O stronie

„Gallia, per hoc baptisma quodammodo renovata, «primogenita Ecclesiae filia» facta est” (papież Pius XI)

24 grudnia Roku Pańskiego 496, w głównym kościele miasta Reims biskup Remigiusz ochrzcił władcę Franków Chlodowiga. W ciągu następnych 1000 lat „ciemnego średniowiecza” Frankowie bronili Europy przed islamskim najazdem, odzyskiwali dla chrześcijaństwa utracone ziemie na Wschodzie, zakładali szkoły, w tym jeden z pierwszych uniwerystetów, tworzyli zakony, które wprowadzały cywilizację łacińską w innych częściach Europy. Rywalizowali między sobą w budowie jak największych kościołów, tak jak dzisiaj rywalizuje się w stawianiu jak największych wież Babel mniej lub bardziej anonimowych korporacji. Dziś katedry jak wielkie kamienne pomniki czasów minionych górują nad francuskimi miastami – ślady minionej cywilizacji, podobne tym rzymskim, antycznym. Cywilizację ową naruszyła znacząco epoka zwana, na przekór rzeczywistości, oświeceniem. Epoka wolności – równości i braterstwa, jakoś jednak wstydliwie pomijana w opisach przewodników sławiących główne atrakcje. W opisach tych następuje czasowy przeskok przez okoliczności, w których jakieś opactwo czy kościół, jeśli miało dość szczęścia, stało się biblioteką, składem materiałów czy prywatną rezydencją, jeśli mniej – uczyniono z niego źródło materiałów budowlanych lub po prostu zniszczono. Tubylcy pytani o to czemu twarze rzeźb w załomach katedr są metodycznie okaleczone, bądź czemu korpusy figur są głów pozbawione, udają roztropnie, że nie znają obcego języka, w którym przed chwilą bez przeszkód rozmawiali.

Obecna multikulturowa post-cywilizacja pozostaje we Francji, jak się wydaje, w stanie swoistej schizofrenii. Z jednej strony resztki kultury wcześniejszej są dla niej kłopotliwe, budzą bowiem wspomnienia o „mrocznej” przeszłości, z drugiej żeruje na nich jak ptaki na gruzowisku, wiedząc, że jeśli do reszty się zawalą, nikt nie będzie przyjeżdżał podziwiać monotonnych, niechlujnych przedmieść, biurowców czy galerii handlowych. Patrząc na punkt, w którym obecnie ten kraj się znajduje powstaje refleksja, że Chlodwig, który był barbarzyńcą, nie stroniącym zresztą od krwi rozlewu, miał wyższy zmysł i instynkt cywilizacyjny niż dzisiejsi obywatele zamieszkujący tę samą ziemię. A może po prostu czasy były ciemne, ale bardziej czerstwe i mniej przesłodzone – bez dżemów, mleka i croissantów na codzienne śniadanie.

Bernard ze średniowiecznej szkoły katedralnej w Chartres mawiał o „karłach stojących na ramionach gigantów”, które dzięki temu widzą więcej i dalej niż poprzednicy – nie z powodu swej własnej wielkości, lecz wyniesienia przez potężną podporę. Dziś mamy niestety coraz częściej do czynienia z karłami, które zeszły z ramion gigantów. Powyższą „złotą” myśl mistrza Bernarda zresztą potem zawłaszczono i przypisano oświeconemu Izaakowi Newtonowi. Łajkipidia podaje wprawdzie e-pokoleniu że los owej myśli możemy prześledzić do XII stulecia wstecz (bo „niestety” wspomniał o niej w jednym ze swoich dzieł  biskup Chartres Jan z Salisbury na pół tysiąclecia przed tym, zanim Newton został spłodzony), ale równolegle zaznacza, iż… autorem najbardziej znanej jej wersji jest Newton właśnie (tyz piyknie).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Obywatel na zlocie traktorów w Saint-Aignan

Tytuł bloga jest odwołaniem do tradycyjnego, pochodzącego jeszcze z czasów „ciemnego” średniowiecza, określenia  Francji  jako pierworodnej córki Kościoła. Określenia tego używali papieże i później m.in. Leon XIII w sporządzonej w trudnych czasach 2 połowy XIX wieku (1884) encyklice Noblissima Gallorum Gens. W dokumencie tym papież napisał „Szlachetny naród Francuzów, który dokonał wielu znakomitych czynów w czasach wojny i pokoju zdobył sobie szczególną chwałę w Kościele katolickim za zasługi o nieprzemijającej wartości i niesłabnącej sławie. Przyjąwszy z przekonaniem chrześcijaństwo wraz z królem Chlodwigiem naród ten dawał tak niezwykle zaszczytne świadectwo wiary i pobożności oraz heroiczności, że otrzymał miano „pierworodnej córki Kościoła”. Powyższe określenie, po spojrzeniu na Francję dzisiejszą, nasunęło mi nieodparcie skojarzenie z napisem z pewnego nagrobka  „Hic iacet Francisca filia primogenita Petri”. Jednak tłumy biorące udział w manifestacjach „rodzinnych” na francuskich ulicach mogą świadczyć o tym, że skojarzenie powyższe jest błędne.

Przedmiotem zainteresowania niniejszego bloga, jak widać, jest swoisty „klucz francuski” czyli próba znalezienia wytrycha, do tego dlaczego Francja jest w takiej sytuacji, jakiej jest – w jej odmętach dziejowych. Będzie też trochę wrażeń i informacji praktycznych jak, skromnym zdaniem autora, Francję (a przynajmniej jej wycinek tu opisywany) zwiedzać, a jak nie. Generalnie pragnie on skupić się na tym, czego nie rozwalono podczas WIELKIEJ REWOLUCJI FRANCUSKIEJ, której hasłami Francuzi do dziś się szczycą, choć w okrojonej w stosunku do tej z czasów rewolucji: Liberté, Égalité, Fraternité… ou la Mort. Oczywiście przedmiotem skupienia będzie to co później się nie rozsypało, bądź nie wyburzono.

Pomnik przed bazyliką Saint-Remi w Reims upamiętniający chrzest Franków w roku 496

 Wszystkie fotografie na stronie, jeśli odmiennie nie wskazano przy danym zdjęciu, są własnego autorstwa.

blog macierzysty: sudeckiedrogi.wordpress.com

Dodaj komentarz