wówczas miejscem, gdzie interesy wspólnoty chrześcijańskiej zastąpiły już całkowicie interesy prywatne, zwłaszcza kupców genueńskich i weneckich. Doprowadziło to m.in. do podporządkowania w roku 1426 frankijskiego królestwa Cypru za panowania nieszczęsnego króla Janusa, genueńczyka, który próbował usunąć nadmierne wpływy Genui… egipskim Mamelukom, na razie w zależności trybutarnej. Chrześcijańska Europa miała się budzić już na krótko i w ograniczonym zakresie jeszcze parę razy – w obliczu rosnącej potęgi osmańskiej. W taki właśnie splot interesów wkroczył Jacques Coeur, zakładając spółkę handlową z braćmi Godart, która trwała do ich śmierci w roku 1439. W roku 1432 Coeur udał się w podróż „w interesach” na Wschód. Skierował się do mameluckiego wówczas Damaszku, nawiązując kontakty. Po powrocie utworzył punkt handlowy na południu Francji – w Montpellier, uzyskując zezwolenie na handel z muzułmanami. Sprowadzał z Lewantu głównie tkaniny – z wełny, jedwabiu, brokatu oraz perskie dywany. Obrót rósł w postępie geometrycznym, zaś Jacques zapewnił sobie wsparcie kawalerów rodyjskich (joannitów), a także konkurującej z Genuą Wenecji. Wykorzystywał port w Marsylii oraz naturalny szlak wodny Rodanu do transportu towarów na północ.

Cztery lata po wyjeździe do Damaszku pozycja na rynku pana Coeura była już tak znaczna, iż został wezwany na dwór Karola VII do Paryża, który niedawno usunął stamtąd Anglików. Król powierzył mu zwierzchnictwo nad mennicą, z zadaniem uporządkowania powstałego w wyniku wojny stuletniej bałaganu monetarnego, gdy płacono pieniądzem francuskim, angielskim i burgundzkim oraz wystawiano różne skrypty dłużne. Coeur udanie wsparł króla w przeprowadzeniu reform i w roku 1438 został mianowany nadzorcą królewskiego skarbu. Uszlachcenie go w roku 1441 było naturalną konsekwencją oddanej służby koronie. Do dalszego prowadzenia interesów w krajach Orientu zatrudniał współpracowników, którzy m.in. pośredniczyli w negocjacjach między mameluckim sułtanem Egiptu a kawalerami rodyjskimi w roku 1445. W roku 1447 zainstalował swojego powinowatego w Egipcie jako dyplomatę francuskiego, który uzyskał szerokie przywileje handlowe w obrocie z państwem mameluckim.

Jednocześnie Coeur znalazł się w samym środku najbardziej istotnych spraw Kościoła. Jako wysłannik Karola VII miał pośredniczyć w rozwiązaniu sytuacji spowodowanej wyborem w Bazylei w roku 1439 antypapieża Feliksa V nie uznawanego przez prawie cały świat chrześcijański i skłonić go do ustąpienia. Czasy były ważkie, bo w związku z rosnącym zagrożeniem tureckim wobec Konstantynopola, podejmowano na soborze florenckim kroki celem zakończenia wielkiej schizmy wschodniej, prowadzono również uzgodnienia ze wspólnotami koptyjskimi, maronickimi, nestoriańskimi i jakobickimi, celem przywrócenia na nowo jedności chrześcijaństwa. Antypapież stanowił przeszkodę na drodze do takiej jedności. Coeur udał się w poselstwie wraz z arcybiskupem Reims, biskupem Alet i prevotem Paryża w lipcu roku 1448 do Rzymu celem dopięcia porozumienia. Następnie przedstawił warunki Mikołaja V Feliksowi. Misja się powiodła i w roku 1449 ten ostatni zrzekł się przed papieżem Mikołajem V roszczeń do urzędu, zatrzymując tytuł kardynalski. Kardynał Amadeo oddał się następnie dobroczynności i zmarł trzy lata później w opinii świątobliwego męża. Papież Mikołaj V darzył Coeura sympatią i szacunkiem, o czym świadczy ugoszczenie w papieskim pałacu oraz… dyspensa na handel z muzułmanami. W roku 1449 Coeur wrócił do Francji, gdzie brał u boku króla Karola udział w jednej z końcowych kampanii wojny stuletniej w Normandii.

Stał wówczas u szczytu kariery jako najbogatszy mieszkaniec Francji, obdarzony najwyższymi godnościami. Jak się szacuje w samej Francji posiadał praktycznie monopol – zatrudniał 300 agentów, posiadając flotę 12 statków handlowych, kopalnie srebra, placówki handlowe i bankowe we wszystkich większych miastach. Jak zapisał kronikarz Mateusz de Coussy: „sprawił że jego faktorzy, zarówno w rezydencji królewskiej, jak i wielu miejscach w rzeczonym Królestwie Francji, sprzedawali wszelkiego rodzaju szaty jakie tylko człowiek jest w stanie sobie wymyśleć lub wyobrazić, wobec czego wiele osób, tak ze szlachty jak kupców i innych, było bardzo zdumionych. Osiągał sam, co roku, więcej niż wszyscy inni kupcy w królestwie razem wzięci”. Był również fundatorem szkół w Bourges, Paryżu i Montpellier oraz budynków sakralnych (ufundował m.in. budowę zakrystii katedry w Bourges i jednej z kaplic). W Bourges zbudował sobie wspomnianą rezydencję. Jego rodzina również zyskała na znaczeniu – syn Jean z rekomendacji króla został w wieku niespełna 30 lat arcybiskupem Bourges, córka – małżonką wicehrabiego Bourges. Pożyczał pieniądze królowi i arystokratom. I wtedy, na początku 1450 roku nastąpiło wydarzenie, które, o czym jeszcze wtedy nie wiedział, miało spowodować jego nagły upadek.

9 lutego 1450 roku, w wieku niecałych 30 lat, dość nagle zmarła Agnes Sorel, kochanka króla Karola VII, która jak stwierdził jej medyk była wówczas w ciąży. Towarzyszyła wówczas królowi podczas pobytu w Jumieges. Jej serce zostało pochowane w miejscowym opactwie, a ponieważ król chciał cierpieć w pobliżu – ciało w kolegiacie przy rezydencji królewskiej w Loches. Kilkanaście miesięcy po śmierci Agnes pojawiły się pogłoski, że nie zmarła na dyzenterię, lecz została otruta (późniejsi badacze wskazują na zatrucie rtęcią nie wiadomo czy podaną jako trucizna czy jako lek). Jeanne de Vendome, która była dłużniczką Coeura, oskarżyła go publicznie o zabójstwo metresy. Król, który, podobnie jak w wypadku Joanny d’Arc, zaufane osoby traktował jako narzędzia etapu panowania, dał wiarę tym oskarżeniom i 31 lipca 1451 Jacques Coeur został, niespodziewanie dla niego samego, aresztowany. Jego dobra przejął Karol VII, który potrzebował pieniędzy na dokończenie wojny z Anglikami. Można powiedzieć, że ostatnia kampania wojny stuletniej w Gujennie lat 1451-1453, podczas której miała miejsce sławetna bitwa pod Castillon, była prowadzona właśnie dzięki majątkowi Coeura. W międzyczasie zorganizowano jego proces, na którym zeznawali jego dłużnicy i inni przeciwnicy. Ponieważ równolegle rozgrywała się decydująca ofensywa turecka przeciw Konstantynopolowi, zakończona upadkiem miasta 29 maja roku 1453, do oskarżeń Coeura o trucicielstwo i nadużycia finansowe w służbie królewskiej, w tym psucie monety, dołączono kwestie polityczne – rzekomego finansowania muzułmanów francuskim złotem i srebrem, sprzedaż im wielkich ilości broni, miedzi oraz używanie niewolników na własnych galerach handlowych. Niektóre zarzuty były niezbyt spójne – oskarżano go o wspieranie Saracenów, a jednocześnie o sprzedaż im zepsutej monety, co wpłynęło negatywnie na dobre imię Franków. Po prawie dwóch latach procesu, podczas którego był poddawany torturom, pod koniec maja 1453 roku został uznany winnym nadużyć finansowych i skazany na zapłatę do królewskiego skarbca olbrzymiej sumy 300 000 koron (z której Karol VII około 100 000 przeznaczył już był na wojnę w Gujennie) oraz przepadek mienia. Do czasu wykonania powyższego miał przebywać w więzieniu, potem miał udać się na banicję. Spędził tam przypuszczalnie dwa kolejne lata, podczas gdy rozparcelowywano jego olbrzymi majątek między króla i jego nowych największych zauszników. Podczas procesu zmarła jego żona. Drugiego czerwca 1453 na rynku w Poitiers Coeur został dodatkowo upokorzony – musiał klęcząc, bez pasa z zapaloną pochodnią ogłosić publicznie żal za swoje winy. Zarzut otrucia Agnes Sorel został uznany za bezzasadny, a oskarżycielka uwięziona.

W październiku roku 1454 Coeur uciekł do Limoges, potem do Prowansji i przez Marsylię, Niceę i Pizę udał się do Rzymu, skąd zamierzał ogarnąć swój majątek poza granicami Francji. Był ścigany, ale bez przekonania. W Wiecznym Mieście przyjął banitę gościnnie papież Mikołaj V. Kościół, doceniając jego wkład w sprawę antypapieża Feliksa, już podczas procesu wstawiał się za Coeurem – bez rezultatu. W okresie przybycia Coeura, papież w obliczu upadku Konstantynopola organizował właśnie krucjatę przeciw Turkom. Dzieło Mikołaja V podjął Kalikst III, który wraz ze św. Janem Kapistranem przygotował udaną odsiecz Belgradu w lipcu roku 1456 (w czerwcu papież ten formalnie zrehabilitował Joannę d’Arc stwierdzając nieważność wydanego wyroku). Coeurowi powierzono rolę organizatora i dowódcy eskadry 16 galer, którą wystawił częściowo własnym sumptem, wysyłanej ze wsparciem dla joannitów na Rodos i genueńczyków na Chios. Podczas wyprawy Coeur nagle zachorował i zmarł na tej ostatniej wyspie pod koniec listopada 1456 roku. Na wieść o tych wypadkach Karol VII zwrócił synom Coeura pozostałości rodowej fortuny, a za panowania jego następcy Ludwika XI pamięć ich ojca zrehabilitowano we Francji. Jak napisał król w liście do jego synów „został uwięziony z poduszczenia pewnych swoich wrogów i ludzi złej woli, pragnących go pozbawić majątku a siebie wzbogacić”. Coeura pochowano w kościele franciszkanów na Chios – jego grób nie zachował się jednak, gdyż świątynię po zdobyciu wyspy w roku 1566 zniszczyli Turcy. Jego syn, arcybiskup Bourges wziął udział w ceremonii pogrzebowej króla Karola VII, odmawiając modlitwy za jego duszę.

 

cytaty za: L. S. Costello: Jacques Coeur – the French Argonaut and his times, Londyn 1847

NAGROBEK AGNES SOREL W KOŚCIELE W LOCHES

 

Chenonceau

„Zamek jak kaczka na wodzie siedzi” – chciałoby się powiedzieć, za XVI-wiecznym polskim kronikarzem relacjonującym zupełnie inne okoliczności przyrody, o tej fantazji francuskiej arystokracji epoki renesansu, która kazała nadbudować pałac na moście przez rzekę Cher. Paradoksalnie, pomysł ten zapewnił rezydencji przetrwanie w mrocznych czasach rewolucji XVIII wieku, w których tępiący ślady monarchii republikańscy urzędnicy zdecydowali że zamek jest potrzebny jako most, bo innego nie ma w okolicy. Ale po kolei. Pierwszy zamek w Chenonceau istniał w już średniowieczu i należał do rodziny Marques. Został zburzony w 1 połowie XV wieku, na rozkaz Karola VII (tego od Joanny d’Arc) za kolaborację właścicieli z Anglikami. Syn owych „zaprzańców” przeszedł na stronę Walezjuszy, co pozwoliło mu odbudować rodową siedzibę. Z wzniesionej przez niego budowli pozostał donżon – wolnostojąca, jakby nie pasująca do reszty, wieża widoczna przed wejściem do głównego zamku. W roku 1513 posiadłość kupił poborca generalny Normandii Tomasz Bohier, stawiając na miejscu dawnego nadrzecznego młyna nową rezydencję. Przeszła ona na własność  Franciszka I pod pretekstem kolejnego antykrólewskiego spisku.

Ten był jednak zbyt zajęty pobliskimi Blois i Chambordem by brać się jeszcze za Chenonceau. Jego syn – Henryk II również nie bardzo wiedział z tym fantem począć, podarował go zatem swej kochance Dianie z Poitiers. Właściwie zaś dokonał pozornej sprzedaży by uniknąć zarzutów żony – królowej Katarzyny Medycejskiej. Diana założyła w Chenoncau ogród (na lewo od zamku – dziś niezbyt imponujący) i połączyła dwór z przeciwległym brzegiem Cher kamiennym mostem. Po śmierci Henryka II w roku 1559 królowa-wdowa Katarzyna wymogła na Dianie zamianę Chenonceau na pobliski Chaumont-sur-Loire. I to właśnie z inicjatywy Medyceuszki wzniesiono na moście dwie kondygnacje galerii (pierwsza z nich służyła jako sala balowa) oraz rozbudowano pozostałą część. Plany dalszego powiększenia rezydencji były dość ambitne, ale ostatecznie je porzucono, gdyż Francja weszła w okres burz hugenockich. Po śmierci Katarzyny w roku 1589 zamek odziedziczyła jej synowa – Ludwika Lotaryńska, a gdy zmarła pozostał opuszczony przez ponad sto lat. Podczas rewolucji, jak wspomniano zamek ocalał, podobno głównie dzięki perswazjom miejscowego księdza, ocalała też „zamaskowana” pałacowa kaplica.

W XIX w. przeprowadzono gruntowną przebudowę całości, usuwając części dodane przez Katarzynę Medycejską, oprócz części nawodnej. Podczas II wojny światowej zamek był dwukrotnie bombardowany – w czerwcu 1940 roku przez Niemców i również w czerwcu, ale 1944 roku przez aliantów. Obecnie jest jednym z mniejszych, ale bardziej urokliwych zamków rejonu doliny Loary, łączącym elementy gotyckie i renesansowe, a także manierystyczne (część nawodna). Można tu liczyć na przewodnik w języku polskim i ciekawe wnętrza z dekoracjami kwiatowymi z ogrodu, położonego przy budynkach folwarcznych na północ), galerię dzieł sztuki (tzw. medycejską). Spacer po nadrzecznym bulwarze widoki na łodzie spacerowe przepływające pod arkadami rezydencji-mostu. Mniej imponuje widoczna na ścianach zewnętrznych wilgoć oraz niezbyt atrakcyjne ogrody Diany i Katarzyny. W minigalerii figur woskowych można zobaczyć postacie Henryka II, Diany z Poitiers czy Katarzyny Medycejskiej. Wstęp do zamku kosztuje 12 EUR, choć w centrach IT można kupić tańsze bilety. Parking przy wejściu na teren zamku jest bezpłatny.

MAPA

GALERIA